Rozdział 6

6 1 0
                                    

Jeśli po którejkolwiek wycieczce do muzeum lub zabytkowego budynku ktoś myślał, że chodzenie po nich jest niezwykle czasochłonne, bardzo mało wiedział o prawdziwym zwiedzaniu. Albo Alex oraz Hunter byli tak dokładnymi przewodnikami, albo baza była naprawdę ogromna, ewentualnie jedno i drugie. Chociaż szatyn akurat miał w tym też swój ukryty zamiar. Uwielbiał analizować ludzi, rozmyślać nad ich pobudkami do określonych działań oraz sposobem myślenia. W departamencie przez kilka pierwszych tygodni zdążył przejrzeć na wylot każdego, z kim miał okazję spędzić więcej czasu i dzięki temu wyrobił sobie własną opinię na temat całej organizacji. Mimo, iż Annie jeszcze do niej nie należała, nie zamierzał jej tego odpuścić. Przede wszystkim dlatego, że w jakiś sposób zaciekawiła go swoją osobą, zwłaszcza postępowaniem z rana. Nikt, kto doświadczył podobnych przeżyć po raz pierwszy w życiu, nie mógł otrząsnąć się i wrócić do normalności w tak krótkim odstępie czasu. Coś musiało być na rzeczy. Nawet zdążył w swojej głowie postawić pewną hipotezę, którą wystarczyło przy dobrej sposobności potwierdzić.

Rozeznanie na dwóch najwyższych piętrach zajęło im najmniej czasu. Na samej górze, a zarazem na najwyższym piętrze znajdował się pokaźnych rozmiarów garaż, który dziewczyna miała już okazję zobaczyć poprzedniego dnia. To tam stacjonowały wszelkie pojazdy, odrzutowce i samoloty, zwane też przez członków departamentu "IFO". Piętro niżej znajdowały się pomieszczenia do ćwiczeń. Zaliczała się do nich siłownia, jak również strzelnica, pokoje ze specjalnymi symulatorami np. pilotowania lub jazdy którymś z pojazdów organizacji; do używania gogli VR, a nawet z trampolinami. Ostatnie było ponoć używane dla rozluźnienia mięśni po korzystaniu z innych urządzeń. Na kolejnym poziomie znajdowało się ogromne, puste pomieszczenie, z bezokienną budką pod jedną ze ścian i pojazdem, którym poruszali się w Waszyngtonie, obok.

- A to jest moje ulubione piętro - odparł Alex, kierując się w stronę owej budki.

W tym momencie Hunter spojrzał na niego zaniepokojony, doskonale znając ten ton i wprowadzenie. W dziewięćdziesięciu procentach przypadków "A oto..." zapowiadało realizację któregoś z pomysłów, którym nie raczył się podzielić wcześniej z innymi. Tylko on jeden wiedział, co mu znowu przyszło do głowy i jakie miał zamiary wobec swojego towarzystwa. Zawsze jednak pozostawało mieć nadzieję, że ten raz zaliczy się do pozostałych dziesięciu procent.

- To może nie być najlepszy pomysł - ostrzegł brunet.

- Kiedy ja nie miałem dobrego pomysłu?

- O czym mówicie? - Annie spojrzała na nich, już mając pewne obawy, ale chłopak od razu położył ręce na jej ramionach i pogonił do przodu.

- Zaufaj nam - odpowiedział jej, a gdy otworzył drzwi budki, w jej wnętrzu ukazał się panel ze konsolą przypominającą tę do gry, czymś w rodzaju dźwigni oraz ogromny ekran. - To jak gra. Kierujesz tym cackiem, które już znasz, w ten sposób, żeby nie wpaść na żadną z przeszkód widocznych na mapie. W pomieszczeniu są one wyznaczane laserami. Masz różne stopnie trudności i za każdym razem inną trasę. Członkowie, którzy chcą poszerzyć swoje umiejętności o kierowanie Quick Jackiem na tym ćwiczą. Chcesz zagrać?

Niby normalna propozycja, ale właśnie to z pozoru zwykłe pytanie było przynętą przy wejściu do pułapki. Dziewczyna spojrzała na niego dość niepewnie, nawet nie robiąc kroku w stronę panelu. Wprawdzie bardzo lubiła gry, ale nie czuła się na tyle pewnie, żeby cokolwiek tu dotykać bez pozwolenia kogoś "z góry". Nawet, jeśli już przy poprzednim piętrze zapewniali ją, że każdy może używać ogólnodostępnych sprzętów, kiedy tylko zapragnie i nie potrzebuje specjalnego pozwolenia.

Udzieliła takiej odpowiedzi, jakiej właśnie spodziewał się Alex.

- Nie dziś - pokręciła przecząco głową. - Może później nadarzy się jeszcze okazja. Chodźmy dalej.

Cel: PrzeżyćWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu