23. CADEN

594 90 41
                                    

Wrzucam tu wtorkowy rozdział, więc nie mogę obiecać, że coś pojawi się przed piątkiem. Chyba, że uda mi się wyrwać trochę czasu na tygodniu (zrobię, co w mojej mocy).;*

Będę Wam bardzo wdzięczna za każdą gwiazdkę i komentarz. To mega motywuje do dalszej pracy, a ta historia jest mi szczególnie bliska i jestem ciekawa, co o niej myślicie. Poza tym jutro poniedziałek... potrzebuję każdej maleńkiej dawki szczęścia, żeby go przetrwać.😭😜

A teraz życzę Wam miłego czytania (utwór przyda się w drugiej połowie rozdziału).😉

***********

 Cały tydzień po balu był jak długi, niekończący się koszmar. Próbowałem wziąć się w garść i przejść do porządku dziennego nad tym wszystkim, co się wydarzyło, nie mogłem jednak zapomnieć ani o nowym odkryciu na temat mojej matki, ani o Everly Meyers.

Za każdym razem, gdy na nią patrzyłem, coś wewnątrz mnie boleśnie się zaciskało.

Chciałem znów jej dotknąć. Chciałem, żeby spojrzała na mnie tak, jak podczas naszego tańca. Ale dobrze wiedziałem, że straciłem swoją szansę. Prawda?

W piątek nie zjawiłem się w szkole. Wiedziałem, że mogę mieć przez to problemy, ale chyba nie robiło to na mnie wrażenia. Ojca przez cały dzień miało nie być w domu, a ja chciałem po prostu pobyć sam. Znów uciec przed światem, jak ostatni tchórz. Usiadłem do fortepianu i grałem, aż rozbolały mnie palce. Nie pomogło. Nadal czułem się, jakbym był w połowie martwy.

Wieczorem wyszedłem na taras przed apartamentem i sterczałem tam, nie wiem jak długo, wpatrując się w zachodzące nad miastem słońce.

Moje myśli znów skręciły w kierunku pewnej ślicznej blondynki.

Cholera, może jednak powinienem...

– Tu jesteś.

Obróciłem głowę, słysząc za plecami głos ojca. Nicholas stał przy drzwiach, jakby zastanawiał się, czy powinien do mnie podejść. Musiał właśnie wrócić do domu, wciąż miał na sobie garnitur. Wyglądał zadziwiająco schludnie. Pewnie dlatego, że był trzeźwy.

Nie odzywałem się do niego od tamtego wieczoru, gdy poznałem prawdę. Każdą próbę podjęcia tematu zbywałem milczeniem albo wychodziłem z domu, żeby być jak najdalej od niego. Myśl o tym, że za rok będę już na studiach, gdzieś daleko stąd, była dziwnie wyzwalająca.

Nie odpowiedziałem, znów skupiając wzrok na pomarańczowym niebie. Ojciec podszedł i przystanął obok.

– Dziadek miał rację – zaczął, spoglądając na miasto. – Jestem gównianym ojcem. I byłem gównianym mężem.

– Chociaż raz się zgadzamy.

Westchnął, opierając dłonie na balustradzie.

– Ale ty i tak świetnie sobie poradziłeś. Nawet, jeśli przeze mnie byłeś z tym wszystkim sam.

Prychnąłem pod nosem.

– Nie tak dawno nazywałeś mnie nieodpowiedzialnym gnojkiem. Zdecyduj się na jedną narrację, bo brzmisz mało wiarygodnie.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Czułem na skórze chłodny wieczorny wiatr. Przeszył mnie dreszcz, bo miałem na sobie tylko t-shirt i dresowe spodnie, ale nie ruszyłem się z miejsca. Ten chłód w jakiś sposób mnie koił.

– Caden... Nie oczekuję, że mi wybaczysz – odezwał się w końcu ojciec. – Nie zasłużyłem na to. Ale chcę, żebyś wiedział, że nienawidzę siebie za to, co spotkało Melanie. Doskonale znam ciężar swojej winy i myślę o tym każdego cholernego dnia.

Stolen stars (CHANCES #1) (ZAKOŃCZONA)Where stories live. Discover now