Rozdział 8

5 1 0
                                    

8 lat temu

Nigdy nie zapomniała zapachu alkoholu i duszącego dymu od papierosów, przez który ledwo było cokolwiek widać w domu. Czy nienawidziła rodziców? Nie. Kochała ich, mimo, że nie przytulali jej, nie czytali bajek na dobranoc ani nie okazywali żadnych cieplejszych uczuć. Nigdy ich nie doznając, nie wiedziała nawet, co traci. Nie zdawała sobie sprawy, że rodzice innych dzieci traktowali je o wiele lepiej na co dzień. Jej dawali jeść i pić, co prawda tylko chleb oraz wodę z kranu, ale myślała, że utrzymywanie córki przy życiu jest wystarczającym dowodem ich miłości. W myślach zawsze znalazła dla nich usprawiedliwienie. Że to przez ich bezsilność wobec braku pracy i niemożności zapewnienia lepszych warunków do życia. Że starają się, jak mogą. Że któregoś dnia szczęście im dopisze i wreszcie będzie lepiej. Wierzyła w to bardzo mocno. Do czasu.

Miała jedenaście lat. Nie wiedziała, dlaczego to się stało. Nie wiedziała, dlaczego któregoś dnia do jej pokoju przyszedł całkowicie obcy, zadbany mężczyzna i zaczął zdzierać z niej ubranie, mimo, że płakała i krzyczała, żeby tego nie robił. To stało się niespodziewanie i całkowicie bezceremonialnie, jakby odbywało się regularnie już od dłuższego czasu i należało do szarej codzienności. Rodzice nie zareagowali. Słyszała jedynie dochodzące z salonu głosy ich oraz innych osób, z którymi prawdopodobnie znów pili alkohol. Próbowała się wyrwać i szarpała z całej siły, ale mężczyzna miał jej więcej. Nie była w stanie uciec. I nawet, gdy już odszedł, w całym ciele pozostał ból, a na pościeli lepka ciecz wymieszana z krwią. Nikt nie przyszedł jej pocieszyć pomimo wylewanych łez i drżenia przez całą noc. Nikt nie zauważył, jak bardzo była przestraszona. Jakby zapomnieli o jej istnieniu.

Kilka dni później w domu pojawiła się nowa rzecz. Telewizor plazmowy, o którym dotąd mogli jedynie pomarzyć. Wtedy jeszcze nie miała pojęcia, skąd rodzice zdobyli na niego pieniądze. Gdy spytała, z czego zapłacili, odpowiedzieli jedynie, że jeśli będzie grzeczna, za jakiś czas kupią jej również nowe łóżko oraz stos ślicznych ubrań. Po kilku dniach ten sam mężczyzna znów pojawił się w ich domu. Rozpoznała go po głosie, gdy rozmawiał z rodzicami w salonie.

- Dwa tysiące, tak jak poprzednio - powiedział.

- Córka jest w swoim pokoju.

Wtedy dotarło do niej, że wszystko zmierza ku powtórzeniu się sytuacji. Na samo wspomnienie znów zaczęła się trząść i odruchowo cofała jak najdalej od drzwi. Miała ochotę skulić się w ukryciu i błagać Boga o to, by jakoś powstrzymał zbliżający się bieg wydarzeń. Problem leżał w tym, że nie miała gdzie się schować. Którego zakątka swojego małego pokoiku by nie wybrała, dorwie ją. Dlatego powzięła szybką decyzję, której następstwa zmieniły jej życie na zawsze.

Ucieczka. Jedyne, co mogło uchronić ją od ponownego bólu. Ułatwieniem było ulokowanie ich mieszkania, które znajdowało się na parterze bloku zbudowanego z czerwonej cegły. Zmusiła więc swoje nogi do posłuszeństwa i otworzyła na oścież okno, z którego widok wychodził na ciemną, wąską uliczkę ze ślepym zaułkiem. Jednak jeśli zamiast w prawo pobiegnie w lewo, wyjdzie na główną ulicę, gdzie łatwiej będzie się ukryć lub znaleźć pomoc. W chwili, gdy drzwi do jej pokoju otworzyły się, ona lądowała już po drugiej stronie budynku. Usłyszała tylko "Wracaj!" i choć mimowolnie miała chęć odwrócenia głowy, nie zrobiła tego. Liczyła się tylko ruchliwa ulica, do której biegła, ile sił w nogach. Po wpadnięciu w tłum pieszych, zaraz obrała kolejny kierunek, jakim był pobliski park. Wbiegła do niego jak błyskawica i po chwilowym zatrzymaniu się, by rozejrzeć w terenie, natychmiast pognała w stronę krzaków, które stanowiły idealną kryjówkę. Oby jej nie znalazł, oby jej nie znalazł... Nie mógł jej tu znaleźć, prawda? W każdym razie, musiała pomyśleć, dokąd iść dalej. Przecież nie mogła siedzieć w zaroślach całą wieczność. Z drugiej strony, nie miała pojęcia o jakiejś dalszej rodzinie, która mogłaby ją do siebie przyjąć. Nie posiadała też żadnych koleżanek ani kolegów. Innymi słowy, nie miała gdzie się podziać. Każdy człowiek w tym momencie wróciłby do domu, ale ona nie mogła. Nie chciała znowu tego okropnego bólu, nie chciała dłoni tego mężczyzny na swoim ciele, a przede wszystkim nie chciała takiego życia. I nie chodziło o biedę. Mogłaby dalej znać jedynie smak chleba oraz wody z kranu, byleby nie ujrzeć więcej tego mężczyzny na oczy. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, który przebiegł wzdłuż kręgosłupa, a po policzku spłynęła łza.

Cel: PrzeżyćDonde viven las historias. Descúbrelo ahora