XX. Jak ty to siekasz, Granger!

340 16 1
                                    

Luna zastanawiała się, gdzie może stworzyć przestrzeń dla Severusa i Hermiony na uwarzenie Oculusa. Teoretycznie miejsce musiało być bezpieczne, na wypadek jakiegoś wybuchu eliksiru, dość przestronne, a jednocześnie takie, które pozwoli im swobodnie pracować. Uporządkowała więc pokój jej rodziców, znajdujący się na górze budynku - zabrała stamtąd wszystkie niepotrzebne klamoty, transmutowała łóżko w stół, na którym mogliby warzyć czy kroić składniki.

- Przygotowałam przestrzeń na górze, możecie tam... czuć się swobodnie - powiedziała Luna.

- Granger, ufam, że jesteś gotowa. W takim razie chodźmy tam, gdzie każe Lovegood - przyznał Snape.

"Przeklęta Lovegood, musiała sobie umyślić miejsce na piętrze?" - pomyślał i poczuł, jak zaczyna przepływać przez niego złość. Chodzenie w całkowitej ciemności po znanej przestrzeni już stanowiło problem, ale teraz miał znaleźć się w zupełnie innej części domu, pokonać nie wiadomo ile schodów, a później jeszcze zejść po nich na dół, by wrócić do swojej piwnicy. O ile trasa między "jego" częścią domu a kuchnią czy łazienka była mu dość znana, to teraz Severus Snape zaczął odczuwać coś na wzór mikro strachu. Tak, był zestresowany, że okaże jakąkolwiek słabość, a kto jak kto, on nie mógł sobie na to pozwolić. Słyszał, jak odsuwają krzesła i zaczynają podnosić się z miejsca.

- Hermiono, pierwsze drzwi na lewo na górze, ja... my zaraz dojdziemy - stwierdziła do przyjaciółki Luna. - Ja wezmę jeszcze coś na dole i muszę... porozmawiać z panem Snapem.

Severus słyszał, jak Granger bez słowa zaczęła odchodzić. Jej zapach był nieco mniej wyczuwalny, co przyniosło falę ulgi.

- Proszę pana... schody są na prawo od drzwi do łazienki, idealnie na wprost. Policzyłam, że na górę prowadzi 27 stopni. Z każdej strony jest poręcz. Gdy wejdzie pan na ostatni, proszę kierować się w lewo. Przy moich stopach to jest jakieś osiem kroków, w przypadku pana może być mniej, by trafić do drzwi - powiedziała ściszonym tonem Lovegood.

Snape tego się nie spodziewał. Pomyślał, że dziewczyna będzie chciała "zaprowadzić go" na górę, prawić jakie dyrdymały o tym, jak świetnie sobie poradzi. Wskazówki były jasne, w stylu tego, co robił. Nigdy nie miał jej za głupią, raczej rozkojarzoną, żyjącą we własnym świetnie. Ale nie za imbecyla pokroju Longbottoma, który mógłby wysadzić całą salę eliksirów w powietrze ze strachu przed nim. I nie za idiotę pokroju Weasleya czy Pottera. Teraz Lovegood naprawdę mu zaimponowała. Wiedział, że powinien wydusić z siebie podziękowania, ale nie byłby w stanie, aby przeszło mu to przez gardło. Tak naprawdę do tej pory ani razu nie powiedział jej, że jest wdzięczny za uratowanie życia. Mimo tego, że przez jego głowę przepływało więcej czarnych myśli i rzeczywiście wolałby zginąć w walce, jakaś drobna część odczuwała coś na wzór radości, że jest mu dane zobaczyć świat przez żadnego z jego przeklętych panów.

- Lovegood, jeśli liczysz, że będę ci teraz dziękował to... -

- Ach, zapomniałabym! Na środku pokoju stoi stół - transmutowałam łóżko moich rodziców. Nie wiem, co jeszcze będzie potrzebne, ale jak coś to Hermiona na pewno sobie poradzi ze sprowadzeniem tego lub coś przetransmutuje. Gdyby coś było potrzebne, będę na dole. Nie chce wam przeszkadzać - dodała Luna, ucinając rozmowę ze Snapem.

- Mhmmm - odburknął pod nosem Severus.

Zaczął odliczać kroki w stronę łazienki, udając, że idzie z absolutnie podniesioną głową, bez obaw o jakieś potknięcie. Gdy wyczuł po lewej stronie drzwi od pomieszczenia, obrócił się. Uznał, że cóż... musi znowu zaufać Lovegood, choć mu się to wcale nie uśmiechało. Zaczął iść prosto, z rękami opuszczonymi przy boku - nie chciał wyglądać, jakby... lunatykował, czy szedł po omacku, i to na widoku tej blondynki. Nie pokonał więcej niż pięciu kroków, gdy uderzył stopą o stopień. "Czyli miała rację" - pomyślał, choć wcześniej nieco obawiał się, że Lovegood być może będzie chciała zrobić z niego durnia. Z drugiej strony wiedział, że gdyby wszedł na schody i rzeczywiście z nich spadł, mógłby się poturbować, a w najlepszym wypadku, złamał sobie kark. Wtedy na nic by się nie przydał dziewczynie.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now