6. Whisky z colą

16 2 0
                                    

                                                                                                    Archer

Piątek piątunio piąteczek dzisiaj mamy. Normalnie to jutro też bym musiał iść do pracy, ale wziąłem urlop na żądanie, ponieważ muszę coś wymyślić co z mieszkaniem. Ciężka sprawa. Jadłem śniadanie i dalej przeglądałem oferty mieszkań. Nie było nic co mnie zainteresowało. Kompletnie nic. Było takie jedno mieszkanie, ale po pierwsze było za drugie, a po drugie za daleko do pracy. No przepraszam bardzo, ale ja jestem wygodny. Mimo, że jeżdżę motorem i mogę wszędzie szybko dojechać to rano zawsze są korki. I do tego mieszkanie jest w centrum więc nie fajnie. W lato było by tam dużo turystów i duży tłok, a ja go nie lubię.

Musiałem przerwać przeglądanie ofert, ponieważ dzwonek do mieszkania zadzwonił. Sądziłem, że jest to właściciel. Spodziewałem się już najgorszego. Wstałem i podszedłem do drzwi. Od kluczyłem je po  czym nacisnąłem klamkę. Drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się wściekły właściciel mieszkania. No to mam przejebane.

- Witam panie Marino. Co pana do mnie sprowadza? - próbowałem być miły.

- Nie graj głupiego Walker - wszedł w głąb mieszkania i usiadł na niewielkiej kanapie w salonie. Rozejrzał się i widziałem na jego twarzy smutek, ale jednocześnie szczęście i uśmiech - nie zapłaciłeś drugiej połowy czynszu. Poszedłem ci po dobroci, jedna połowa na początku miesiąca, a druga pod koniec. Na moim koncie jest tylko jedna połowa, a więc moje pytanie brzmi gdzie druga? Termin minął przed wczoraj - spojrzał się na mnie groźnie. Z tym człowiek nie ma co zadzierać. Jego rodzina od strony ojca jest mafią ściśle mówiąc. Ten człowiek jednym pstryknięciem palca może sprawić, że zniknę z tego świata, a ja tego bardzo nie chcę. Mafii we Włoszech jest dość sporo. Rodzina Marina jest bardzo popularna i wszyscy się ich boją. Nie koniecznie w Palermo, ponieważ tutaj nie roi się od mafii.

- Mogę panu teraz zapłacić. Naprawdę przepraszam, ale zapomniałem o terminie i gdy chciałem zapłacić okazało się, że termin minął. Naprawdę mi przykro i biorę całą winę na siebie - świetnie Archer. Genialne wytłumaczenie. Czy bałem się tego człowieka? Marino sam w sobie był uprzejmy, miły i troskliwy, ale mógł zrobić coś mi albo znajomym. Na pewno dotarł by do Rose, a ja sobie bym tego nie wybaczył. Jeśli chodzi o zapłatę to byłem przygotowany i miałem drugą połowę w portfelu. Kiedyś zdarzało się, że płaciłem mu w gotowce i nie było problemu, ale teraz... szkoda gadać. W oczach Marino było widać wściekłość i złość.

- Ech. I co ja mam z tobą zrobić? Nie był to pierwszy taki raz - miał rację zdarzało się, że nie wyrabiałem z zapłatą, ale darował mi. Właśnie darował czas przeszły teraz mi pewno nie podaruje - masz dwa dni na wyprowadzenie się stąd i ani dnia dłużej. W niedzielę nie ma być tutaj twoich rzeczy, bo jeśli będą to nie skończy się dla ciebie to dobrze ani dla twoich bliskich - powiedział i tak jakby nigdy nic wyszedł z mieszkania. Super mam dwa dni na znalezieni mieszkania na JUŻ. Żyć nie umierać po prostu. Nie mam czasu na dalsze przemyślenia, ponieważ za dwadzieścia minut muszę być w pracy, a nie chcę żeby szef, mnie wywalił. To by już było przegięcie zostać bez pracy i mieszkania.

Zebrałem się dość szybko i wyszedłem z mieszkania. Włożyłem klucze do mojego mieszkania do kieszeni spodni i ruszyłem na parking podziemny gdzie stał mój motor. Próbowałem w między czasie dzwonić się do Gabriela, ale nie odbierał. Wsiadłem na motor, włożyłem kask na głowę i miałem już ruszać, ale coś mi to uniemożliwiło, a bardziej ktoś. Gabriel oddzwaniał. Wyjąłem telefon i nadusiłem zieloną słuchawkę.

- Hejka coś się stało, że dzwonisz do mnie przed siódmą.

- Tak - byłem wściekły i to bardzo już nie tylko na właściciela, ale też na to, że wszechświat aż tak bardzo mnie nie lubi i zsyła na mnie te wszystkie nieszczęścia - Marino mnie wywalił z mieszkania - Gabriel zaniemówił tak samo jak ja gdy mi to oświadczył. Nawet nie było sensu mówić mu, że nie mam się gdzie podziać. Olał by to i nie zlitował by się na de mną.

Only Friends?Where stories live. Discover now