XXXVI. Trudne rozmowy

255 15 0
                                    

Hermiona zastygła w bezruchu, wdzięczna, że przyjaciel trzymał ją pod ramię. Ostatnio częściej opadała z sił niż przed wojną. Stwierdzenie Harry'ego, że muszą porozmawiać, wcale nie pomogło jej w zachowaniu spokoju. Albo choćby jego pozorów.

Rozejrzała się, próbując uspokoić skołatane nerwy. "Odkrył wszystko? Będzie się dopytywać?" - kłębiło się w jej głowie. Wolałaby, żeby o nic nie pytał, żeby nie zauważył przytyków Ginny, albo co gorsze... nie dowiedział się o niektórych wydarzeniach sprzed kilku miesięcy.

- Hermiono? - spytał ponownie chłopak, próbując przyciągnąć jej uwagę.

Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała w przepełnione troską zielone tęczówki. Delikatne złote plamki w jego oczach mieniły się na późnopopołudniowym słońcu. Od dawna nie mieli okazji rozmawiać wyłącznie we dwoje... z jednej strony jej tego brakowało, z drugiej zbytnio obawiała się spotkań sam na sam.

- Jasne Harry - odparła, czując, że musi w końcu zareagować. Wiedziała jednak, że w jej głosie pobrzmiewa wielka nuta fałszu.

- Ty zaczniesz, czy ja mam? -

- Nie wiem... to ty uznałeś, że musimy porozmawiać, więc... może zacznij - cedziła słowa, licząc, że odepchnie od siebie widmo tłumaczenia się przed Potterem. Na próżno tylko odwlekałaby to, co nieuniknione.

- Dobrze. Jest kilka spraw, które chciałbym z tobą omówić. Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra, a bez ciebie nie dałbym rady pokonać Voldemorta. Zginąłbym jeszcze podczas poszukiwań horkruksów. Co ja gadam... bez ciebie obaj z Ronem zginęlibyśmy na pierwszym roku! - dodał ze śmiechem. - Prawda jest taka, że... bez ciebie załamałbym się w tym lesie, gdy Ron nas opuścił, gdy wszystko szło nie tak. W Dolinie Godryka nawet szkoda mówić, co by było, gdyby nie twoje wyczucie czasu. Jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób i chcę, żebyś to wiedziała. I nic tego nie zmieni.

Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Kochał ją, tak samo, jak ona jego. A mimo to, bez mrugnięcia okiem oszukiwała go. Trzymała w sekrecie wiele spraw, wiedząc, że gdyby cokolwiek wyszło na jaw, mógłby zmienić swoje uczucia. Nawet, jeśli twierdził, że nic tego nie zmieni.

Przeszli kawałek w stronę kolejnego pagórka, zza którego już kompletnie nie dało się dostrzec domu Luny. Ginny i Ronald najpewniej aportowali się już do Nory, co sprawiło, że Hermiona poczuła się nieco lepiej. Wizja spędzenia kolejnych kilku minut w towarzystwie napastliwych niekiedy przyjaciół nie była tym, czego właśnie potrzebowała. Co innego Harry... z nim czuła się tak bezpiecznie, jak z Luną, a to uczucie nie towarzyszyło jej ostatnio zbyt często.

- Chciałbym wiedzieć, co się dzieje. Co z tobą? Widzę, że nie masz sił, nie masz nastroju, chce ci pomóc. Tylko powiedz, proszę... co mogę zrobić? - spytał Potter.

- Nie da się, Harry. Ale... dziękuję - odparła.

- Nie mów tak, na pewno jakoś się da.

- Nie, ja po prostu... nie umiem odnaleźć się po wojnie. Ale wszystko jest okej - skłamała niemal bez trudu, jakby sama chciała w to uwierzyć.

Próbowała nie raz wmawiać sobie, że przecież jest w porządku. Wygrali wojnę, Voldemort nie żył, większość Śmierciożerców była osadzona w Azkabanie. A mimo to, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Gdy nadchodził wieczór, pojawiały się też myśli tłoczące się w jej głowie. Wyciągające na wierzch najgorsze i najtrudniejsze wspomnienia ostatnich miesięcy.

- No nie wiem, nie wydaje mi się. Ale jeśli jest coś, w czym mogę ci pomóc, to powiedz, proszę - stwierdził Harry, zawieszając się, jakby chciał coś jeszcze dodać.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now