𝐃𝐙𝐈𝐄𝐒𝐈𝐀𝐓𝐘 ⁺ 。˚

235 12 1
                                    

Max 21:15 Monako

Wyglądał dziś idealnie. Tak jak zawsze zresztą. Uwielbiałem jego styl, szerokie spodnie, których nogawki nachodziły na nogi, i elegancka u góry rozpięta koszula. Jego włosy były w nieładzie- tym samym wyglądały cudnie. Cały czas trzymałem go za dłoń, którą gładziłem swoim kciukiem z szerokim uśmiechem. Podałem mu wino, które przyniósł kelner. Stukneliśmy się kieliszkami i obydwoje zabraliśmy kilka łyków. Charles wybrał pozycję z menu, ja wziąłem to co on, czyli zapiekanego kurczaka w sosie słodko kwaśnym, wraz z grillowanymi warzywami i ryżem. Nawiązaliśmy szybki kontakt wzrokowy, brunet szczerze się uśmiechał. Uwielbiałem go uśmiechniętego. Zaplanowałem nam cały wieczór, i może noc. Pierw spędzimy chwilę w restauracji, a następnie chciałbym wziąć go na lodowisko, które ówcześnie zarezerwowałem na godzinę. Wiem że monakijczyk uwielbia jeździć na łyżwach, ja nie umiem tego robić. Trudno mi utrzymać równowagę. Chciałbym również obejrzeć z nim spadające gwiazdy, z mojego balkonu w domu. Chciałbym spytać Charlesa o związek. Czym dla mnie jest związek? Związek to relacja, która musi zawierać szczerość, i przede wszystkim zaufanie. Ważne w nim jest również spełnianie swoich zapotrzebowani, opiekowanie się drugą osobą, oraz wspólne pokonywanie problemów. Jestem gotów zaoferować to wszystko mojemu Charlesowi. Jestem gotów opiekować się nim gdy będzie chory, jestem gotów być dla niego na zawołanie. Jestem gotów być z nim, nie zważając na wszystko. Jestem gotów oddać się cały dla niego, będę dawać mu tyle uwagi ile tylko mogę. Chce mieć już mojego Charliego, przytulać, i pocieszać go gdy będzie źle. Chce być dla niego wsparciem i materiałem do założenia rodziny. Z zamyślenia wyrwał mnie głos monakijczyka. Jak ci się leciało, Maxy?- zapytał uprzejmie na co ja się uśmiechnąłem. -Było całkiem okej Cha, od Lando wiem że byłeś wkurwiony, co się stało?- zapytałem opierając podbródek o rękę, i wpatrując się w jego zielone oczy.- Po prostu chyba jestem zestresowany nowym sezonem, i tym co przyniesie mi dalej życie.- Parsknął sucho śmiechem, odbierając swoje danie od kelnera, i łapiąc za sztućce. -Na pewno będzie okej, wyluzuj Leeeeclerc.- Klepnąłem go w udo, zabierając rękę i również zabierając się za jedzenie. Następnie dostaliśmy dolewkę wina, wraz z deserem, który wybrał młodszy. Był dobry, w sensie oczywiście deser. Canele. To takie małe ciastko, o smaku rumu i wanilii, z budyniowym środkiem. To ulubiony deser Charlesa. Rozmawialiśmy o następnym sezonie, o zainteresowaniach chłopaka, jak również o tych moich. Zapłaciłem za naszą dwójkę, odsuwając krzesło, a potem dosuwając je do stołu, podchodząc do wieszaka i biorąc swój czarny płaszcz, zakładając go, a potem pomagając założyć Charlesowi jego kurtkę. Wyszedłem wraz z chłopakiem z restauracji, obejmując go ciasno w pasie. -Przejdziemy się do miasta, to tylko kilka kroków, a i tak nie wrócimy autem, piliśmy.- Parsknąłem kierując się na chodnik, i powoli idąc kostką, trzymając ciągle przy sobie zaciekawionego chłopaka.- Gdzie idziemy?- spytał się wyrywając się lekko i biegnąc do przodu, smiejąc się przy tym.- Idziemy pojeździć, dowiedziałem się że lubisz to robić.- podbiegłem do chłopaka, chwytając go mocno w pasie.-Że na gokarty? Jesteśmy przypici!- prychnął obejmując mnie lekko.-Pojeździc, w sensie na łyżwach cioto.- uderzyłem go w tył głowy śmiejąc się głośno.

Charles Marc Hervé Percival Leclerc, jest moim szczęściem, i definicją miłości.

──────── · ・🏎・ · ────────

3/?

𝐇𝐞 𝐦𝐚𝐤𝐞𝐬 𝐦𝐞 𝐬𝐡𝐢𝐧𝐞 𝐥𝐢𝐤𝐞 𝐝𝐢𝐚𝐦𝐨𝐧𝐝. | Lestappen pl.Where stories live. Discover now