20

90 5 0
                                    

- Zatem, ruszajmy. Mamy mało czasu - powiedział idąc w stronę swojego motoru.

Z przyzwyczajenia pod sukienkę wcześniej ubrałam krótkie spodenki, dzięki czemu absolutnie nie obawiałam się jazdy tego typu pojazdem.

Usiadłam za chłopakiem wtulając się w jego plecy. Ten po upewnieniu się, że znajduję się tuż za nim, wyjechał na drogę kierując się w tylko jego znanym kierunku. Nie zastanawiałam się, gdzie mnie zabiera. Ufałam mu, jak nikomu innemu.

Nie wiem ile czasu jechaliśmy. Przez całą drogę byłam pochłonięta myślami, nie zważając na to, co dzieje się w realnym świecie.

Marcus zatrzymał motycykl, po czym bez zbędnego przedłużania zszedł z pojazdu, co również uczyniłam.

Nie miałam pojęcia, gdzie mnie zabrał, ale skądś kojarzyłam tę okolicę. Chłopak jednak szybko rozwiał moje wszelkie wątpliwości mówiąc:

- Często bywałem tutaj jako dziecko, w celu kupienia dobrej kawy. Była to moja ulubiona kawiarnia.

- Wydaje mi się, że kiedyś tutaj byłam - odparłam, na co lekko przytaknął głową, po czym wystawił rękę w moją stronę. Bez zastanowienia złączyłam ją z moją.

Od razu poczułam przyjemne motyle w moim brzuchu, przy nim te uczucie było mi już dobrze znajome. Nie przeszkadzało mi to, wręcz uwielbiałam jego bliskość i to jak na mnie działał.

Ruszyliśmy w stronę przyjaznego budynku. Po wejściu śmiało można było stwierdzić, że wnętrze kawiarenki jest bardzo przytulne. Do moich nozdrzy od razu wpadł zapach dobrej, domowej kawy.

Razem zajęliśmy miejsca przy oknie. Nawet nie zauważyłam kiedy dostałam kartę dań, w celu wybrania napoju. Nie byłam jakoś wyjątkowo głodna, dlatego zdecydowałam się wziąć jedynie mrożoną kawę.

Po kilku minutach na naszym stoliku można było zauważyć dwa, identyczne kubki z wymalowanym kotem po boku naczynia.

Wzięłam jeden z nich do ręki by się ogrzać i upić łyk napoju. Chłopak patrzył na mnie nie ruszając się o centymetr.

- Mam coś na twarzy? - Zapytałam odwracając się w stronę widoku za oknem.

- Skądże, po prostu się zamyśliłem - odparł chwilę później.

Obróciłam się w jego stronę chcąc podziwiać jego uśmiech.

- Muszę Ci coś powiedzieć - wyznał. - Ale na spokojnie wypij to co masz, pojedziemy w przeznaczone do takiej rozmowy miejsce, a później na domówkę Oliviera. Bez pośpiechu.

- Jasne, mam się bać?

- Nie, oczywiście że nie - odpowiedział śmiejąc się cicho. - To nic strasznego.

- Okej, w takim razie za chwilę możemy stąd iść, tylko dopije kawę - oznajmiłam biorąc łyk picia.

Ten tylko przytaknął, po czym sam zajął się dokańczaniem swojego napoju.

Kilka minut później wyszliśmy z budynku, aby następnie wyjechać motocyklem na ruchliwą drogę. Pomimo dosyć późnej godziny, samochody nadal jeździły w dużych ilościach, ale nam to nie przeszkadzało. Chłopak sprawnie wymijał wszystkie pojazdy, dzięki czemu szybciej byliśmy na miejscu. Był to pobliski park, do którego często chodziłam. Usiedliśmy na ławce, w celu poprowadzenia rozmowy.

Marcus złapał mnie za ręce chowając je w swoich wielkich dłoniach. Na ten gest poczułam ciepło na policzkach, uchyliłam lekko usta nie wypowiadając żadnego słowa.

- Od dłuższego czasu bardzo się zbliżyliśmy i z tego powodu chciałbym ci wyznać, że nie ważne, co ze mną zrobisz czy odrzucisz albo kopniesz mnie w jaja, moje serce będzie należało do ciebie - zaczął przerywając ciszę panującą między nami. - Zakochałem się w twoich oczach, pięknym uśmiechu i twoim wnętrzu. Kocham cię taką jaką jesteś. Uwielbiam uśmiech na twoich ustach i tak piękny śmiech, przez który niekiedy na dole mam niezły problem. Każdego dnia pragnę cię wziąć i wycałować, nie ważne czy przy ludziach czy nie, bo miłości do ciebie nie trzeba się wstydzić. Chciałbyś uczynić mi ten zaszczyt zostając moją dziewczyną?

