Bieg

174 3 0
                                    

ELLIANA

    Po dość rozszerzonym dodatku do szkół. Nadal nie jest bezpiecznie z tym, że natychmiast pojawi się grupa chłopaków, którzy przyczynili się do mojego złamanej nosa. Nie wracaj do tego, czego bać, ponieważ już nie mogliśmy mi nic zrobić, ale strach przed zobaczeniem ich zaczął mnie przerastać.
      Usiadłam na ławce razem z Sarah. Dziewczyna nie pamiętała zbyt dużo z moich imprez urodzinowych, która miała miejsce tydzień temu. Nie jestem pewna, czy pamiętam z iloma wymieniała się śliną.
- Niech to babsztylsko pójdzie się...
- Nie kończ - wcięłam się dziewczynie w zdanie. Nauczycielka na ostatniej lekcji wstawiła Sarah sprawiedliwą jedynkę za częsty brak pracy domowej. Jednak jak to Sarah, uważa, że ​​jej się nie należało. Fakt, uczy się bardzo dobrze, ale ostatnio zaczęła podpadać nauczycielom.
- Aghh, nie lubię jej. - Oznajmiła poirytowana dziewczyna, na co objęłam ją swoim pobłażliwym spojrzeniem.
- No co się tak patrzysz? Zasłużyła sobie na moją nie miłą opinię. - Oznajmiła Sarah z lekkim rozbawieniem wchodzącym na jej usta.
     Dzwonek zadzwonił nad naszymi głowami. Wystraszona głośnym i nagłym dźwiękiem podskoczyłam, a przyjaciółka zaczęła się ze mnie podśmiechiwać. Szybko, przed wejściem do klasy rzuciłam jej poważne spojrzenie, a uśmiech z twarzy dziewczyny w mgnieniu oka zniknął.
      Usiadłam w ławce i wyjęłam zeszyt oraz piórnik. Rozwinąłem go, gdy nagle zza moich pleców usłyszałam głos Sarah. Instynktownie się odwróciłam zrzucając przy tym mój piórnik.
- Masz pożyczyć...długopis? - Zapytała dziewczyna, robiąc przerwę zauważając co zrobiłam, na całe szczęście, dziewczyna się ograniczyła do cichego śmiechu.
- Tak, mam - powiedziałam zaciskając szczękę, niwelując przy tym  rozbawienie na jej twarzy. Odwróciłam się w celu podniesienia przedmiotu, który upadł na dywanową podłogę. Schyliłam się, jednak ku mojemu zdziwieniu, jakiś chłopak podniósł już go za mnie. Znaleźliśmy się bardzo blisko siebie. Nasze czoła  prawie stykały się z nieznanym mi chłopkiem. Podnieśliśmy głowę i usiedliśmy prosto.
- Enzo, jestem nowy - Oznajmił, podając mi przy tym piórnik.
- Elliana. - kiwnęłam głową w celu podziękowania. Chłopak wlepiał we mnie swój wzrok, a ja szybko podałam Sarah długopis. Dziewczyna łobuzersko się szczerzyła.
-Dzięki. - To było jedyne co zostało wypowiedziane do końca lekcji w moją stronę, ale zanim się odwróciłam do tablicy, na której  widniał już dzisiejszy temat, jej mina czysto mówiła „Nawet ładny".

     Przez następną część lekcji, Enzo pochłaniał mnie spojrzeniem i kilka razy przyłapałam go, jak to robił. Fakt, był całkiem ładny, ale  jego wygląd mnie nie oszałamiał tak samo jak Sarah. Dodatkowo zupełnie nie był w moim typie. Moim typem był Asher Walker.

                                    ***

      Dziś mieliśmy mieć bieg na 1 kilometr. Nienawidziłam biegać. Nie byłam pewna czy zdołam przebiec aż tak długą odległość, ponieważ zupełnie nie czułam się dzisiaj na siłach, więc na samą myśl o tej czynności robiło mi się słabo.                                                                                              - Do biegu, gotowi, start! - wykrzyknął wuefista. Zaczęłam biec. Już po 300-stu metrach, zaczęło mi się kołować w głowię, przez co drastycznie zwolniłam.                                                     - Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona Sarah. Pokiwałam głową w geście odpowiedzi. Po jakichś 350-ciu metrach, przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, a po chwili widziałam już tylko ciemność.

ASHER

     Uniosłem kubek w celu upicia łyka kawy. Wziąłem do ręki losowy dokument. Zobaczyłem na nim imię i nazwisko, które już mi się obiło o uszy. Duke Valentins. To było jedyne co zdążyłem wyczytać z kartki, ponieważ zadzwonił do mnie telefon ze szkoły Elliany.

