42.

65 6 13
                                    

Monachium

Jagnę mocno zaskoczyły wieści, które pewnego dnia przyniósł do domu Wilhelm - oto książę zapraszał ich na ucztę z okazji Święta Piwa. Pierwszy raz słyszała o czymś takim, ale jak się okazało, w Bawarii obchodzono je od dawna. Greta pokrętnie wyjaśniła jej, że chodzi o piwo, które należało wypić przed rozpoczęciem nowego sezonu warzenia. A skoro prawo ściśle ustaliło ten okres, festyny i zabawy przypadały właśnie na ten czas. Całe miasto na kilka dni zamieniało się w centrum pijaństwa, zabaw i wszelakich uciech. Ludność zapominała o kłopotach, troskach, a niekiedy i waśniach i zasiadało do wspólnego stołu, by wychylić kilka kufli.

Jagna jednak nie zamierzała oddać się swawoli. Uczta na zamku będzie okazją dla całego dworu, żeby jej się uważniej przyjrzeć, a może i zamienić kilka słów. I być może tego obawiała się najbardziej. Bała się, że palnie głupotę, nieopacznie kogoś obrazi albo nie zdoła pisnąć słowa. Zaczęła się zastanawiać, co w ogóle może powiedzieć. Ilekroć ktoś pytał o jej rodzinę, Maria gromiła ją spojrzeniem i odpowiadała za nią - ojciec pracuje na królewskim dworze. I tutaj dyskusja się kończyła. Ciotka zręcznie zmieniała temat, ale ona nie miała takich umiejętności. I, w tym wypadku co gorsza, Marii tam nie będzie.

Plusem było, że mogła sama wybrać kreację na tę okazję. I postawiła na sprawdzoną suknię, którą założyła na wesele Grzymka. Nie była najstrojniejsza, ale nadawała się do tańca i też nie grzała ciała. Znów jednak miała problem z wiązaniem na dekolcie. Gdy kolejny raz sapnęła ze zirytowaniem, Wilhelm ulitował się nad nią.

- Pokaż - stanął przed nią i obejrzał konstrukcję.

Poprawił materiał, odpowiednio zaciągnął sznurki, marszcząc przy tym czoło. Nie chciał pokazywać za dużo, ale i za mało. Musiało być w sam raz. Jagna zapatrzyła się na niego. Tak bardzo przypominał jej ojca, który przecież też jej wtedy pomógł. Czy naprawdę mógłby mieć z kimś dziecko? I mi o tym nie powiedzieć? Z zamyślenia wyrwał ją ten urokliwy gest, który naprawdę koił - maleńkie kółeczka na wnętrzach dłoni. Spojrzała trzeźwiej na męża.

- Wyglądasz pięknie - szepnął, całując ją w czubek nosa - Najpiękniej, skarbku... - znów ją pocałował, tym razem w usta.

Zaoferował jej ramię, które przyjęła i razem wybrali się na Święto Piwa.

***

Możnaby rzec, że przełamała pierwsze lody. Gdy wchodzili na salę, od razu została obrzucona czujnymi spojrzeniami. Książę już tam był i powitał serdecznie ich obojga. Księżna zjawiła się dopiero później i, gdy tylko ją dostrzegła, objęła badawczym spojrzeniem razem ze swoim fraucymerem. Nie zostawiły na niej suchej nitki, aż nieświadomie się skuliła i przylgnęła do męża.

- Co się stało? - spytał dyskretnie.

- Usiądźmy już - poprosiła.

Wykonał jej prośbę, choć chciał się przywitać z kilkoma osobami. Nie mógł jednak jej zostawić, w końcu była to jej pierwsza dworska uczta i zapewne potrzebowała czasu, żeby przywyknąć. Na szczęście paru było na tyle uprzejmych, że sami się do niego pofatygowali, więc mógł ją przy okazji przedstawić. Gdy wzniesiono pierwszy toast, jednym chaustem wypiła pół kufla.

- Ostrożnie z piwem. Niektóre są naprawdę mocne - poradził żonie na ucho.

Pokiwała głową, w pełni się z nim zgadzając. Ta porcja aż podpaliła jej przełyk i prędko musiała ugasić pożar kilkoma winogronami. Początkowo unikała patrzenia na kogokolwiek, zerkała tylko do własnego talerza, z którego czasem coś poskubała, ale miała zbyt ściśnięte gardło, żeby coś przełknąć. Potem zagadnął ją mężczyzna z żoną, którzy siedzieli obok i udało jej się wdać w krótką pogawędkę, przy której dopiła pierwszy kufel. Ta chwila została przerwana przez Wilhelma, który stanął za krzesłem żony i chrząknął, by zwrócić ich uwagę.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now