Słonko

119 3 2
                                    

ASHER

Od jakiejś godziny nie mogłem zasnąć. Za oknem wiało, gdy nagle ktoś obok niego przeszedł. Kto do cholery mógł o tej godzinie chodzić na mojej posesji?

Pomimo zmęczenia wyszedłem na taras w samych spodniach od piżamy. Przymknąłem za sobą drzwi i rozejrzałem się w celu odnalezienia tej błąkającej się osoby.

- Brayden? Co ty tu kurwa robisz?! - niemalże wykrzyczałem. Nie miałem ani trochę ochoty na widzenie się z moim dawnym przyjacielem, a tym bardziej na rozmawianie z nim. Jednak Bray również nie miał za bardzo chęci do rozmowy. Wolnym krokiem podszedł do mnie, a po chwili jego pięść przywitała się z moją twarzą.

To był idealny moment na oddanie mu, nawet niekoniecznie za to uderzenie, a za to jak potraktował Ellianę. Zaczęliśmy się bić. Miałem nad nim przewagę, co dawało mi satysfakcję, jednak nie na długo. Od tyłu naszło na mnie czterech innych mężczyzn, z którymi nie miałem szans. Do końca próbowałem, ale opadłem na ziemię. W myślach prosiłem tylko o to, by nie ruszyli Elliany.

Leżałem kompletnie wykończony na trawniku przy drzewie. Zauważyłem, że nie ma jednego z nich, a wtedy usłyszałem krzyki i dezaprobatę dziewczyny. Mojej dziewczyny.

Momentalnie mężczyzna ją odstawił po czym groził nożem. Zestresowałem się i napiąłem każdy mięsień w ciele. Jednak nagle został wydany rozkaz przyjęcia cierpienia na mnie. Ulżyło mi, wiedząc, że nic na tą chwilę jej się nie stanie. Mężczyzna ją mocno obrócił, sprawiając grymas na twarzy Ellie. Wiedziałem, że to ją bolało, a tego właśnie nie chciałem najbardziej na świecie. Nagle jej oczy dostrzegły moje ciało. Wiedziałem, że zawiodłem. Ją i mnie, bo nie mogłem jej do cholery zapewnić jej tego pieprzonego bezpieczeństwa.

Po policzkach Ellie spływały łzy. Dużo łez.

    - Przepraszam. Nie dałem rady - wykrztusiłem z niemałym trudem w stronę zapłakanej dziewczyny. Obdarowałem ją ciepłym uśmiechem. Chciałem, żeby poczuła się lepiej, jednak bardzo wątpię w to, że tak się stało.

W tej chwili powinno boleć mnie całe ciało że względu na obrażenia, ale jedyne co teraz czułem to rozszywający ból w sercu na widok mojej Ellie. Zacisnąłem mocno oczy z bólu, który nagle poczułem. Gdy po paru sekundach je otworzyłem, Elliana spróbowała do mnie podbiec, jednak silna ręka jakiegoś młodzieńca ją zatrzymała, znów sprawiając jej tym ból.

Mężczyźni zgromadzeni przy mnie, zaczęli mnie kopać i obdarowywać mnie licznymi uderzeniami.

- Z-zane? - usłyszałem nagle. Zrozumiałem wtedy, że Elliana znała osobę ściskającą jej rękę.

- Elliana? - zapytał się przerażony. Nie miałem pojęcia o co tutaj chodziło. Na twarzy mężczyźny, zauważyłem duże zmieszanie.

- Kurwa, co ty robisz! Ściśnij ją mocniej! Nasz ojciec nie tego by od nas chciał - oznajmił dosyć zirytowany zachwianiem swojego brata Kane. Rozpoznałem go, a zresztą nie tylko jego. Dobierał się do Elliany na imprezie za co miałem ochotę mu szczerze przypierdolić, jednak byłem wykończony.

Z każdą sekundą robiło mi się słabiej i wiedziałem, że długo już tak nie wytrzymam. Nie miałem już nawet siły na uniesienie powiek ku górze.

- Zane! Pilnuj jej, ucieka ci! - zawołał jeden z tych, których nie znałem.

- Załatw go.
- Nie! - usłyszałem krzyk Elliany jako ostatni.


* * *

ELLIANA

Właśnie dowiedziałam się, że ten miły kolega z klasy z ławki obok, to jebany psychopata i brat Kane'a. Gdy zorientował się kim jestem, odrazu zamarzł. Na jego twarzy wiedziałam zmieszanie, a potem strach. Jednak nie miałam czasu na głębsze zastanawianie się, ponieważ był to idealny moment na ucieczkę. Jednak moją jedyną ucieczką był Asher. Za wszelką cenę chciałam do niego podbiec, jednak Brayden i mój ojciec weszli mi w drogę, ograniczając mi pole widzenia, przez co straciłam z oczu Ashera, który dosłownie umierał.

- Załatw go - Usłyszałam zza dwoma psychopatami zagradzając mi drogę przejścia.

- Nie! - odruchowo wykrzyczałam. - Nic mu nie róbcie, proszę! Mi możecie, ale go zostawcie!

- Przykro mi słoneczko, ale rozkaz został wydany, a ty powiedziałaś żebyśmy nie robili ci krzywdy, a my mogliśmy spełnić tylko jedno życzenie.

- Niee! - wykrzyczałam na cały głos, gdy Zane wycelował w Ashera i pociągnął za spust. Odruchowo obróciłam się w stronę Zane'a, ale w jego oczach teraz wiedziałam tylko nienawiść i pogardę.

    Usłyszałam strzał. Odrazu odwróciłam się i spojrzałam na zaczynającego wykrwawiać się Ashera.

   - Przykro mi , słonko, ale w tej sytuacji twoja głupia miłość mu nie pomoże - powiedział prześmiewczo Duke, po czym odszedł ze swoimi ludźmi donośnym krokiem.

   Natychmiastowo podbiegłam do Ashera i raptownie ujęłam jego twarz w swoje dłonie. Moje zły kapały mu na zimny polik, mieszając się z jego krwią.

   - P-proszę obudź się! Nie możesz mnie zostawić! Proszę. - Mój głos drżał, a z każdym słowem cichł.

     Przyłożyłam swoje czoło do jego, łącząc je. Chlipałam nie wiedząc co zrobić. Bałam się, że go stracę. Byłam w totalnym szoku, więc nie myślałam już racjonalnie, przez co nie miałam chwilowo pojęcia jak mu pomóc.

    - Asher! Co tu się do cholery stało? - Przerażona nagłym najściem, lekko podskoczyłam. Sarah szybko podbiegła do nas i zaczęła coś mówić, ale żadne słowa nie docierały do moich uszu. Dziewczyna wyciągnęła telefon. Zdecydowanie zauważyła zmieszanie na mojej twarzy bo powiedziała, że dzwoni po pomoc. Jedynie kiwałam głową na każdą jej wypowiedź.

     Cała się trzęsłam i byłam przerażona stanem Ashera, gdy ten się nieustannie wykrwawiał.

                                  * * *

___________________________

    No więc tak

Something about your loving soul #1/2Where stories live. Discover now