29.Uniknąć śmierci

236 13 32
                                    

Powrót do domu przebiegał w kompletnej ciszy.
Żadne z nas nie chciało się odezwać.
A może nie mogło, bo emocje były tak duże?
Ciężko powiedzieć.
Ja, próbowałam otrząsnąć się ze spotkania z Evriną..
Ta kobieta była tak bardzo intrygująca i tajemnicza, że długo jeszcze o niej myślałam..
O tym miękkim głosie, który do mnie przemawiał...
O jej starczym wyglądzie, a zarazem tak młodych oczach.
O tym, że jest drzewem, przez to, że broniła tego, co było najcenniejsze w jej życiu..
O tym, skąd miała te wszystkie informacje..
Nie dawała mi spokoju.
Marzyłam by spotkać się z nią jeszcze raz, na spokojnie porozmawiać, zapytać o wiele spraw..
Marzyłam..
Ale nie mogłam.

-L: Chcecie dziś to omówić, czy wolicie jutro?

-S: Dziś.

-A: Jutro.

-Ar: Jutro.

-C: Dziś.

-V: Jutro.

-Jutro.

-L: Przegłosowane. W takim razie, jutro o dziesiątej chcę widzieć wszystkich, a teraz róbcie, co chcecie.

Aż się odwróciłam na obojętność w głosie Lucyfera.
Był tak zmęczony, czy wypłukany z emocji?
W końcu nie było to łatwe..
Gdy już pojawiał się jakiś trop, plan, to zawsze działo się coś, co krzyżowało nam wszystko, rzucając kolejne kłody pod nogi..
Tyle nowych tajemnic, zawiłych informacji, wydarzeń, decyzji.. A każda trudniejsza od poprzedniej..
Jak sobie z tym radzić, gdy nad głową wisi zagłada?

Machnął mi tylko ręką, gdy odchodził.
Odprowadziłam go wzrokiem, wiedząc że musi pobyć sam.

~W sumie, dobrze nam to zrobi.~

Musieliśmy ochłonąć, a Lucek szczególnie.
Był wściekły za moją akcję.
Jednak, zauważyłam lekką zmianę.
Nie denerwował się tak mocno, jak wcześniej, podchodził do tego bardziej na "miękko", oczywiście w dalszym ciągu okazywał swoje niezadowolenie, ale nic poza tym.
Zero kłótni, awantur, milczenia..
Być może przyzwyczaił się już do tego, że robiłam, co chciałam i co uważałam za słuszne, nie zwracając uwagi na konsekwencje z tego płynące.
No cóż, taka już byłam.
Musiał to zaakceptować.

-Czy są tu moje ulubione smoki?- krzyknęłam u progu wulkanu.

Sky od razu poderwał się z ziemi, biegnąc w moją stronę.

-Cześć maluszku.- wzięłam go w objęcia.

<Cześć!>

-O szatanie! To już?!- zadrżałam w środku z ekscytacji..

Mój malutki.. Mój malutki smok zaczął ze mną rozmawiać..
Poczułam się, jak te wszystkie matki, kiedy ich dziecko mówi pierwsze słowo.

-Co powiesz na wycieczkę? Mam ochotę popatrzeć na zachód słońca.

<Tak! Ostatnio było super.>

-Świetnie.- zwróciłam się w stronę Ary.—–Lecisz z nami?

<Tak.>

Ruszyliśmy.
Byłam w szoku, jak Sky radził sobie w powietrzu, ostatnim razem, co chwilę spadał, a teraz leciał równo z nami, kompletnie od nas nie odstając.
Mimo, że wiele już w Piekle widziałam, tak rozwój tego małego brzdąca nieustannie mnie zaskakiwał, to wszystko działo się tak szybko, że nie nadążałam.

Zajęłam swoje miejsce, a Ara klapnęła obok mnie, oparłam się o nią.

-Kto by pomyślał, co?- zapytałam, patrząc na popisy Sky'a przed nami.

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now