- Luna! - Zawołałem do niej z wymuszonym uśmiechem. Nie była daleko od Wielkiej Sali, tylko piętro różnicy. Ale wystarczająco daleko od tego wszystkiego, daleko od ludzi jedzących śniadanie... Daleko od Draco.
- Cześć, Harry. Chciałeś porozmawiać? - Zapytała, machając na pożegnanie drugorocznym z klubu książki. Luna tak ostatnio robiła, spędzała czas z młodszymi uczniami z klubu. To... to miłe, widzieć, jak się zaprzyjaźnia.
- Tak, ja... - Zacząłem, ale przerwałem, gdy kątem oka dostrzegłem barwnego chrząszcza. Taki chrząszcz nie występuje w Szkocji, wątpliwe, by występował na którejkolwiek z wysp wokół Wielkiej Brytanii. Wyciągnąłem różdżkę. - Muffliato.
Żuk próbował się zbliżyć, ale po tym, jak drugoklasiści wkładają palce do uszu, wiedziałem, że nas nie usłyszy.
Nieważne, miałem pilniejsze sprawy niż zajmowanie się nią w tej chwili.
Luna spojrzała przez ramię i wydała z siebie radosny dźwięk, gdy odkryła za sobą ławkę. Usiadła, wygładzając spódnicę jednym ruchem.
- Nie jest ci zimno? - Wskazałem na białą pokrywę śniegu na zewnątrz. Wiatr idealnie zgrał się w czasie, by uderzyć we mnie tysiącem lodowych odłamków gorzkich, szkockich wichrów, które groziły, że doprowadzą moją twarz do czerwoności. Peleryny z Hogwartu były cienkie, przeznaczone do noszenia przez cały rok, niezależnie od pogody. W rezultacie były wygodne w lecie, ale karcące dla dziewcząt w zimie. Zwłaszcza takich jak Luna, które nie przychodziły do szkoły w grubych legginsach zamiast spódnic.
- Mnie jest raczej wygodnie. Dziękuję, że pytasz. - Powiedziała, klepiąc miejsce obok siebie, które zająłem. - O czym chciałeś porozmawiać?
Bez chwili żadnej przerwy, odpowiedziałem.
- Pójdziesz ze mną na bal Yule?
- Z przyjemnością, Harry.
Oto właśnie. Bez wahania. Nawet nie mrugnęła między moim pytaniem a odpowiedzią, jakby się tego spodziewała. I nie było żadnych...
- Myślałam, że zapytasz Draco?
No i proszę.
Mój uśmiech się rozpadł, a policzki zapłonęły. Nie było to pieczenie zmieniające kolor, ale pieczenie, które towarzyszy startowi w pierwszym wyścigu, pieczenie po zbudowaniu całej szafy od zera. Pieczenie napiętych mięśni.
Co by się stało, gdybym został przy stole?
- On... myślał, że żartuję... a ja nie mogłem... jak mogłem? Na oczach...? - Spojrzałem w górę na szare niebo, wciągając powietrze z drżeniem. - Jestem taki głupi.
Bolało.
- Luna, tak mi przykro. Wykorzystuję cię, by pogodzić się z odtrąceniem. - Zakrztusiłem się ostatnim słowem, ale powoli uniosłem rękę i wymierzyłem sobie solidny policzek. - Nie krępuj się być na mnie zła.
- Zawsze chciałam chodzić na imprezy z przyjaciółmi. - Luna powiedziała ni stąd ni zowąd, nawet nie patrząc bezpośrednio na mnie. Była rozkojarzona, jakby nawet nie usłyszała tego, co właśnie powiedziałem. - Nigdy wcześniej nie zostałam na żadną zaproszona.
- ... Hę? - Odwróciłem głowę, na wpół spodziewając się, że coś tam jest, aby wyjaśnić, dlaczego Luna odwraca wzrok. Ale nie znalazłem nic poza pustym korytarzem.
- Będę musiała poprosić tatę o sukienkę. - Rozmyślała, jej tematy zmieniały się jak zepsuty mikser ustawiony na najwyższe obroty.
O nie, nie wyda pieniędzy na sukienkę!
YOU ARE READING
(4) Harry Potter and One Normal Year. Please? || tłumaczenie Harry Potter
FanfictionTrzeci rok przyszedł i odszedł, teraz czas na na czwarty. Rok smoków, fikuśnych szat i desperackiego nie-uczestniczenia w Turnieju Trójmagicznym! Rok aby uczyć się nowych zaklęć ale z pewnością nie czas na przyznanie się do zauroczenia jakie miałem...