5

167 6 28
                                    

Kiedy poczułam uderzenie w plecy, przy moim uchu rozległ się udawany wysoki pisk Oliviera.

-Cześć Olivio. Co u ciebie kochana? -Wydarł się jak jakaś zepsuta katarynka.

-Czesć. Czemu cię nie było? - Ominęłam odpowiedzi na jego pytanie.

-Wiesz.. złamałem sobie rękę dzień przed rokiem szkolnym, więc dostałem zwolnienie lekarskie i powiedziano mi bym nie przeciążał przez kilka dni tego ramienia - powiedział i klepnął się w swoje lewe ramię.

-Ty jesteś niemożliwy. Jak do tego doszło?- Zapytałam.

-No wiesz Ee.. Jeden typek na wyścigach - tu powiedział trochę ciszej. - Się wkurwił, że przegrał 15 tysięcy, więc złamał mi rękę. Oczywiście Adrien go zawiesił na dwa tygodnie.

Zachichotałam tylko i ruszyliśmy na lekcje by po nich pójść od razu na stołówkę do naszego stolika. Gdy tylko usiadłam i piłam wodę ktoś ją bardzo mocno ścisnął z czego ciecz rozprysła się na wszystkie strony i oblała również siedzącego obok Oliviera. Spojrzałam na sprawcę i uśmiechnęłam się szyderczo.

-Jak tam Olivia - powiedziałam do niej. - Jesteś tak biedna, że musisz jeździć bo nikt się tobą nie interesuje?

Ta tylko się rozwścieczyła i odeszła zostawiając mój stolik w spokoju.

- O co chodzi? Zmieniłyście się imionami?

-Przed wczoraj się za mnie podszyła, że to ona jeździ, więc ją wyrzucili - odpowiedziałam wymyślając plan zemsty. Wiedziałam, że dzisiaj ubrała się w swój drogi strój by zaimponować Marcusowi, a ja to wykorzystam.

Gdy wracałam na lekcję to jeszcze na przerwie kupiłam sok porzeczkowy. Odkręciłam go tak, aby po przyspieszeniu tempa, przypadkowo wpaść na Lilly plamiąc przy tym jej strój. Gdy ją zauważyłam po cichu zaczęłam wykonywać swój niecny plan i w nią wbiegłam całkiem przypadkiem zaciskając butelkę tak by poplamić jej plecy.

-O Jezu przepraszam. Nic ci nie jest? Sorry ale śpieszyłam się na zajęcia. Może plama zniknie jak poczekasz na wietrze. Powinna wyschnąć - zaczęłam spanikowana.

-Weź się zamknij i odpierdol dziwko - rzuciła i ruszyła przed siebie z tą wielką plamą.

Gdy usiadłyśmy na miejscach każdemu kazałam przeczytać na kartce co napisałam.

"Nie mówcie jej co ma na plecach, tylko udawajcie że ją podrywacie"

Kiedy już wszyscy przeczytali oprócz Lilly wyrzucili ją do kosza. Ktoś zagwizdał i powiedział.

-Lilly, jak pięknie wyglądasz dziś w tym stroju. Piękniejszej nie widziałem - powiedział Jack i cała klasa się zaśmiała.

-Zajmij się sobą - rzuciła.

Gdy lekcja minęła poszłam z moim przyjacielem na murek. Usiedliśmy tam, on wyciągnął papierosa i się zaciągnął.

-Chciałbym Ci przedstawić nowego uczestnika na zawodach, a mojego kuzyna - powiedział.

-Kim on jest? - Zapytałam.

-To Marcus, potrzebuje pieniędzy na swoją matkę. Ojciec zostawił ich gdy on miał 5 lat, a u jego matki wyszedł rak. Teraz chce zarobić dużo pieniędzy, by móc jej pomóc. Może chodzić, ogólnie mówić też i się sama załatwiać w toalecie, ale nie ma siły, żeby już zrobić jedzenie, więc robi wszystko by było jej dobrze - wyjaśnił.

Mnie, aż zmroziło krew w żyłach. Jak ja mogłam mu powiedzieć, że wybiorę sumę taką jaka mu się nie śni, by zobaczył, że jestem kimś.

-Oo właśnie idzie - powiedział i zaczął machać mu papierosem w dłoni, by zobaczył gdzie siedzimy.

ŚcigaczeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora