8.

104 5 10
                                    

Wieś pod Krakowem

Obudziły ją hałasy z wnętrza domu. Wystraszyła się, bo nie brzmiało to na zwyczajną poranną krzątaninę. Podniosła się i zerknęła na okno. Dopiero świtało. Przetarła powieki i schyliła się na ziemię po chustę. Narzuciła ją na ramiona i wygramoliła z łoża, żeby zobaczyć, co się dzieje. Ostrożnie podeszła do drzwi i przyłożyła do nich na moment ucho. Nacisnęła na klamkę i wyszła cicho na korytarz. Nasunęła materiał bardziej na dekolt i skradała się w stronę kuchni. Niepewnie wychyliła się zza rogu i zobaczyła tam mężczyznę. Serce podeszło jej do gardła, ale nie mogła krzyknąć. Musiała załatwić to inaczej. Odnalazła wzrokiem najbliżej leżące naczynie, którym okazał się miedziany rondel i naprawdę cichutko zbliżała się do intruza. Uniosła rękę i zdzieliła mężczyznę po głowie. Stał do niej tyłem, więc jej nie widział.

- Ał - syknął - Co do... - odwrócił się gwałtownie i wtedy oboje zamarli.

- Piotrek?

- Jagna?

- Piotrek! - odłożyła broń na stół - Co ty tu, u licha, robisz? - objęła go mocno - Wystarszyłeś mnie.

- To już nie można czuć się bezpiecznie we własnym domu? - zażartował, również ściskając czule siostrę.

- Można, jeśli nie skrada się do niego jak rabuś - oderwała się od niego - Wróciłeś?

- Mhm - zdjął rękawice i pelerynę - Na trochę - przeszedł się po izbie.

- Masz coś na sumieniu? Nie uwierzę, że postanowiłeś się ustatkować - założyła ręce na piersi.

- O to się nie martw - spojrzał na siostrę z pobłażaniem - Jeszcze mam na tyle rozumu, żeby nie pakować się pod pantofel żony - postukał się palcem po skroni - Trochę zatęskniłem za domem, to wszystko. Ileż można jeździć w te same miejsca? - rozłożył ręce, rozsiadając się na ławie.

- Dużo. Szczególnie jak nigdzie się nie było.

- To wystarczy wziąć tobołek i wyjechać. Jaki w tym problem. Gdybyś chciała, też byś podróżowała.

- Nie mam czasu. Ojciec potrzebuje pomocy w stajni.

- Aha, bo ci uwierzę. Skoro tak bardzo jej potrzebuje, to co robisz tutaj, a nie w Krakowie? A może czymś mu podpadłaś? - pochylił się.

- Niczym nie podpadłam - oburzyła się - Pozwolił mi przyjechać na parę dni. Ktoś musi tu od czasu do czasu zaglądać.

- Czyli potrafi sobie poradzić bez ciebie - skwitował - Więc możesz zająć się sobą.

Wywróciła tylko oczami, podeszła do stołu i oparła się o niego plecami, tyłem do Piotra. Wtedy z korytarza dało się usłyszeć kroki i po chwili w progu stanęła Hanka.

- Panicz Piotr! - zawołała na jego widok - Ciebie to się tu nie spodziewałam.

Młody Maciejowic wstał i poszedł do gospodyni, która mocno go uściskała.

- Skaranie boskie z tobą, chłopcze - zganiła go, kręcąc głową.

- Mnie też miło cię widzieć, Hanko - ukłonił się szarmancko.

Gospodyni tylko wywróciła oczami i zajęła się przygotowaniem śniadania. Jagna chichotała pod nosem, za co oberwała od brata wymownym spojrzeniem. Wybuchnęła głośniejszym śmiechem. Ślad po nocnym płaczu zniknął.

***

Postanowiła wziąć na spacer jednego z emerytowanych już ogierów, które niegdyś służyły samemu królowi. Część Maciej zawsze sprzedawał, a te wybitne osobniki, do których się przywiązał, zabierał do siebie na łąki, żeby spokojnie dokonały żywota. Jastrząb był jednym z krewniaków sławnego Kruka. Przypadkiem było, że oboje dostali imiona po ptakach. Ten koń akurat miał podobne umaszczenie do piór drapieżnika i był bardzo zwinny. Na polu bitwy nie miał sobie równych. Niestety, pewnego pechowego dnia ciężko okulał podczas polowania i nie nadawał się już do służby. Maciej, przez sentyment do tego zwierzęcia, a i prośby króla, wziął go do siebie. Jedyne, na co mogła sobie pozwolić, to niezbyt długi spacer w stępie po równych, miękkich łąkach i prostych leśnych ścieżkach.

Córka KoniuszegoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant