XLIII. Szczęśliwego Nowego Roku

221 15 5
                                    

Znalazła się w tym miejscu po raz pierwszy w życiu. Nigdy tu nie była, nie znała nawet z opowieści. Piękne, wysokie i dziwnie sześciokątne skały, wyglądały dość posępnie. W końcu był początek stycznia, trudno się dziwić. Morze Północne nigdy nie zachęcało do kąpieli, a o tej porze roku - już w szczególności. Chyba że to nie było Morze Północne. Może to wcale nie była już Anglia?

Nadal nie mając pewności, gdzie się znajduje, ruszyła przed siebie. Jeśli natrafi na jakichś ludzi, może dowie się, w jakim miejscu jest.

Przed nią wyrosły nagle ciasno ułożone bazaltowe kolumny. Bezkresne morze rozbijało się o nie, a wiatr przybrał na sile. Na jednej ze skał stał mężczyzna w falującej szacie do samej ziemi. Z daleka zdawało jej się, że to... nie... niemożliwe. Czemu miałaby się znaleźć w miejscu, w którym przebywałby też on?

Podeszła kilka kroków, a mężczyzna - przynajmniej tak jej się wydawało, że to postać męska, zdawała się zrobić tak samo krok w przepaść.

- Nie skacz, proszę! - krzyknęła z oddali, a jej słowa uniósł wiatr.

Postać odwróciła się, ale nie mogła dostrzec jej twarzy, nie widziała jej wyraźnie. Chciała biec, ale nie mogła, jakby trzymały ją diabelskie sidła.

- Znajdę cię. Już niebawem - odparła postać, której głos był jej dobrze znany. A potem, mężczyzna skoczył w przepaść.

Obudziła się zlana potem. Rozejrzała się po pomieszczeniu i już wiedziała, że to Nora Weasleyów. W pokoju nie było Ginny, bo dziewczyna ostatnie wieczory spędzała z Harrym, mimo zakazów swojej matki. Była tutaj, w miejscu, w którym powinna czuć się bezpieczna.

Usiadła na łóżku, a księżyc wpadał przez niewielkie okno, oświetlając dywan na podłodze.

- To tylko sen - mruknęła sama do siebie. Ale wcale nie była tak pewna. Naprawę miała wrażenie, że znajduje się w tym dziwnym miejscu. Musiała dowiedzieć się, czy ono istnieje, czy rzeczywiście gdzieś w Anglii, Szkocji, Walii bądź Irlandii są takie piękne skały. I jednocześnie... nie mogła pozbyć się wrażenia, że ten mężczyzna dziwnie przypominał jej Severusa Snape'a.

Nie wierzyła we wróżbiarstwo, jak Lavender czy Parvati. Nie umiała przepowiadać przyszłości, a jednak - ten sen był bardzo realny. Czuła wiatr na sobie, unoszące drobinki soli morskiej...

Dotknęła ustami swojej dłoni - była słona. Ale czy pot również nie dawał takiego posmaku?

Wiedziała już, że nie zaśnie tej nocy, a na pewno nie spokojnym, błogim snem. Zresztą - takiego nie doświadczyła od ponad roku. A dziś miał zacząć się nowy, kolejny rok. Był Sylwester, a wraz z nim nowe obawy, nowe trudności.

Hermiona podwinęła rękaw swojej piżamy. Czerwony napis "Szlama" wyryty na jej przedramieniu nawet w blasku księżyca był niezwykle widoczny. Wciąż też go czuła. Pulsował i miała wrażenie, że odbierał jej magię. Podejrzewała, że albo to klątwa Bellatriks, albo sztylet był czymś zatruty. Nie była w stanie nic na to poradzić...

Siedziała w blasku księżyca, zastanawiając się nad znaczeniem swojego snu. Jej myśli ostatnio szybko biegły z jednego tematu do drugiego. W święta rozmawiała z Draco i Luną - żadne z nich nie wiedziało, gdzie znajduje się profesor Snape. I choć od jego uwolnienia minęło kilka miesięcy, pozostał nieuchwytny. Siedzieli przed Norą, a płatki śniegu powoli spadały z nieba. Było pięknie - o ile ktoś byłby w stanie docenić taki widok.

- Draco... miałeś kontakt z profesorem? - zapytała nagle blondyna.

- Nie, milczy. Wysyłałem listy na Spinner's End, nawet tam byłem, ale zero śladów. Jakby się rozpłynął w powietrzu - odparł.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEМесто, где живут истории. Откройте их для себя