Rozdział 5

9 1 1
                                    

- Aaannieee! - rozległo się na całe laboratorium i za nim zdążyła jakkolwiek zareagować, była już mocno ściskana przez czyjeś ramiona.

Oczekiwanie dziewczyny i Larry'ego zostało przerwane nagle, głośno i jak na standardy Departamentu Ochrony Ludzkości, typowo. Doktor już zdążył się przyzwyczaić, że gdzie dowódca, tam często i Hunter, a gdzie Hunter, tam zawsze Alex. Prosta reakcja łańcuchowa, która zaczęła obowiązywać, odkąd tylko szatyn przekonał Vincenta, że jego dołączenie do organizacji to dobry pomysł.

- Widzisz? Nic jej nie jest – brunet przeczesał włosy dłonią.

- Udusisz mnie zaraz - jęknęła głosem wyraźnie wskazującym na kończenie się tlenu w jej płucach.

- Już, już, przepraszam - uśmiechnął się przepraszająco, luzując uścisk.

- Dobrze, że przynajmniej tutaj może być chociaż chwilami weselej - doktor poprawił okulary na nosie i chociaż się uśmiechnął, to jednak nie brzmiał adekwatnie do wypowiedzianych przez siebie słów.

Mimo, że organizacja zajmowała się poważnymi sprawami i zazwyczaj wyjątkowo niebezpiecznymi, poza pracą bywało u nich też zabawnie. Co prawda, Alex twierdził, że większego grona ponuraków w całym swoim życiu jeszcze nie widział, ale nie spędzał on aż tyle czasu w towarzystwie pracowników laboratoryjnych. Żołnierze mieli na swoim koncie bardziej drastyczne i ciężkie przeżycia, na które wprawdzie byli solidnie przygotowywani, ale przeróżne wspomnienia tkwiące w pamięci robiły swoje. Naukowcy z kolei prowadzili bardziej "normalne" życie, jeśli w ogóle można tak określić służbę w departamencie, zatem pozytywne nastawienie oraz żartobliwy humor przychodziły im o wiele łatwiej.

- Zdaje się, że prosiłem tu dowódcę, nie was - dodał po chwili.

- Kazał mi pójść przodem, a Alex jak zwykle przyszedł na doczepkę - wyjaśnił Hunter.

- I tak miałem w planach szukanie naszej dziewczynki, więc można powiedzieć, że zaoszczędziłem sporo czasu dzięki Larry'emu. Nigdy bym się nie spodziewał, że znajdę cię akurat u niego - odparł szatyn, klepiąc zgubę po głowie. - Co tu robisz?

Na takie pytanie, choć mogła je przewidzieć, nie wymyśliła żadnej wymówki ani sfałszowanej odpowiedzi. Niby okularnik mówił, że akurat tej osobie może ufać, ale dziewczyna z reguły nie otwierała się przed innymi szybko, a już na pewno nie w kwestii przeszłości, do której zamierzała nigdy więcej nie wracać, ani tym bardziej dzielić się nią z większym gronem osób. Może kiedyś im opowie, jeśli uzna, że jest na to gotowa.

- Zapytałam Larry'ego, czy mogę mu jakoś pomóc i poprosił mnie o sprawdzenie w internecie paru rzeczy - odpowiedziała najbardziej zbliżoną, skróconą wersję, jaka przyszła jej do głowy.

- Czujesz się już na tyle dobrze? - zdziwił się Hunter.

- Po prostu nie chcę leżeć całymi dniami w łóżku, czekając na zbawienie - odparła, przymykając na moment oczy. - Lepiej się czuję, gdy coś robię, zwłaszcza pożytecznego lub produktywnego. Przy okazji nie skupiam wtedy uwagi na mniej przyjemnych myślach, bo koncentruję się na pracy.

- Chyba bym się nie spodziewał. Chociaż z drugiej strony, z wyglądu, osobowości i aury pasujesz na pracoholiczkę - uśmiechnął się przebiegle Alex. - W takim razie dołożymy wszelkich starań, żeby zapełnić ci cały grafik. Larry pewnie najbardziej się do tego przyczyni, ma chyba najwięcej pracy z nas wszystkich.

- Właśnie spora jej część została mi odebrana. Dlatego wezwałem tu dowódcę, powinien to zobaczyć.

- Aż takie ważne? - rozległ się głos czarnowłosego, który właśnie dołączył do zgromadzonej czwórki, od razu osadzając spojrzenie na platynowowłosej. - A ona dlaczego tu jest?

Cel: PrzeżyćWhere stories live. Discover now