1. CADEN

1.2K 107 37
                                    

Patrzyłem w okno tak długo, że światła samochodów zaczęły przypominać barwne smugi. Wyłączyłem myśli. Siedziałem w fotelu, po raz kolejny przesłuchując ostatni album Woodkid. Miasto w dole tętniło w rytm muzyki, a przynajmniej tak podpowiadała mi wyobraźnia.

Przymknąłem powieki.

Przywykłem do samotności, może nawet ją polubiłem. Mimo wszystko bywały momenty, gdy zastanawiałem się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby mama wciąż tu była. Gdyby wypełniła to puste miejsce wewnątrz mnie, wniosła odrobinę ciepła do zimnego, nowoczesnego wnętrza, które zaprojektował dla ojca jeden z tych nadętych designerów.

Nawet nie usłyszałem, kiedy wrócił ojciec. Dopiero, gdy ucichła muzyka i zapaliły się światła, obróciłem głowę. Napotkałem jego spojrzenie. Stał obok odtwarzacza z miną, która nie zwiastowała niczego dobrego. Poprzetykane siwizną włosy opadły mu na czoło, zaczerwieniona twarz błyszczała od potu.

Znowu pił.

– Dosyć! – warknął, luzując krawat. Marynarkę zdążył już rzucić na oparcie krzesła. – Pozbędę się stąd tego gówna i może zajmiesz się czymś pożytecznym.

– Fajnie, że wróciłeś...

Znów wbiłem spojrzenie w okno, świadomy, że to jeszcze nie koniec. Ojczulek dopiero się rozkręcał. Usłyszałem za sobą kroki. Chwilę później znalazł się obok fotela, patrząc na mnie z góry. W jego oczach kipiała złość.

– Lepiej sobie ze mną nie pogrywaj. Po tym, co odpierdoliłeś powinienem po prostu kazać ci się wynieść i radzić sobie na własną rękę. – Wycelował we mnie palec. Fakt, że lekko się chwiał nie przeszkadzał mu zgrywać pana sytuacji. – Zamiast tego uratowałem ci tyłek. Byłem dzisiaj na kilku rozmowach z dyrektorami szkół. Mało brakowało, a skończyłbyś w szkole publicznej.

Zacisnąłem zęby. Powoli podniosłem się z miejsca, stając naprzeciw niego. Nicholas Clarke był wysokim mężczyzną, ale od jakiegoś czasu to ja patrzyłem na niego z góry. Nie odsunął się, jednak coś w jego twarzy podpowiadało mi, że stracił odrobinę pewności.

– To rzeczywiście byłaby tragedia – prychnąłem.

Oczy ojca lekko się zwęziły.

– Ty niewdzięczny gnojku. Staram się zapewnić ci przyszłość, którą sam prawie zrujnowałeś. Jutro masz się pojawić na rozmowie u dyrektora Campbella. Jest gotów dać ci szansę, o ile dobrze wypadniesz.

– Ile mu zapłaciłeś?

– Dość, żeby wywalić cię na zbity pysk, jeśli to spieprzysz – syknął. – Po wakacjach idziesz do Emerald State Academy  i wiedz, że jeśli zawalisz, nie dostaniesz kolejnej szansy. Będę miał w dupie, co się z tobą stanie.

Uniosłem kącik ust.

– Zupełnie jakbyś nie miał mnie w dupie przez ostatnie dziesięć lat.

Mierzyliśmy się wzrokiem. Widziałem, jak mocno ojciec zacisnął szczęki i zastanawiałem się, czy za chwilę się na mnie nie zamachnie. Do tej pory mu się to nie zdarzyło, ale gdzieś w środku czułem, że ten moment może w końcu nadejść. Niechęć między nami zdawała się rosnąć z każdym mijającym rokiem, a atmosfera w domu gęstniała. Kiedyś czara się przepełni i jeden z nas wybuchnie.

Ale to jeszcze nie dziś...

Ojciec zwiesił głowę, zmęczony, zrezygnowany. Przez ułamek sekundy było mi go nawet żal.

– Za rok pójdziesz na cholerne studia i nie będę musiał cię więcej oglądać.

Nie żeby te słowa z jego ust specjalnie mnie zaskoczyły, ale i tak zabolało.

Stolen stars (CHANCES #1) (ZAKOŃCZONA)Where stories live. Discover now