Impreza urodzinowa

314 12 1
                                    

ELLIANA

Obudziłam się. Ku mojemu zdziwieniu nie w mojej sypialni. Zmieniałem pozycję na siedzącą i spojrzałam w dół na Ashera śpiącego na dywanie. „ Co jest do kur..." Pomyślałam. Nie miałam zbyt dobrej pamięci na to, aby spamiętać wszystkie wydarzenia z wczoraj. Jedyne co pamiętam to, to kiedy szłam w burzy i w deszczu, a potem podjechało czarne Porsche z Asherem w środku mówiący „Wsiadaj". Dalej nic już nie pamiętam. Ciekawa jestem co mu nagadałam.
Teraz przed sobą miałam Ashera śpiącego na ziemi. Wyglądał inaczej. Zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy spotkaliśmy się w kuchni. Było w nim coś takiego czego nie umiem opisać. Ale niestety nie ma nic wspaniałego w jego charakterze. Typowy egoistyczny i zimny milioner. Fakt faktem wyglądał ładnie, a jeszcze lepiej kiedy w tej chwili spał w ubraniach, zapewne z wczoraj. Miał na sobie czarne spodnie z garnituru i rozpięta koszulę, która odkrywała jego wysportowany tors. Jego roztrzepane włosy spowodowały u mnie szybsze bicie serca.
Nagle zorientowałam się, że nie mam bluzy. Odrazu się domyśliłam, że ją zdjął i pewnie zauważył moje rany po sh. Na tą myśl natychmiastowo się spięłam.

Po około pięciu minutach Asher Walker się obudził. Zauważył mnie, po czym odrazu wstał.
- Powiesz mi co ja tutaj robię? - Powiedziałam domagając się wyjaśnień.
- Zasnęłaś u mnie w aucie. - powiedziała bez żadnych emocji w głosie.
- I to był powód aby mnie przenieść do twojego łóżka w twoim domu?
- Tak. - odpowiedział tak, jakby było to oczywiste.
- Mógłbyś mnie odwieźć do domu?
- Nie mam czasu. - Oznajmił na co wyszczerzyłam oczy.
- Czyli mamtu zostać, tak? - Zapytałam powątpiewająco.
- Jak chcesz. - Powiedział, po czym wyszedł z sypialni. „ Co jest kurwa?! " pomyślałam niedowierzając. Po paru sekundach wyszłam z łóżka i szybko wybiegłam z pokoju.
- Stój! - krzyknęłam w stronę oddalającej się sylwetki chłopaka. Niestety Asher się nie odwrócił,nie zatrzymał ani nie odpowiedział. Zignorował mnie. Pieprzony dupek. Wróciłam do pokoju i założyłam bluzę. Skorzystałem z łazienki i przmyłam sobie na szybko twarz zmywając przy tym resztki maskary.
Siadłam na łóżku i zaczęłam myśleć. Stwierdziłam, że ucieknę.
Przechadzałam się przez parę minut szybkim krokiem po nieznanej mi willi. Po długim poszukiwaniu znalazlamu drzwi wyjściowe. Dało się je otworzyć od środka, więc wyszłam. Moje ciało natychmiast przeszył chłodny powiew jesiennego wiatru. Rozejrzałam się po ogrodzie i zaczełam iść przed siebie. Doszłam do bramy. No ale oczywiście kurwa musiała być wysoka. Była ona złota z jakimiś wzorami przez które wszystko było widać. Cudem się po niej wspięłam i z niej zeszłam. Miałam trochę pieniędzy przy sobię, więc wzięłam taksówką na którą trafiłam po 15 minutowej przechadzce do nikąd.

***

Dojechałam po niedługim czasie do domu. Odświeżyłam się i coś zjadłam.
Ubrałam kamizelkę z the north face i buty z nike'a. Od chwili kiedy przyjechałam do domu Bray'a mogłam sobie pozwolić na poczucie się jak bananowe dziecko pierwszy raz w życiu. Z buta poszłam do szkoły spóźniona na piątą godzinę lekcyjną.
Po dotarciu do szkoły zostało niecałe 10 minut lekcji, więc postanowiłam na tę lekcje angielskiego nie iść.
Na przerwie postanowiłam iść pod salę od hiszpańskiego. Po chwili dosiadła się do mnie Sarah Miller. Zaczęła coś paplać bez przerwy ci mnie irytowało, jednak lepsze to niż jak bym nie miała ani jednego znajomego. Blondyna potrafiła działać mi na nerwy, pomimo tego, że nie robiła nic złego. Ale pomimo wszystko nawet ją lubiłam.
- Przyjdziesz na moją imprezę urodzinową? - powiedziała dziewczyna prosząco.
- Masz urodziny? Kiedy? - Spytałam zdziwiona propozycją na którą zresztą nie odpowiedziałam.
- Tak, 15 października. Będziesz?
- Yyy, nigdy nie byłam na żadnej imprezie urodzinowej. - Wyznałam zawstydzona swoją wypowiedzią.
- Wkońcu kiedyś musi być ten pierwszy. Więc czemu nie u mnie? - Powiedziała szczęśliwa dziewczyna. Na co zrobiło mi się miło, ponieważ nie oceniła mnie po tym, że nikt mnie nigdy nie zaprosił na swoje święto.
- A co się na niej robi? Heh - Czułam się straszliwe z tym, że pytałam o taką oczywistość, ale jednak jeszcze nigdy się nie dowiedziałam odpowiedzi na własnej skórze.
- No wiesz, tańce, rozmowy, zabawy iii...alkohol. - Ostatnie słowo powiedziała z podstępnym uśmiechem na ustach i przyciszonym głosem. Nie chciałam jej zawieść, a zresztą wkońcu kiedyś trzeba przyjść na taką imprezę.
- Będę. - Odpowiedziałam na jej wcześniejsze pytanie.
- Super. 15 października o godzinie 18:00. - Oznajmiła uszczęśliwiona moją zgodą Sarah.
- A adres?
- Ach no tak, ale że mnie gapa. Wyślę ci wszystko w wiadomości.
- Dobra. - Oznajmiłam lekko podekscytowana.

Something about your loving soul #1/2Where stories live. Discover now