𝐏𝐈𝐄𝐑𝐖𝐒𝐙𝐘⋆˚

629 23 22
                                    

Max 20:30 Monako.

Aktualnie leżę w salonie, pogrywając w jakąś strzelankę na playstation słuchając muzyki, i oczekując na mojego przyjaciela z drużyny. Skurwiel wyciągnął mnie z mojej jaskini na imprezę, na którą nie śpieszy mi się iść. Wolę zostać sam grając w bezsensowne gry i upijając się w samotności, niż patrzeć się na liżące się pary z zazdrością. Dlaczego z zazdrością? Sam się zastanawiam. Może dlatego że nigdy nie doświadczyłem prawdziwej miłości, pełnej uczuć, zwykle wszystko trwa jedną noc, i kończy się porankiem. Chciałbym doświadczyć czegoś dłuższego, i namiętnego, co mnie zatrzymuje? Brak kandydata, nie kandydatki. Z moich rozmyśleń, wyrwał mnie głos otwierających się drzwi, a potem głos mojego najlepszego przyjaciela

-Cześć kochanyyy!- uśmiecha się, patrząc na mnie.- Wstawaj, bo idziemy znaleźć ci jakiegoś ślicznego armaro! – rzuca we mnie marynarką, i podchodzi podając rękę, którą chwytam, tym samym wstając. Wyłączam na szybko grę, zakładając marynarkę na moją białą koszulę. Nie wyobrażam sobie innego stroju do klubu niż spodni garniturowych, koszuli i ewentualnie marynarki, bo jak się najebać, to tylko z klasą. Ubieram na szybko białe buty, i wychodzę z przyjacielem zamykając dom.

-Dobrze wiesz że nie potrzebuję nikogo.- mówię wsiadając do jego ciemnego auta, i odsuwam się oczywiście fotelem, za co jestem obrażony kilkoma wyzwiskami. -Każdy wie że potrzebujesz jakiegoś kolegi bo umrzesz w tej samotności, i przestań rozkładać się w tym aucie jakby było twoje, Varstapenie.- Syknął w moją stronę ruszając autem pod jeden z największych klubów w stolicy.-

-Moje, twoje, nasze i wspólne.- uśmiechnąłem się kładąc nogi na przodzie.- Czuję się wspaniale będąc samotnym! – krzyczę sarkastycznie, po kilku minutach wysiadając z auta, i kierując się z nim do klubu, idąc w stronę prywatnej loży, gdzie czekają już na nich inni kierowcy. Ci z Ferrari też, a właściwie TEN z Ferrari. Carlos mi totalnie nie przeszkadza, za to ten irytujący pianista przeciwnie. Gdybym mógł wyjebałbym go z mojego wszechświatu. Siadam niedaleko Norrisa chwytając mojito, który jest moim ulubionym napojem ze wszystkich. Podnoszę wzrok, skanując Monakijczyka lodowatym spojrzeniem i łapiąc chwilę kontakt wzrokowy, dalej popijając drinka. Wgapiamy się tak chwilę tocząc walkę na mrugnięcie, którą oczywiście wygrywam. Powiedzmy szczerze, czy mogło być inaczej? Oczywiście że nie. – Słabiak.- mruknąłem w jego stronę uśmiechając się dumny -Arogancki, i zadłużony w sobie. – odpowiedział. Zaczyna mnie już denerwować.- Bynajmniej nie jestem dziecinny. – Odpowiadam przekonany.- Kto tu jest dziecinny? – odpowiedział. Otwieram już usta aby mu dowalić, lecz dostaję z ramienia od Norrisa.- No kurwa stary.- powiedziałem oddając mu dwa razy mocniej.- NO IDIOTA? – krzyknął Lando, rzucając się na mnie, i okładając mnie pięściami, oczywiście dla żartu, lubimy się z Norrisem, po chwili obydwoje wybuchamy śmiechem odsuwając się, podnoszę znów wzrok, i brakowało mi Charlesa. -dzieciak się poszedł popłakać.- parsknąłem śmiechem pijąc drugiego drinka.-

-Zagrajmy w butelkę! – rzucił chyba jedyny trzeźwy- Japończyk. Każdy się o dziwo zgodził, a ja musiałem wyzerować butelkę czystej by było czym kręcić. W tym samym czasie wrócił Leclerc, dołączając się do gry. Pierwsza runda, druga, trzecia aż wreszcie wylosowało moją ulubioną postać- Manokańczyka.

-To Charlie, co powiesz na pytanie? – odparłem mając idealne pytanie.- Wiesz misiu, chyba wezmę wyzwanie.- szczerzy się do mnie,- nici z planu.- Mruknąłem.- Co powiesz...- chcę wymyśleć coś co go ośmieszy.- Daj mi swój odblokowany telefon na 10 minut.- mówię to i od razu wystawiam dłoń po niego.-

-Chyba cię dupa piecze.- mruknął chowając od razu telefon, na tyły jego dresów. Właśnie, dresów, jak można ubrać się w dresy do klubu?.- Dawaj ten telefon i zamknij się na chwile bo jesteś irytujący. .- wyciągam dalej dłoń, zaciskając zęby.

