XXXVIII. Ministerstwo Spraw Beznadziejnych

255 14 4
                                    


Piętnaście osób siedziało w wielkiej, nieco posępnej sali w Ministerstwie. Cotygodniowe spotkanie przeciągało się niemal w nieskończoność, a Lavarius Pontus czuł, że to nie będzie zbyt udany dzień. Norbert Walsh z Zarządu Nadzoru Miotlarskiego, przynależącego do Departamentu Transportu Magicznego, od 10 minut rozprawiał o jakichś pierdołach, które nikogo nie interesowały. Dziś był jednak czas, by i Walsh dorzucił swoje trzy grosze i wypełzł wreszcie z małego biura znajdującego się na 6. piętrze Ministerstwa Magii, by "zaszczycić" ich swoją opowieścią o próbie wprowadzenia ograniczeń prędkości w miotłach, by nie rozpędzały się zbytnio.

"Dziś i tak większość wybiera teleportację, idioto" - pomyślał Pontus, spoglądając kątem oka na Davidsona. Miotły stosowane były wybiórczo, najczęściej do celów sportowych lub na krótkie odległości, ale jak widać, Departament Transportu Magicznego uznał, że spróbują przekonać innych, że coś jednak robią.

"Jakbyśmy mieli mało na głowie" - stwierdził w myślach Minister Magii. Od zakończenia wojny minęły już przeszło dwa miesiące, a oni wciąż nie schwytali wszystkich śmierciożerców. Mulciber czy Thorfinn Rowle wciąż pozostawali na wolności, a on chciał szczególnie dopaść tego drugiego. Po tym, co zeznał Draco Malfoy miał ogromną chęć skazać go na pocałunek Dementora.

- Dziękujemy Walsh. Czy ktoś jeszcze ma potrzebę dziś coś powiedzieć? - spytał Kingsley, ale nikt nie zgłosił się. Patrząc po twarzach zgromadzonych, każdy wręcz marzył już o tym, by być wypuszczonym z tego paskudnego pomieszczenia. Shacklebolt myślał dokładnie tak samo. - Nie? Doskonale, w takim razie dziękuję Wam bardzo i do zobaczenia za tydzień, o tej samej porze.

Ciemnoskóry czarodziej w głębi duszy ucieszył się, że tym samym mogą zakończyć spotkanie, które dziś było nikomu nie na rękę. Potrzebował porozmawiać z Pontusem, a obecność trzynastu innych pracowników Ministerstwa była mu zbyteczna.

- Lavariusie, znajdziesz dla mnie chwilkę? - spytał Ministra Magii.

- Chodźmy do mojego gabinetu - odparł.

Wyszli z ciemnej sali konferencyjnej, której szczerze nienawidził. Zanim udało im się pokonać całą trasę do gabinetu Ministra Magii, musieli zatrzymać się kilka razy, by każdy mógł zamienić z Pontusem choć kilka słów, uznając swoje sprawy za najistotniejsze. Nie chcąc pośpieszać ministra, Kingsley wlókł się powoli przez korytarze, mogąc w końcu, pierwszy raz od naprawdę dawna na nowo przyjrzeć się niezwykłej architekturze Ministerstwa.

Każdy detal odnowionych po wojnie korytarzy przykuwał uwagę, choć wielu czarodziejów poruszających się po budynku nawet nie zdawało sobie sprawy, w jak niezwykłym miejscu się znajduje. Shacklebolt już od dawna miał wrażenie, że to miejsce żyje własnym życiem, idealnie dopasowując się do panujących czarodziejskim światem. A prawda była taka, że ministerstwo było nie mniej magiczne i wyjątkowe, co Hogwart. Architektura była tak złożona, że Kingsley doskonale wiedział, że nie jeden czarodziej mógł się zgubić w budynku i nigdy nie znaleźć wyjścia. Do tej pory był pod wrażeniem, że Potter wraz z innymi uczniami poradził sobie zarówno z dostaniem się do Ministerstwa Magii, jak i opuszczeniem Departamentu Tajemnic, gdy byli jeszcze na piątym roku. Nawet dla niego, który od przeszło 20 lat miał stale do czynienia z tym budynkiem, wiele miejsc było niedostępnych, a nawet przerażających. Złożona architektura, liczne zakamarki, schody, przejścia bez wyjścia... czasem nie można było mieć pewności, czy dany korytarz rzeczywiście skręca do konkretnego biura lub departamentu. Dlatego Shacklebolt wolał chodzić głównymi ścieżkami.

W końcu dotarli do gabinetu Pontusa, mieszczącego się na najwyższym piętrze. Nawet w czarodziejskim świecie utarło się, że miejsce szefa jest na samym szczycie, dając poczucie, że czuwa on nad wszystkim i doskonale widzi, co się dzieje. Minęli prywatną sekretarkę Ministra, która jedynie skinęła głową w ich kierunku. Kingsley popchnął duże, ciężkie drewniane drzwi, mocno zdobione wzorami magicznych symboli i scenami z historii czarodziejów. Przepuścił przez złoty, zdobiony próg ministra.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now