AARVAND JEŹDZIŁ KONNO

200 5 6
                                    

Zjadłam dwa kawałki pizzy. Byłam nażarta. Dni mijały szybciutko. Jeszcze dwa tygodnie do szkoły. Przyszła do nas paczka.

- Aarvand! - wydarłam się na zdarcie gardła.

- Wiem, słyszę. - objął mnie w talii, obrócił i pocałował moją pierś pozostawiając na niej malinkę. Dalej byłam w staniku.  Wręczył mi pudeło kartonu.

- A to z jakiej okazji? - zdziwilam się.

- Spóźniony prezent urodzinowy.

- Ale wy nie macie w trady-

- Ćśśś... To twoja osiemnasta, nie?

Aarvand usiadł wyczekująco na kanapie. Otworzyłam karton. Była w nim wielka kostka czekolady. Ale Aarvand nie dał mi przekąski.

- Mogę się nią podzie-

- Nie. Masz zjeść ją sama. Jak ją zjesz to wtedy będziesz miała prezent. Powodzenia.

Uśmiechnięty wstał i zmierzwił mi włosy.

Nazajutrz Aarvand zrobił mi o wiele ostrzejszy trening, pomimo zakwasów.

- Trzymaj tą pieprzoną łydę w miejscu! - darł się. - Ty jesteś jakaś niedorozwinięta?

Albo:

- Zaraz tobie pierdolnę tym batem, nie jemu. Plecy prosto, bo ci kija w dupę wsadzę.

Było jeszcze:

- Biodrami pchaj konia, to trochę jak prze seksie, jak cię uczyłem. No ale nie skacz po tym siodle od przodu do tyłu od prawej do lewej, na wszystkie, kurwa, strony świata!

I :

- Anglezując nie wstajesz z krzesła, tylko unosisz biodra do góry. Zatrzymaj go. - zatrzymałam. Aarvand pokierował moimi biodrami, na powtórki. - No i dobrze. Zjedź na prawą ścianę. Daj prawą łydę do tyłu i go ściśnij.

Ścisnęłam. Ruszył mi galopem.

- Kurwa, Siwy, ja pierdolę, stój!

Niechcący skręciłam w stojak, Siwy wylamał i pobiegł do Aarvanda, gdzie spadłam w jego ręce. Gdyby nie jego refleks leżałabym na ziemi.

- Jeszcze raz. - powiedział. - Jak nie wysiedzisz, rób półsiad, tylko nie spinaj tych jebanych nóg. Już ci nawet łydy mogą latać, ale nie chcę, żebyś spadła, okej? Siwy ma wymagający galop. Sam kiedyś na nim jeździłem.

- Co? - zapytałam zdziwiona.

- Tak, ma osiemnaście lat. Jak ty. 

- O jejku. - pisnęłam i przytuliłam się do jego szyi. Zapomniałam o zakwasach.

- Dobra, lecisz kłus, półsiad na drągi, już.

Po jeździe wzięłam prysznic, Aarvand dał mi ubrania na przebranie. W szatni było kilka łazienek, więc po jeździe bez problemu można było wziąć odświeżający prysznic.

Pojechaliśmy do domu. Zobaczyłam blok czekolady. Westchnęłam. Ciekawość zżerała mnie od środka, co w nim było. Wzięłam kawałem i "cmokałam" go z pół godziny pod telewizorem, oglądając jakiś film. Film szesnaście plus. Przyszedł Tux.

- O Jezu, dziewczynko, wyłącz ten film. - powiedział starając się odebrać mi pilota.

- Nie! Już był seks, już widziałam. I przeżyłam.

- Ale to szesnaście plus, a ty masz czternaście.

- Czternaście plus cztery, odsuń się bo dostaniesz z kopa. - położyłam się.

Nasza KrólewnaWhere stories live. Discover now