- Tak, słucham? - zapytałem lekko zdziwiony.
- Elliana została przewieziona do głównego szpitala w Chicago.
- Coś się stało? - zapytałem przejęty. Słowa kobiety doszły do mnie dopiero po chwili.
- Wyglada na to że... - Kobieta nie dokończyła ponieważ połączenie zostało zerwane.

   Szybko dołożyłem komórkę i założyłem pośpiesznym ruchem garnitur. Ruszyłem w stronę wyjścia i biegiem dotarłem do auta.
    Tej dziewczynie dzieje się tyle zła. Czułem do niej wielką ilość współczucia . Praktycznie każdego miesiąca coś okrutnego się jej przydarzało. Czemu akurat jej?

   
                                * * *

       Siedziałem na krześle przy łóżku Ellie już od prawie godziny, licząc na to, że za moment się obudzi i znów ujrzę jej piękne zielone oczy.

    - Ell? - Spytałem, widząc jak dziewczyna zaczyna się wiercić. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Asher? - Ścisnąłem jej mikro dłoń mocniej, a po chwili Ellie zastąpiła zdziwienie na lekki i ciepły uśmiech. Odrazu się uspokoiłem.
- Nic mi nie jest - oznajmiła, uciekając przy tym wzrokiem na wszystkie strony świata. W jej oczach nagle zaczęły zbierać się łzy.

     Od lekarzy wiedziałem tyle, że Ellie zasłabła podczas biegania, a prawdopodobnym powodem tego było wygłodzenie. Spojrzałem na jej ciało i zdałem sobie sprawę z tego, jakim idiotą musiałem być, żeby wcześniej na to za bardzo nie zwracać uwagi. Jej ciało było zawsze malutkie, ale teraz było również wychudzone.

    - Czemu? - spytałem nie domagając się nawet odpowiedzi. - Gdy tylko wrócimy do domu, to odrazu się tobą zaopiekuję. Obiecuję.

    Dziewczyna cicho załkała, a moje serce znów poczuło to okropne uczucie kłucia. Czułem się winny, bo sam zgodziłem się na pilnowanie Elliany, a nie zauważyłem tak widocznej rzeczy. Przytuliłem drobną sylwetkę dziewczyny, oddając w tym wszystkie emocje, które się we mnie kotłowały. Niestety ten uczuciowy moment przerwała mi myśl o tym, co dziś zobaczyłem na jednym z dokumentów.

                                  * * *

      Siedziałem teraz z Ellianą na kolanach, zamykając ja w szczelnym uścisku. Do eventu z firmy zostały dwie godziny. Miałem się wybrać tam z Ellianą.

     - Nie musisz jechać jeśli nie chcesz - powiedziałem troskliwie do dziewczyny.
- Pojadę - oznajmiła na co jedynie skinąłem głową i spojrzałem się w jej oczy. Przed chwilą Elliana opowiedziała mi o swojej przeszłości z anoreksją. Nie wyobrażałem sobie, że taka dziewczyna jak Elliana Valentins się z tym wcześniej zmagała. A jednak.
    
      Dziewczyna mocno objęła mnie swoimi rękami i wtuliła się we mnie.
- Kocham cię Ash - Jej słowa mnie zaszokowały, jednak tylko na chwilę.
- A ja kocham ciebie Ell - Objąłem ją mocno, czując jak moje policzki robią się czerwone.

                                * * *

ELLIANA

     Miałam na sobie czerwoną, długą elegancką suknię i czarne szpilki z czerwonym spodem. Moje usta były ciemno czerwone niczym róża, tak samo jak i mój zapach.
   
    Po przywitaniu się z niektórymi ludźmi na bankiecie, siadłam przy jednym ze stołów, gdy nagle ujrzałam po raz pierwszy od pięciu lat pieprzonego Duke'a Valentinsa. To był mój ojciec. Ten widok zupełnie zatrzymał bicie mojego serca. Ten mężczyzna właśnie mnie zauważył i ruszył w moją stronę z uśmiechem nie mającym na celu nic dobrego. Teraz natomiast, moje serce  z każdym nie równym oddechem, chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej.
    
    Wstałam i szybkim krokiem wyszłam z sali głównej do pobocznego korytarza. Budynek był duży, a ja głupia nie wiedziałam gdzie mam iść. Zajrzałam do tyłu przez ramię, w celu przekonania się czy Duke dalej za mną podąża.

   I wtedy zaczęłam biec.

___________________________

No i jak wrażenia?
Postawiłam was teraz w takim momencie, więc jestem winna zrobienie kolejnego rozdziału szybko.

Something about your loving soul #1/2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz