XXIX. Prawda wychodzi na jaw

362 18 4
                                    


Uwaga: w rozdziale pojawiają się opisy dot. krwi oraz otwartych ran, co dla niektórych może być zbyt drastyczne.

Panie Malfoy, proszę opowiedzieć o wydarzeniach z dnia 2 maja 1998 r. Istotne jest, by porównać pana wersję wydarzeń, z historią niektórych świadków - uznał Minister, gdy emocje na sali nieco opadły.

- Przebywałem w Hogwarcie wciąż jako uczeń. Między wydarzeniami z mojego domu a Wielką Bitwą minęło raptem kilka dni, chyba trzy czy cztery. Czarny Pan wysłał mnie ponownie do szkoły, gdzie miałem być pod opieką Severusa Snape'a. Dostaliśmy informację, że Harry Potter pojawił się w Hogsmeade i wezwano nas do Wielkiej Sali. Tę część historii zapewne pan zna Ministrze. Śmierciożercy uciekli, członkowie Zakonu się pojawili, rozpętała się walka. Ot, tyle - stwierdził z lekkim uśmieszkiem Malfoy. "Jak chcesz wiedzieć konkrety Ministrze... pytaj!" - pomyślał chłopak.

- Gdzie pan się znajdował? Pośród której grupy? - padło pytanie.

- Wśród Zakonu. Nie stawiłem się na błoniach, udałem się do Pokoju Życzeń, miałem tam do załatwienia pewną sprawę. A potem walczyłem chwilę w zamku, ogłuszając m.in. Thomasa Webberville czy Johna Littiga, podnóżków Czarnego Pana. Ale posłałem im tylko kilka ogłuszaczy i drętwot.

- Czemu był pan w Pokoju Życzeń?

- Z przyczyn prywatnych - odparł Draco.

- Panie Malfoy, na sali rozpraw nie ma czegoś takiego, jak pańskie sprawy prywatne. Zechce pan odpowiedzieć po dobroci? - uznała jedna z członkiń Wizengamotu.

- Byłem... spotkać się z pewną dziewczyną. Przyszła tam dobrowolnie, od pewnego czasu... byliśmy blisko. Nie ma to związku ze sprawą panie Ministrze - odrzekł chłopak.

- Co było dalej?

- Gdy byłem w Pokoju Życzeń, pojawił się tam Potter ze swoją świtą. Czegoś szukali, teraz już mogę się domyślać, że Horkruksa. Wiem, że wszedł za nimi Nott i Goyle, zapewne znaleźli się tam, bo wcześniej śledzili mnie, a spotkanie dziedzica Malfoyów i Pottera mogłoby być cudownym dowodem zdrady. Mogli podać mój łeb niczym na tacy Czarnemu Panu. Pech chciał, że tak się nie stało, bo Goyle zaczął wszystko palić zaklęciem pożogi i trzeba było uciekać. Potter usłyszał wołania moje i bliskiej mi osoby... pomógł nam się wydostać.


Draco z trudem mógł pozbierać myśli. Opowiadanie o przeżyciach sprzed kilku miesięcy nie był łatwe. Czuł napięcie w swoim ciele, które wzrastało wraz z każdym wspomnieniem jego strachu o życie Luny. Szalejąca pożoga w Pokoju Życzeń była przerażająca sama w sobie, ale fakt, że dziewczynie mogłoby się coś stać, bo była tam z nim... to wręcz sprawiało, że czuł się jakby zdrętwiały. Wiedział od chwili, gdy zobaczył ją skuloną w piwnicy rodzinnego dworu, wiedział, że zrobi jeszcze więcej, niż podejrzewał, by tylko była bezpieczna. Czuł, że byłby w stanie zamordować każdego, kto odważyłby się ją skrzywdzić. Dlatego regularnie wysyłał do niej skrzata, by zapewniał wszystko, co niezbędne, gdy jego nie było w domu.

Nie mógł jej ot, tak uwolnić - wzbudziłoby to podejrzenia, a dodatkowo naraziło ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Tutaj wiedział od Severusa, że nic jej nie grozi. Czarny Pan nie planował jej zabicia - miała to być kara dla jej ojca i szansa na zwabienie Pottera. Tak długo, jak pozostawała żywa, była przydatna. Nie zmieniło to jednak faktu, że Draco i tak drżał o jej życie. Całe szczęście, że skrzat mógł praktycznie niepostrzeżenie dostać się do środka i zajmować nią oraz Ollivanderem, a także przekazywać informacje od chłopaka. Z rozmyślań znowu wyrwał go głos ministra, przywołujący do porządku i wzywający do udzielenia odpowiedzi. Szkoda tylko, że wyłączył swój umysł wobec tego, co działo się na sali na tyle, że nie miał bladego pojęcia, o co pytał sędzia.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now