20. Chciałbym znać prawdę...

12 2 4
                                    

                                                                                                      Archer

Nie mogę tak dużej czekać. Minęły dwie godziny od kąt wyszła Rose z domu bliźniaków. Dla niektórych dwie godziny to mało, ale dla mnie dwie godziny bez niej to cała wieczność. A myśl, że pojechała do matki wyjaśniać moje zachowanie wcale mi nie pomaga. Ta kobieta może jej coś zrobić. Na całe szczęście jest z nią Ethan może on ją zahamuje. Miejmy taką nadzieję, bo jeśli nie... To Rose wróci jeszcze bardziej zepsuta od środka i będzie zakładać kolejne maski. Nie wiem co mi przyszło do głowy żeby zaproponować to spotkanie wraz z Gabrielem. Chcę żeby była szczęśliwa oraz żeby miała wszytko co najlepsze, bo karmelek na to zasługuje, ale z powodu moich uczuć nie chcę żeby spotykała się z facetami. Wiem, że muszę powstrzymywać się przed scenami zazdrości, ale czasami nie mogę.

Zerknąłem na telefon. Zero powiadomień. Dobija mnie ta cisza z jej strony i ze strony jednego z bliźniaków. Postanawiam lekko wtrącić się w sprawę. Czy dotyczyła ona mnie? Nie, ale dotyczyła Rose, a ja jej nigdy nie zostawię. Nigdy. Nie myśląc wiele biorę telefon, portfel i wychodzę z domu. No niestety nie mam kluczy do domu braci Rose, a oprócz mnie nie było tam nikogo więc nie mogę zakluczyć willi. No cóż będzie stała otwarta. Nic się nie stanie. Zamówiłam taksówkę i zaczekałem przed domem. Wspominałem, że nie lubię jeździć taksówkami? Nie? Teraz już mówię. Nienawidzę jeździć taksówkami i nie lubię taksówkarzy.

- Dziękuję do widzenia - rzucam i daję kierowcy pięćdziesiąt dolarów - reszty nie trzeba! - krzyczę gdy jestem już pod drzwiami rodziców mojego karmelka. Bez pukania wchodzę do domu. Już na korytarzu słyszę jakieś podniesione damskie głosy.

- Nie mieszaj w to Archera! Nie ma z tym nic wspólnego to była moja decyzja - powiedziała moja przyjaciółka.

- Jak mam nie mieszać jak tutaj chodzi o jego matkę?! Powiedz mi jak jeśli jesteś taka mądra?! - powiedziała rodzicielka blondynki. Czy ja dobrze zrozumiałem. Rose wie coś o mojej mamie? Wie coś o Suzan Walker? Skąd? Miałem teraz tak dużo pytań, a jak na razie zero odpowiedzi. Postanowiłem nie mieszać się w tą sytuację i zostałem na uboczu.

- Mamo! Możesz przestać mieszać w to Archera?! Na prawdę nie zmuszał mnie do tego. To była moja decyzja! Moja! Rozumiesz? Ach zapomniałam, ty nigdy nie rozumiesz, że ja podejmuję decyzje SAMA! - podniosła głos jeszcze bardziej blondynka. Wtedy mój wzrok zetknął się z wzrokiem rodzicielki karmelka.

Mam przejebane.

- Od kiedy tutaj jesteś? I dlaczego wszedłeś bez pukania? Kazałeś mojej córce dowiedzieć się coś o twojej jebniętej matce? - zasypała mnie pytaniami, a do tego obraziła moją mamę. Nie wybaczę jej tego.

- Wystarczająco długo żeby wiedzieć, że pani mnie nienawidzi. Sam siebie zaprosiłem do domu. A i jeszcze jedno nie ma pani prawa obrażać mojej mamy. Jeśli ona w ogóle żyje - mruknąłem ciszej.

- Dobrze, ze zdajesz sobie sprawę, że cię nie lubię. A akta? - spytała z lekkim poirytowaniem. 

- Nie mam pojęcia o czym pani mówi. Nie kazałem niczego kraść i sprawdzać karmelkowi.  Tak jak już pani powiedziała Rose była to jej decyzja. JEJ. Rozumie pani co to znaczy podejmować samemu decyzje? - spytałem - zapomniałem. Pani nigdy nie dała jej podjąć własnej decyzji. Nigdy pani ją nie zapytała czy tego chce czy nie. Podejmowała decyzję pani za nią. Ale nigdy nie zainteresowała się pani czy Rose to pasuje - myślałem, ze to będzie spokojna rozmowa, ale widać, ze może skończyć się tak jak wczoraj. Matka Rose mnie zabije.

Only Friends?Where stories live. Discover now