𝐏𝐈𝐀𝐓𝐘⊹ 。˚

444 19 27
                                    

Max 19:44 Las Vegas.


Wieczorne wyścigi, to to co kocham najbardziej. Cały klimat, który polega na ciemnym niebie, błyskach i głosie silników jest niesamowity, i oddaje to bardziej niż te w południe. Szybka jazda po zwycięstwo, to mój plan na każdy wyścig, praktycznie zawsze skuteczny, tak też było dziś. Zająłem pierwsze miejsce, zaraz za mną Leclerc, a za nim Norris. Wzajemnie polewaliśmy się szampanem z napisem Redbull. Szczerze? Jestem tak cholernie dumny z tego co osiągnąłem. Poprzytulaliśmy się w 3 i umówiliśmy się na wypad. Dokładnie nie wiemy gdzie, gdzie dojdziemy tam zostaniemy.

Schodzę z podium i kieruję się do fanów, gdzie rozdaję chwilę autografy dla fanów, następnie zmierzam do garażu.

Jak ten czas tak szybko mija? Dopiero wygrałem wyścig, i świętowałem, a teraz idę z dwoma dzieciakami w strone Hollywood. Na googlemaps pokazuje dwie godziny pieszo, lecz jestem pewien że z ich tempem dojdziemy w jedną okrągłą godzinę. To jak oni zapierdalają, i jak ja się męczę jest nie do pojęcia- naprawdę mam już dość.

-Maksiu co tak cicho jesteś słonko?- odwróciłem głowę w stronę szeroko uśmiechniętego Charlesa Leclerca. Wesoły uśmiech, lekkie rumieńce i ciemne okulary na nosie. To wszystko dawało mu dodatkową atrakcyjność.

-Po prostu jak wy możecie tak zapierdalać tymi nogami? - staję na chwilę aby odpocząć i biorę kilka łyków mojego ulubionego napoju, czyli mojito, które miałem w butelce po liptonie.

-Po prostu nie masz formy.- uśmiechnął się ponownie, i wystawił rękę. Od razu dałem mu butelkę patrząc jak ten pije, a potem mi ją oddaje lekko ocierając kciukiem usta. Słodkie. Podbiegam i obejmuję dwójkę ramieniem, stojąc po środku

-Może formy nie mam, ale za to mam siłę, i mięśnie.- zdejmuję rękę z ramiona Norrisa, i podnoszę Leclerca na tak zwaną pannę młodą. O dziwo kierowca Ferrari nie protestował, tylko objął rękoma mój kark, kładac głowę uśmiechnięty na moim ramieniu.

-Kochani, ja naprawdę nie chcę patrzeć tam na żadne seksy, jak w the kissing booth, błagam was.- popatrzył na nas Lando, a my parsknęliśmy głośno śmiechem. Nie chciałbym żebyś patrzył.

-To zamkniesz oczy.- parsknął pijany Charles, wtulając nos w moją ciemną bluzę z napisem winners takes it all.

-MAX, CHARLES CZY WY COŚ ROBICIE JAK NIKT NIE PATRZY?- krzyknął najniższy patrząc na nas z wkurwem.- I JA NIC NIE WIEM?- dodał uderzając mnie w żebra.

-No bo nie mówiliśmy ci o naszych sprawach co gdzie i jak robimy.- wzruszyłem ramionami żartując, i przyciskając głowę bruneta do swojej piersi, schodząc po schodkach obok napisu Hollywood.

-JESTEŚCIE OKROPNI?- wyprzedził naszą dwójkę śmiejącą się, i poszedł usiąść obok liter, z resztą my za nim. Oparłem się plecami o literę O, poprawiając bruneta na swoich kolanach, i głaszcząc go lekko po głowie. Robię zdjęcie i ustawiam na tapetę mojego telefonu.

-Nie jesteśmy okropni, tylko jeszcze nie wyautowaliśmy się.- wzruszam ramionami, czując jak młodszy suwa dłonią pod moja bluzą, napinam mięśnie rozluzowując ramiona i poprawiając głowe opartą o napis.-

-CZYLI WY JESTEŚCIE RAZEM?- popatrzył się na nas z lekkim przerażeniem. – Przecież wcześniej prawie się zabijaliście samym wzrokiem?

-Parsknąłem śmiechem, chwytając dłoń chłopaka, i sprowadzając ją znów na mięśnie, ponieważ ciagle sunęła się w górę, co w tych miejscach poskutkowałoby na mnie za bardzo. Chłopak mruknął niezadowolony, i dalej zarysowuje palcem moje mieśnie.

-NOSZ KURWA CHŁOPAKI, JEST TEN ZWIĄZEK CZY NIE MA?- warknął trochę głośniej zirytowany Lando.

-No oczywiście że jest!- odsunął się trochę Leclerc, a ja wstałem, zrzucając go lekko z siebie, i odchodząc na kawałek. Mam kontakty. Kocham te plusy bycia popularnym. Kilka telefonów i potrafiłem zarezerwować całe kino na jutro, jak i Arctic Monkeys, którzy dadzą prywatny koncert. Trzy przelewy i wracam.

-Leclerc, cholero mała zostaw moje mojito.- podnoszę go lekko i zabieram mu butelkę zakręcając.- Takie picie nie jest dla dzieci.- parsknąłem i ponownie siadłem tym razem już na kocu, lecz znów z starszym na kolanach, nachyliłem się lekko do jego ucha.- Czy mogę wyrwać pana jutro o 18? – powiedziałem cicho, czekając na jego odpowiedź. Uśmiechnął się, i pokiwał głową. Odsunąłem się od razu, wtulając go mocno w swój tors.

──────── · ・🏎・ · ────────

Krótszy przepraszam...


𝐇𝐞 𝐦𝐚𝐤𝐞𝐬 𝐦𝐞 𝐬𝐡𝐢𝐧𝐞 𝐥𝐢𝐤𝐞 𝐝𝐢𝐚𝐦𝐨𝐧𝐝. | Lestappen pl.Where stories live. Discover now