-Nie dam ci, tam są moje rzeczy prywatne.- mruknął.- i o to chodzi. Przysuwam się i wsuwam dłoń w jego tylnią kieszeń, wyciągam telefon ściskając jego pośladek na co chłopak sapnął.- a teraz grzecznie odblokuj.- podaje mu, co brunet wykonuje. Jak piesek. Uśmiecham się zadowolony i siadam na fotelu.- grajcie sobie.- wchodzę w galerię i patrzę na zdjęcia, czując spojrzenie Charlesa na mnie.- Szukam jakiś jego żałosnych zdjęć, a wszystkie które znajduje wysyłam sobie na telefon zapisując. O dziwo znalazłem też kilka softów, również zapisałem je na swoim urządzeniu.- Dlaczego? Jaki pijany by się nad tym zastanawiał? Potem pisze tweeta i zostawiam w nim swoje zdjęcie.-

Dobra już koniec.- patrzę na mówiącego to starszego, i o dziwo oddaje mu telefon. Przeglądam zdjęcia, na softy poświęcam więcej czasu. Nic nie mówiąc ciało miał śliczne, ale nic innego. Puszczalska szmata. Przyglądałem się tak chwilę i nie zauważyłem obecności Daniela, który również wpatrywał się w ekran.

-Starsi cię kręcą, Maxiu?- prychnął biorąc swojego drinka i rozkładając się na sofie obok mnie. Jak chuj się zarumieniłem wyłączając telefon i wkładając go do kieszeni.- Może i kręcą mnie młodsi, no ale na pewno nie Leclerc. – odparłem szybko i zacząłem wstawać, żegnając się. Impreza była szybka, dla mnie nie potrzebna, chociaż zdjęcia które znalazłem, no jedyna fajna rzecz tutaj. Byłem pijany, nie miałem swojego auta, a do domu miałem jakieś 15 minut z buta. Czy byłem aż tak pijany by pomylić trasy? Wątpię. Jak pomyślałem tak zrobiłem, więc zacząłem iść po chodnikach w stronę domu, co jakiś czas sprawdzając lokalizacje na telefonie. Nie uśmiechało się mi zgubić, chciałem szybko dojść do domu, umyć się, nakarmić psa i położyć spać. Po 15 minutach spacerku, wyciągnąłem już klucze, wchodząc do domu. Powitał mnie mój dobermański przyjaciel, którego chwilę pogłaskałem, i udałem się do łazienki. Szybki prysznic, nakarmienie psa, wyjście na spacer zajęło mi 2 godziny. Wreszcie nadszedł czas na odpoczynek, którego w chuj pragnąłem. Położyłem się z telefonem w ręku, i zacząłem przeglądać tiktoka. Wyświetliło mi się parę filmików z hasztagiem Lestappen. To śmieszne że ludzie nasz shipują, bynajmniej dla mnie. Wszedłem w hasztag i zacząłem przeglądać filmiki. Niektóre to były teorie, inne edity, pojawiły się też kawałki książek z tą tematyką na wattpadzie. Parsknąłem cicho śmiechem, widząc treść jednej z książek. Czy ją przeczytałem? Zgadza się. Od razu po tym zasnąłem, z ręką na brzuchu leżącego obok psa. 

                                                      ────────· ・🏎・ · ────────            

O 9:23 miałem dość bolesny poranek. Ból głowy, i brzucha dawał swoje oznaki. Szybki prysznic i przebranie się w szare dresy nie pomogło. Mama zawsze uczyła mnie aby NIE jeść tabletek na czczo, więc tego nie robię. Przygotowuję w kuchni jedzenie dla psa, jak i robię tosty dla siebie. Cztery kanapki całkowicie wystarczą. Sięgam po tabletki i idą do salonu rozkładając się na sofie, i zabierając się za jedzenie podczas oglądania jakiegoś serialu o wilkołakach. Odkładam pusty talerz i biorę tabletkę połykając ją, i popijając zwykłą wodą gazowaną. Chwytam za telefon i odczytuję parę wiadomości od Manokańskiego kierowcy Ferrari, mają one treści wyzywające, i błagające o usunięcie zdjęć. Oczywiście że tego nie zrobię, więc zostawiam starszego na wyświetlonej. Odpisuję na szybko mamie, i zabieram się już za oglądanie serialu lecącego na netflixie.

                                                      ────────· ・🏎・ · ────────

Co sądzicie o pierwszym rozdziale? Lowki Emilia <3

𝐇𝐞 𝐦𝐚𝐤𝐞𝐬 𝐦𝐞 𝐬𝐡𝐢𝐧𝐞 𝐥𝐢𝐤𝐞 𝐝𝐢𝐚𝐦𝐨𝐧𝐝. | Lestappen pl.Where stories live. Discover now