Miałam wrażenie, że moje serce po tych słowach eksploduje. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc bez zastanowienia korzystając z okazji złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Przez długą chwilę nie odrywaliśmy się od siebie, lecz kiedy zabrakło nam tchu, byliśmy zmuszeni to zrobić.

Gdy nasze oddechy się wyrównały, powiedziałam:

- Oczywiście, że nią zostanę.

- Boże, jak ja cię kocham - odparł uśmiechając się szeroko.

- Ja ciebie też kocham Marcus, od kiedy zaczęłam cię uczyć jeździć na motocyklu, nie byłam w stanie na niczym się skupić.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę w ciszy, która ani trochę nie była niezręczna. Z nim nic nigdy takie nie było.

Wreszcie zdecydowaliśmy się, że trzeba jechać na imprezkę, ale jeszcze wcześniej pojechaliśmy do sklepu za moją namową. Po szybkich zakupach chciałam schować prezencik dla Oliviera, jednak Marcus był szybszy, więc sam schował go do kieszeni swoich spodni. Ruszyliśmy do domu chłopaka, by uczynić im ten zaszczyt naszej obecności. Przydałoby się również uczcić to, iż od teraz jesteśmy razem, prawda?

Ruszyliśmy więc w stronę pojazdu, na którego bezproblemowo wsiedliśmy. Kilka minut później MÓJ chłopak zaparkował motor przed domem Oliviera.

Trzymając się za ręce weszliśmy do środka, gdzie dało się czuć ostry zapach alkoholu i narkotyków.

Na wejściu spotkaliśmy przyjaciela, który czekał na nas z litrem czystej wódki w ręce uśmiechając się szeroko. W pośpiechu poleciłam chłopakowi wyjęcie fajek z kieszeni co od razu uczynił. Następnie wysunęłam lekko z opakowania jedną z nich i uklękłam przed Olivierem wyciągając je w jego stronę.
Ten skrył usta w dłoniach i westchnął głośno. Przystawił zewnętrzną stronę lewej ręki do czoła, a drugą wyciągnął po papierosy.

- Dziękuję kochana! - Wykrzyczał przytulając się do mnie, co od razu odwzajemniam.

Inni patrzyli się na nasz teatrzyk z niemałym zdziwieniem, które towarzyszyło również Marcusowi.

- Nie ma sprawy pogromco szminek, złowiłeś już kogoś dzisiaj?

- Tak się składa, że już sobię jedną wypatrzyłem, ale jeśli jesteś chętna, to możesz jako pierwsza zaliczyć pocałunek ze mną tego wieczoru - zaproponował uśmiechając się chytrze.

Kątem oka widziałam jak Marcus zabija wzrokiem swojego kuzyna na co cicho się zaśmiałam.

- Niestety muszę odmówić. Widzisz, mam chłopaka - odparłam spokojnie czekając na reakcję Oliviera.

Cóż, tego chyba się nie spodziewałam, ponieważ po moich słowach przyjacielowi z wrażenia wypadła butelka czystej, przez co jej zawartość rozlała się na podłodze wywołując tym samym wielkie zamieszanie wśród rówieśników.

- KTO DO CHOLERY!? - Krzyknął zdumiony. Od zawsze upierał się, że zostanę samotnikiem, więc po tylu latach przyjaźni mocno się zdziwił.

- Ja - odpowiedział za mnie Marcus dumnie się prostując.

- Nie wieże. To się nie dzieje, kochana CZY TY WIESZ ILE NA TO CZEKAŁEM?!? - Wydarł się nadal lekko oszołomiony. - Już myślałem, że nigdy żadnego nie pokochasz, a tu prosze, spodobał Ci się mój kuzyn.

- Chodźcie, idziemy się napić - odpowiedziałam ciągnąć Marcusa i Oliviera za ręce w stronę salonu, w którym zastaliśmy kilku ich znajomych.

- Siema stary, co robisz z młodą Evans? Ostatnim razem przecież jej nienawidziłeś - odezwał się jeden z nich.

- Greg, zajmij się swoimi sprawami. Zmieniłem zdanie na jej temat - odpowiedział lekko wkurzony.

- Wyluzuj, przecież tylko zapytałem.

- No mam nadzieje, nikt nie ma prawa mówić tak o MOJEJ dziewczynie - powiedziała na co większość z nich spojrzała na moją osobę.

- Chyba faktycznie musisz mieć w sobie to coś, Marcus nigdy nie planował mieć nikogo na dłuższą metę, wiesz wspólna noc i nic więcej - zwrócił się w moją stronę Viktor. Mieliśmy kiedyś wspólne lekcje biologii, jest spoko, ale nigdy nie byliśmy jacyś zżyci.

Nie odpowiedziałam mu na to, tylko skinęłam głową, po czym ruszyłam w stronę kuchni zostawiając chłopaka z jego kolegami.

ŚcigaczeWhere stories live. Discover now