2.Nowa rzeczywistość

846 28 5
                                    

Obudził mnie zapach dymu i spalenizny. Podniosłam się, siadając na skraju łóżka. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie wiedziałam, gdzie jestem. Z przerażeniem zaczęłam się rozglądać, wszystko wokół było z kamienia, jakbym znajdowała się w jakiejś jaskini.

Wstałam i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. Jednak za wiele do oglądania nie było- łóżko stojące na środku i mała szafka w prawym rogu.

~Gdzie ja do cholery jestem?~

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, przeżywałam szok i rozpacz jednocześnie.

– Czy już nigdy nie wrócę do swojego domu? – od tych myśli chciało mi się płakać.

Spostrzegłam drzwi ukryte w ścianie, postanowiłam opuścić pokój, no bo cóż miałam do stracenia?

Ostrożnie chwyciłam za klamkę, otwierając drzwi. Moim oczom ukazał się długi korytarz, wyglądający na taki bez końca.
Wyszłam, ostrożnie stawiając kroki. Panowała kompletna cisza, towarzyszyły mi tylko obrazy wiszące na ścianach. Jeden szczególnie zwrócił moją uwagę, przystanęłam przy nim na chwilę.

Przedstawiał chłopca z rogami, siedzącego na kolanach jakiejś kreatury. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem.

~Czy tylko ja jestem tu normalna?~

Chociaż w sumie co w tym momencie znaczyła "normalność" a może właśnie jako jedyna byłam nienormalna? Stałam tak przez chwilę, tracąc czujność.

– To mój ojciec w swojej demonicznej formie. – usłyszałam za plecami.

Serce na moment mi stanęło, o ile w ogóle wcześniej biło. Nie spodziewałam się go, z przestrachem odwróciłam się, z całych sił przyciskając plecy do ściany. Spojrzałam mężczyźnie prosto w oczy, na chwilę zamierając—Nigdy nie widziałam takiej głębi w czyimś spojrzeniu. Miałam wrażenie, że jednym spojrzeniem przeszył mnie na wylot. Czułam jakby czytał każdą moją emocje, jakby znał mnie od podszewki. Nie wytrzymałam i opuściłam wzrok.

– Możesz mi to wytłumaczyć?!Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?! – krzyczałam przerażona.

– Mogę. – rzekł sucho.

– No więc czekam.-zawiesiłam na nim spojrzenie.

– Ale nie tu. Chodź za mną.

Stałam tak jeszcze przez moment, nie wiedząc co zrobić.
Iść? Nie iść? Uciekać? Krzyczeć? To wszystko wydawało się takie bez sensu.

– Idziesz, czy mają cię przynieść? – echo odbiło się od ścian.

W jego głosie brzmiała taka stanowczość i siła, że lepiej było nie ryzykować. Odkleiłam się od ściany i poszłam jego śladem.
Najpierw skręt w prawo, później w lewo, do końca korytarza..
Ogromny pokój wyłonił się przede mną, o ile tak mogłam powiedzieć o tym pomieszczeniu. Zbudowany był z tego samego kamienia co pokój, w którym się obudziłam. Na środku stał stół a na nim pełno papierów, wyglądały na bardzo stare bądź zniszczone. Po lewej stronie, na końcu, można było dostrzec sypialnię a przynajmniej tak to wyglądało-Ogromne łóżko, dookoła szafy, pełno świec i lamp naftowych. W całym pomieszczeniu było pełno lamp, w tamtym momencie, zorientowałam się, że tam nie było prądu. Stałam tak, studiując obrazy porozwieszane na ścianach, kanapę po prawej stronie. To miejsce wydawało się bardziej "przytulne".

– Podoba ci się? – głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia.

Spojrzałam na niego.
No i co miałam mu odpowiedzieć? Że chce mi się płakać? Że chcę do domu?

Ogarnęłam swoją chwilową słabość i rzekłam oschle:

– Jak na obecne standardy, może być.

Parsknął, uśmiechając się lekko.
Nie rozumiałam, co go tak bawiło.

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz