Siostry Moore

83 2 0
                                    

ELLIANA

Przed sobą miałam do wyboru dwie eleganckie sukienki- długą, satynową z dekoltem w kształcie litery " v " w kolorze czarnym lub brokatową, granatową, która nawet z daleka wydawała się gryźć- sięgnęłam po czarną z uwagi na to, że druga miała szorstki materiał i wycięcie na nogę, na której miałam bliznę. Nie chciałam również, by ktokolwiek ją zauważył oraz miałam wrażenie, że mnie oszpeca.

Włożyłam kieckę na swoje ciało. Była lekko przymała, ale jakoś się wcisnęłam.

Nie zabardzo chciałam iść na ten bankiet. Z ostatniego, na którym byłam, nie mam zbyt dobrych wspomnień. Postanowiłam jednak się znów wybrać z nadzieją, że tym razem nic nieplanowanego się nie stanie.

Poprawiłam szybko swój makijaż i wyszłam z domu. Przed drzwiami czekał kierowca. Przywitałam się z panem Vancem. Doprowadził mnie do czarnego, matowego auta i otworzył mi drzwi, bym weszła.

Kiwnęłam głową w podziękowaniu.

Spojrzałam na ekran mojego telefonu. Wyświetlacz pokazywał godzinę 17:16.

Miałam być na miejscu punkt 18:00. Jechało się pół godziny, więc cieszyłam się, że się nie spóźnię.

Gdy dojechaliśmy, wysiadłam z auta. Weszłam do budynku i zaczęłam wyszukiwać wzrokiem Ashera. Wtedy zadzwonił do mnie jego numer.

-Halo?

- Przepraszam cię, Ellie. Jadę teraz do mojego biura, po ważne dokumenty. Zapomniałem ich. Poradzisz sobie jakieś 40 minut beze mnie? - powiedział Asher.

Aż czterdzieści minut. Wsumie to co mogło by się stać? Nie byłam zadowolona z tego pomysłu. Momentalnie zaczęłam się stresować, ale bez większego namysłu odpowiedziałam.

- Tak - oznajmiłam stanowczo. Wolałabym, żeby był ze mną, ale nie mogłam go o to poprosić. Miał napewno ważniejsze sprawy od takiej małej drobnostki.

Rozłączyłam się.

Weszłam w głąb sali, obdarowywując wszystkich wokół uśmiechem. Fałszywym uśmiechem.

Usiadłam przy jednym z okrągłych stołów. Przy dziesięcio osobowym stole, poza mną siedziały tylko trzy dziewczyny. Miały na oko 20 lat.

- Cześć - powiedziała miło jedna z nich. - Jak masz na imię?

- Elliana - oznajmiłam.

- Elin - uśmiechnęła się. - A to Ava i Arielle. - Wskazała brodą w stronę oddalonych o parę krzeseł blondynek. Były naprawdę ładne.

Dziewczyny obrzóciły mnie jedynie wyzywającym spojrzeniem. Nieśmiało się do nich uśmiechnęłam.

Blondynki były zniewalająco podobne do Adelaidy. Tylko obydwie miały zielone oczy. Nie myśląc zbyt długo o nich, przerzuciłam uwagę na siedzącą o jedno krzesło dalej Elin.

- Przepraszam za nie, one już takie są - powiedziała cicho. - To siostry sławnej Adelaidy. - Elin zrobiła apostrof w powietrzu. - Jeśli mam być szczera, nie trawię ich. Kompletnie.

Zdziwiona i zaciekawiona tematem powiedziałam:

- Czemu?

- Muszę być dla nich miła. Dla wszystkich muszę być, jestem córką gospodarza dziesiejszego bankietu - dokończyła. - Nie przepadam za nimi, sama widzisz dlaczego. W dodatku ich starsza siostra Adelaide to puszczalska córusia bogatego tatusia. Wsumie to nie takiego bogatego. Jakiś miesiąc temu zbankrutował.

Something about your loving soul #1/2Where stories live. Discover now