27. EVERLY

538 87 8
                                    

Szkolna biblioteka była naprawdę imponująca. Wysokie rzędy regałów ciągnęły się w głąb olbrzymiego, zwieńczonego kopułą pomieszczenia. Wszystko tutaj było eleganckie i staroświeckie, a wokół unosił się charakterystyczny zapach papieru i drewnianych mebli.

Wkroczyłam do środka, rozglądając się w poszukiwaniu Clarke'a, ale nie dostrzegłam nikogo poza bibliotekarką i dwoma uczennicami siedzącymi przy stoliku naprzeciwko stanowiska informacyjnego.

Weszłam między regały, powoli zmierzając w kierunku części wyznaczonej do nauki. Znajdowało się tam kilka biurek i stolików ukrytych w zacisznej głębi pomieszczenia.

Moje obcasy postukiwały na drewnianej podłodze, mącąc panującą wokół ciszę. Starałam się stąpać jak najostrożniej, z tłukącym w piersi sercem zbliżając się do celu.

Wychynęłam zza regału i zobaczyłam, że kącik do nauki jest pusty. Zmarszczyłam brwi.

Nagle czyjeś ramię otoczyło moją talię.

Obróciłam głowę, jakimś cudem powstrzymując okrzyk zaskoczenia. Caden patrzył na mnie z góry, łobuzersko unosząc kącik ust.

– Szukasz kogoś? – spytał cichym, niższym niż zazwyczaj głosem.

Coś zatrzepotało w mojej piersi.

– Straszenie ludzi w bibliotece to twoje nowe hobby? Myślę, że stać cię na więcej.

– Och, to całkiem zabawne. Powinnaś kiedyś spróbować.

Ręka Cadena owinięta wokół mojego ciała to już zbyt wiele. Zwłaszcza że wcale nie chciałam, by mnie puszczał. Lepiej, żeby nie wiedział, jak bardzo lubiłam jego bliskość.

Wyswobodziłam się i podeszłam do najbliższego stolika. Położyłam torbę na krześle po prawej i zerknęłam na Cadena, który wciąż stał w tym samym miejscu, opierając się o regał. Jego oczy wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że znów poczułam znajome łaskotanie w okolicy podbrzusza.

– Będziesz tak stał i się gapił? – spytałam zaczepnie, próbując ukryć zdenerwowanie.

– Dlaczego nie? Mam stąd całkiem przyjemny widok.

Kącik jego ust drgnął nieznacznie, gdy ruszył w moją stronę. Nagle zaschło mi w gardle.

Caden mógł wybrać każde z czterech wolnych krzeseł, ale usiadł na tym tuż obok mnie. Wyciągnął z plecaka brulion w twardej oprawie i rzucił go na blat.

– Więc masz problem z algebrą, mm?

Jeszcze większy mam z tobą – pomyślałam, zdając sobie sprawę, że w jego towarzystwie będzie mi raczej trudno się skupić. Co ja sobie myślałam, zgadzając się na to spotkanie?

– To już chyba ustaliliśmy. Nie musisz kopać leżącego.

Przysunął się jeszcze bliżej. Nasze uda i ramiona otarły się o siebie. Ten przypadkowy dotyk sprawił, że zrobiło mi się gorąco.

Mój wzrok powędrował do tatuażu lisa.

– Jesteś gotowa? – spytał, pochylając się nad blatem. Byliśmy naprawdę blisko. Czułam na policzku ciepło jego oddechu.

Kiwnęłam głową.

– W takim razie bierzmy się do roboty. W końcu właśnie po to tu przyszliśmy, prawda? – W głosie Cadena zabrzmiała prowokacyjna nuta. Popatrzyłam mu w oczy i zebrałam się w sobie, żeby nie ulec pokusie ciągnięcia tego flirtu. Owszem, sprawiało mi to przyjemność, może nawet zbyt dużą, ale musiałam pamiętać, z kim mam do czynienia. Tak naprawdę wciąż nie znałam Clarke'a i nie powinnam mu ufać. Nie wspomnę nawet o naszych rodzicach...

Stolen stars (CHANCES #1) (ZAKOŃCZONA)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon