32.Wypełnić rolę

224 12 27
                                    

Wszyscy, bez wyjątku, dostaliśmy nową siłę, pełną nienawiści, gniewu, szaleństwa..
Nikt z nas nie myślał trzeźwo, targały nami wszystkie emocje świata.
To już.

-To już. - wskoczyłam do wulkanu, wzywając smoki.

Ara, od razu się zerwała, ciągnąc za sobą Sky'a.

-Aro..-podeszłam do niej bliżej.—–Proszę, obiecaj mi, że go będziesz bronić szczególnie. Jeżeli będziesz miała do wyboru go lub mnie..-przełknęłam głośno ślinę. —–Wybierz Sky'a.

<Wykluczone.>

-To jest rozkaz.

Smoczyca ryknęła niezadowolona.
Wiedziałam, że był to cios poniżej pasa, ale nie miałam innego wyjścia, w każdym innym przypadku, Ara zawzięcie wypełniałaby swoją rolę.

<Tak jest.>
Obkręciła się i wyszła na zewnątrz.

Na pewno poczuła się urażona, ale Sky był ważniejszy ode mnie i tak musiało być.

-Słuchajcie!-Lucyfer uniósł się lekko nad ziemią, by być lepiej widoczny.—–Jest to, któraś z kolei wojna w Piekle, ale pierwsza pod moim dowództwem. Proszę was, abyście w pełni oddali się tej bitwie razem ze mną. Musimy go pokonać, musimy ocalić Ziemię, Piekło, wszystkie istnienia. Jest to naszym obowiązkiem, ale również i przywilejem. Historia pisze się na naszych oczach, a my będąc uczestnikami, już na zawsze pozostaniemy jej częścią. Bądźcie odważni, dzielni i waleczni! Każdy wie co ma robić?

-TAAAK JEST!- okrzyk armii, rozległ się dookoła, przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

-Tak jest!- krzyknęliśmy i my, sprawiając, że Lucyfer się do nas uśmiechnął.

Obrzuciłam swoich towarzyszy krzepiącym spojrzeniem.
Wszyscy byli skupieni jak nigdy,
Wrogo nastawieni jak nigdy,
Niebezpieczni jak nigdy,
Gotowi jak nigdy.

~Damy radę, musimy dać.~

-Świetnie!- uderzył w ziemię, powodując delikatnie trzęsienie.—Ruszamy! Pokażmy mu!

I ruszyliśmy z ogromną motywacją i prędkością.
Otoczenie, zlewało się w jeden, nieczytelny obraz.
Obok nas, gnały smoki, a tuż za nami pozostali.

-Jasmine, skup się i bądź ostrożna. Nie rób niczego ryzykownego, jeśli nie teraz, to innym razem.-głos Lucka, uderzył w mojej głowie.

Kątem oka, popatrzyłam w jego stronę, widząc, że się na mnie patrzył.
Jego troska, dodała mi sił.
Utwierdziło mnie to w tym, że nie byłam sama, że mogłam na nim polegać, że mu na mnie zależało..

-Ty też na siebie uważaj Lucek, nie waż się wykręcić jakiegoś numeru.

Wymieniliśmy uśmiechy.

Dalsza część lotu, minęła w spokoju, o ile tak można powiedzieć, bo śmierć była wyczuwalna nawet w powietrzu.

-Ćwir, ćwir, ćwir!!

~Hope.~

Spojrzałam w dół.
Pod nami, leciało stadko płonących skrzydełek.
Hamiskusy, postanowiły dołączyć do walki.
Było to rozczulające.. Jedne z najmniejszych stworzeń Piekła, okazały swoje wsparcie i zechciały walczyć u naszego boku.

Miejsce pobytu Krotona, było widoczne już z daleka.
Stado jego psów, pędziło w naszą stronę, zostawiając za sobą smród śmierci i okrucieństwa.

Szybko, przemknęliśmy nad nimi, zostawiając ich armii, która doskonale wiedziała, co robić.
Nasze zadanie było inne, nieco poważniejsze i bardziej przerażające.

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now