Prolog

576 15 3
                                    

Zanim przejdziecie do czytania chciałabym poinformować was o tym, że pierwsze rozdziały są napisane dosyć niepoprawnie, prosto i tak jakbym tylko machnęła ręką. Podczas pisania tej historii moje pisanie się bardzo poprawiło, więc proszę o nie zniechęcanie się szybko do historii Elliany i Ashera.

Niestety na ten moment nie mam czasu poprawiać całej pierwszej części. ):

( reszta rozdziałów będzie pisana z perspektywy głównych bohaterów )

- Wyglądasz cudownie. - Powiedziała Ellianie jej matka Cassandra.
- Dziękuje mamo - Powiedziała Elliana widocznym szczęściem na jej twarzy.
- Jesteś pewna, że mogę iść? Mogę cię zostawić samą? - Zapytała zatroskana Ellie.
- Oczywiście, nie musisz się tak o mnie martwić. - Oświadczyła mama na co jej córka westchnęła.
- Baw się dobrze, słonko. - Oznajmiła Cassandra z uśmiechem.
- Dziękuję mamuś. Miłego wieczoru. - Podziękowała Ellie na co jej mama skinęła głową.

                                 ***

Elliana spojrzała no jej brzęczący telefon. Dzwonił do niej nieznany numer. Wyszła z klubu gdzie odbywała się huczna impreza. Nie wychodziła z niego od 3 godzin. Usiadła na ławce w parku naprzeciwko, po czym odebrała za 6 razem. W słuchawce rozległa się cisza, a po chwili zagubiony i drżący głos kobiety powiedział.
- Witam, tutaj Alexa. Koleżanka twojej mamy. - powiedziałam kobieta, która tej nocy spotkała się z Cassandrą.
- Twoja matka jest w szpitalu. - powiedziała prawie szeptem.
- Który szpital? - powiedziałam zaskoczona, a zarazem przerażona Ellie. Kobieta po paru sekundach podała nazwę szpitala, po czym Elliana się gwałtownie rozłączyła.

                                  ***

- Dobry wieczór. Gdzie znajdę Cassandrę Valentins? - zapytała szybko zestresowana dziewczyna.
- Dobry wieczór. Kim pani dla niej jest? - zapytała lekko poddenerwowana recepcjonistka.
- Elliana Valentins. Jestem jej córką.
- Sala numer 214. - Oznajmiła, po czym Elliana zwiała z jej pola widzenia w mniej niż ułamek sekundy.
Ellie dobiegła do sali, gdy nagle zatrzymał ją lekarz.
- Daj mi wejść do mamy. - wykrzyknęła sfrustrowana przez presję i najście.
- Przykro mi, ale... - lekarz nie dokończył.
- Nie, nie, nie, nie to niemożliwe. - powiedziała roztrząśnięta.
- Pani matka umarła pół godziny temu. Moje kondolencje. - dokończył. Ellie nie zauważyła nawet, że po jej policzkach spływa wodospad łez, a lekarza już dawno przed nią nie ma.
- Zostałam sama. - wyszeptała do siebie cicho z rozpaczą połykając przy tym wielką gulę w gardle.

                                ***

Mam nadzieję, że książka wam się spodoba. Nigdy jeszcze nie pisałam, więc jak będą jakieś minusy i błędy to przepraszam.

W reszcie rozdziałów narratorem będą główni bohaterowie.

Something about your loving soul #1/2Donde viven las historias. Descúbrelo ahora