Rozdział 15

4 0 0
                                    

Idealne wyczucie czasu było wpisane w ich geny. Chociaż Annie mogła przysiąc, że nie przybiegli z pokoju, a zaczaili się gdzieś w garażu i specjalnie czekali, aż podjazd samolotu zacznie się unosić, by zrobić wejście smoka w wielkim stylu przez wskoczenie na pokład w dosłownie ostatniej chwili. Już zaczęła myśleć podczas ich dłużącej się nieobecności, że dowódca w końcu spełni groźbę odlotu bez spóźnialskiej dwójki. Albo był pewny ich przyjścia tuż przed uruchomieniem silnika, albo naprawdę zamierzał ich ostatecznie zostawić w bazie.

- Zbiórka była o dziewiątej. To znaczy, że macie się pojawić wcześniej lub punktualnie o tej godzinie. Nie, że dopiero od tej zaczynacie przychodzić. Tłumaczyłem ci setki razy - właśnie tymi słowami Vincent powitał Alexa, kiedy razem z Hunterem wpadli przez drzwi do pomieszczenia, gdzie siedziała reszta drużyny.

- To tylko dziesięć minut, niech dowódca da spokój.

- Dam, kiedy zaczniesz być punktualny. Albo zacznę ci podawać inny czas zbiórki, żebyś przychodził prawidłowo.

Na tym ich dyskusja się zakończyła, a mężczyzna przeszedł do kabiny pilotowej, gdzie zamierzał spędzić większość podróży.

Annie nie mogła wyjść z podziwu, jak swobodnie Alex się czuł podczas rozmów z Vincentem, nawet kiedy ten był zdenerwowany. Niby zwracał się do niego "dowódco", ale momentami odzywał się jak do najzwyklejszego kolegi, na co reszta rzadko kiedy albo w ogóle sobie pozwalała. Nawet Hunter, pomimo rodzinnych więzów. Może nie wiedziała jeszcze wszystkiego o ich relacji, która wyglądała na dość specyficzną?

Kiedy już spóźnialska dwójka zajęła miejsca, a nastolatka odetchnęła z ulgą, dołożyła jeszcze swoje trzy grosze do reprymendy. Nieźle się zestresowała i nawet nie chciała myśleć, co działoby się w jej głowie, gdyby ten jeden raz nie udało im się odprawić swojego comisyjnego rytuału. Wypełniłoby ją nic więcej niż czysta panika. Chyba, że wtedy podczas lotu zainteresowałaby się nią ta sama osoba, co i tym razem, mimo towarzystwa chłopaków.

Chcąc czymś zabić czas, postanowili znów pojedynkować się w szachach. Alex i Hunter kontra Annie. Przez długi czas to dziewczyna wygrywała i nie, jej przeciwnicy nie dawali jej forów. Była w to po prostu bardzo dobra, a przewaga liczebna nie stanowiła dla niej dużej przeszkody na drodze do zwycięstwa. Ale czego innego spodziewać się po matematycznym mózgu?

- Szach mat - powiedziała triumfalnie, kiedy rozgrywka zakończyła się jej sukcesem.

- Po prostu w to nie wierzę - odparł szatyn, patrząc zawiedziony na swojego partnera.

- Mówiłem kilka ruchów wcześniej, żeby przejść pionkiem w inne miejsce - pokręcił głową.

Uśmiechnęła się, słysząc wymianę zdań przegranych i właśnie wtedy poczuła, jak ktoś rozpuszcza zawiązany na jej włosach kucyk. To było dość... Rozpraszające? Dezorientujące? Tak, to chyba dobre określenie. Od razu zerknęła za siebie, jak się okazało, by ujrzeć na miejscu Sally jedną z trojaczek Queenball, która z uśmiechem założyła sobie gumkę jak bransoletkę i zaczęła rozdzielać platynowe włosy na trzy pasma.

- Z doświadczenia wiem, że warkocz lepiej się sprawdzi na misji - odpowiedziała blondynka na zaskoczone spojrzenie jej przymusowej klientki, po czym delikatnie odwróciła głowę dziewczyny tak, by patrzyła prosto przed siebie.

Ona, jak i jej siostry, również miały zaplecione warkocze. O ile Annie dobrze kojarzyła, była to ta sama siostra, która jako pierwsza zauważyła ją w garażu. Powtórzmy, o ile. Nie były perfekcyjnie identyczne, ale na tyle podobne, że rozróżnianie ich stanowiło problem, szczególnie dla kogoś widzącego je dopiero drugi, może trzeci raz w życiu. Właśnie ta znikoma znajomość sprawiła, że poczuła się dość niezręcznie przez poczynania blondynki. Ostatni raz ktoś bawił się jej włosami dobre kilka lat temu. Nie ukrywała przed samą sobą, że było to dość przyjemne, ale zarazem dziwne w obecnej sytuacji. Przynajmniej dla niej, bo Queenball czuła się swobodnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 26 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Cel: PrzeżyćWhere stories live. Discover now