14.

87 6 2
                                    

Kraków

Tego dnia nie poszła oglądać zmagań. W ogóle nie wyściubiła nosa poza mury zamku. Od rana pracowała w stajni. Zajęła się porannym karmieniem, sprzątaniem boksów, popracowała z kilkoma końmi. Nie chciała sobie pozwolić na chwilę oddechu. Bała się, że zacznie nadmiernie myśleć. O małżeństwie, o Wilhelmie... Ją samą dziwiło, że tak bardzo przejęła się jego upadkiem. Przecież znali się ledwie kilka dni. Ten jeden, przed wyjazdem księcia, drugi, po jego przyjeździe i trzeci, gdy poprosił, by mu kibicowała.

- A jeśli za mało w niego wierzyłam? - spytała Erstera, drapiąc go za uchem - I dlatego spadł?

Ogierek popatrzył na nią, mrugając ciemnymi oczami. Jagna zaśmiała się sama z siebie i pokręciła głową.

- To niemożliwe. Na pewno ma tu wielu wielbicieli. Czemu ja miałabym zaważyć na jego sukcesie?

Kasztanek parsknął i wyciągnął szyję. Jagna przesunęła tam dłoń i zaczęła głaskać rudą sierść.

- Myślisz, że... Powinnam do niego iść? Zapytać jak się czuje? Nawet nie wiem, gdzie się zatrzymał, a ojciec nie puści mnie samej do miasta, w szczególności nie teraz...

Gładziła koński grzbiet. Erster stał posłusznie i słuchał swojej opiekunki, równocześnie badając wzrokiem otoczenie.

- Oh, Erster, co się ze mną dzieje? - sapnęła i klapnęła na chłodną ziemię - Czemu tak się o niego martwię? Nie znam go. A jeśli to kolejny Ludwig? - odwróciła głowę, by spojrzeć na ogierka - Janem powinnam się interesować. To z nim mam związać swoje przyszłe życie.

Westchnęła ciężko, skrzyżowała nogi, oparła łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Rudzielec trącił ją pyskiem.

- Nie mogę za niego wyjść... - mruknęła - Stracę wszystko. Stracę ciebie... I siebie...

***

Rozczesywała sierść Erstera. Szybko się uczył i przyzwyczajał do różnych rzeczy. Bardzo polubił szczotkę, a już w szczególności drapanie po swędzącym grzbiecie. Ogierek wyciągał szyję i unosił górną wargę. Jagna chichotała, ale nie odmawiała mu przyjemności. Konik podniósł głowę i zastrzygł uszami. Jagna powiodła za jego wzrokiem i zobaczyła Grzymka, wchodzącego do stajni. Szukał jej.

- Tu jesteś - sapnął, podchodząc do niej.

Przywitał się z Ersterem, głaszcząc go po nosie.

- Ktoś cię gonił? - zażartowała.

- Nie - odetchnął - Po prostu cię szukałem.

Przerwała czyszczenie, ku niezadowoleniu ogierka. Od razu przestąpił z nogi na nogę, przesunął się i teraz stał przodem do ludzi.

- Jak wyglądam? - spytał kuchcik, cofając się pół kroku i rozkładając ręce.

Rudowłosa przyjrzała mu się uważnie. Faktycznie, nie przypominał typowego Grzymka, którego widywała w kuchni. Uczesał włosy, umył porządnie twarz i dłonie, ubrał chyba swój najlepszy kaftan, wyczyścił buty. Uniosła brew i pokiwała głową.

- Całkiem... Przyzwoicie.

Mężczyzna opuścił bezradnie ręce. Maciejówna zaraz wybuchnęła śmiechem, a Grzymek trącił ją delikatnie w ramię.

- Gdzie się tak wystroiłeś? A może raczej dla kogo? - posłała mu znaczące spojrzenie.

- Zabieram Bognę do miasta.

Gwizdnęła z uznaniem.

- Mnie nigdy tak nie zabrałeś - skrzyżowała ramiona na piersi.

- Bałem się twojego ojca! - uniósł lekko głos - Uważał, że chcę cię zbałamucić. A potem nie chciałaś, bo ciągle byłaś zajęta pracą - wskazał na Erstera, który domagał się dalszego drapania po grzbiecie.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now