- Ilu ich jest? – Lukas zadał pytanie.
Gerwas odwrócił wzrok, odmawiając dalszej współpracy:
- Dość wam powiedziałem – oznajmił szorstko. – Jesteśmy kwita.
- Będziemy, kiedy ja tak powiem! – był na granicy wytrzymałości i Burza wcale mu się nie dziwiła. Nigdy nie widziała go tak zranionego, jak wtedy, gdy Kasamia się go wyrzekła. Nawet nie umiała sobie wyobrazić, jak musiały boleć takie słowa. – A teraz, gadaj!
- Spokojnie, stary, nie zniżajmy się do jego poziomu – Ester próbował go uspokoić, choć sam wyglądał na totalnie zniechęconego. – Nie wypuścimy cię, dopóki nie powiesz nam WSZYSTKIEGO, co wiesz – powiedział do więźnia. – Więc bądź tak miły i oszczędź nam czasu.
Gerwas wahał się jeszcze przez kilka, ciągnących się w nieskończoność minut. Później jednak wyraźnie zdał sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji i zaczął mówić:
- Przez ostatnie pół roku odkryliśmy trzech. Mogę już iść?
- Możesz wyjść w każdej chwili – poinformowała go Burza.
Gerwas wstał, ale zanim zdążył postawić pierwszy krok w kierunku wyjścia, mutanci zastawili mu drogę. Spojrzał z pretensjami na Burzę.
- Ale jeśli chcesz naszej eskorty, musisz odpowiedzieć jeszcze na parę pytań.
- Czego jeszcze chcecie?! Mam podać wam ich adresy, żebyście mogli ich znaleźć, porwać, albo zabić?! Mowy nie ma! Poza tym i tak bym nie mógł. Ich tożsamości są ściśle strzeżoną tajemnicą i nawet mnie nie została ona powierzona.
- Dlaczego polujecie na moją siostrę? – spojrzenie Lukasa było równocześnie opanowane i groźne.
Lepiej uważaj, co na to odpowiesz – pomyślała ze współczuciem. Za każdym razem kiedy rozmawiali o Kasamii, ona (i nie tylko ona) czuła się, jakby stąpała po polu minowym.
- A dlaczego ona poluję na nas? – Gerwas obrócił pytanie, a Lukas odwrócił wzrok. Wszyscy wiedzieli, że nie potrafił odpowiedzieć. – Myślę, że ty sam, możesz odpowiedzieć na tę swoje pytanie. Zresztą, o czym ja mówię? Jestem przekonany, że na naszym miejscu zrobiłbyś dokładnie to samo... chyba, że jesteś głupcem.
- Odszczekaj to! – syknęła bezmyślnie. – Nie zapominaj z kim rozmawiasz, okaż szacunek – dodała prędko, tuszując zakłopotanie.
Odkąd odkryła, że Lukas stał się jej punktem ochrony – co było naturalną koleją rzeczy, skoro się zakochała – musiała bardzo uważać na słowa i czyny, by przypadkiem tego nie ujawnić. Gdyby to zrobiła, byłoby to równoznaczne z tym, że dowiedziałby się o jej uczuciach do niego, a nie chciała mu przecież dokładać problemów.
- Okazuję wam taki szacunek na jaki zasługujecie. Żaden – splunął na nich, a Lukas nie wytrzymał i go zaatakował.
- Nie warto – Ester odciągnął go za ramię.
- Możemy być lepsi od niego – ich spojrzenia się spotkały, a Lukas momentalnie złagodniał. – Jeśli jest wredny to jego wada, nie nasza.
- Lepiej słuchaj tej swojej małej, dobrze ci radzi – mówiąc, Gerwas otarł krew z rozciętego policzka. – Znajcie swoje miejsce, a ono jest na samym dole, na dnie – zaśmiał się niesympatycznie. – I lepiej nie próbujcie podskakiwać, szczeniaki, bo was tak urządzimy, że rodzona matka was nie rozpozna. Znaczy, gdybyście je mieli... oczywiście.
- Ha! Moja mama żyję i ma się świetnie! – Ester był bliski śmiechu. – Nic o nas nie wiesz, prawda?
- Wiem wystarczająco – odparł z rażącą wyższością. – Tak samo jak wy wiecie, że nie macie z nami szans. Nie zapominajcie, że bez waszych mocy, jesteście bezwartościowi, a tak się składa, że my mamy coś, co was tych mocy pozbawia.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...