17.Krok

328 12 14
                                    

Staliśmy tak- pełni strachu i niepewności.
Lucyfer tylko chodził w kółko, mocno się nad czymś zastanawiając.

Poczułam jak strużka krwi płynęła po moim czole. Dotknęłam palcami lepkiej, czerwonej cieczy, na chwilę zamierając. Zawsze bałam się krwi, innych aż tak bardzo na mnie nie działała ale moja sprawiała, że od razu mdlałam. Jednak tym razem nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, wytarłam rękę w spódnicę i wróciłam do obserwacji Lucyfera.

-No powiesz coś w końcu?-Powiedziałam, nie wytrzymując dłużej napięcia.

-Nie możemy tam wejść.

-Co? Dlaczego? Przecież to nasza szansa!

-Szansa na pewną śmierć.

-Bo?

-Kroton jest uzbrojony po uszy, wszelkiego rodzaju stworami,czy innymi, różnymi wytworami, o których ci się nawet nie śniło. Musimy tu wrócić ale z armią demonów. Skoro nie zaatakował cię na dole, to znaczy, że jeszcze się nie przebudził, za to jego pupilki nigdy nie śpią i postarają się żebyśmy do niego nie dotarli. Sami sobie nie poradzimy z takim masowym atakiem.

-Więc jaki jest plan?

-Wracamy, wzywamy całą naszą armię, uzbrajamy ich w ile się da i ruszamy tu z powrotem. Jednak będziemy musieli to zrobić o własnych siłach, nie damy rady wszystkich teleportować.

-Przecież to zajmie dwa dni!-Rzuciła oburzona Alpanu.

-Nie mamy innego wyjścia. Nawet jeśli my byśmy się teleportowali, to jest za duże ryzyko ataku w naszą stronę, nim armia tu dotrze.

-Jak chcesz się tam dostać?

-Wywołamy z Jasmine trzęsienie, gdy połączymy siły, pęknięcie zrobi się na tyle duże i trwałe, że zdążymy się wszyscy przedostać.

-Ma to sens.-Ochoczo przytaknął Viral.

-Skoro nie ma innego wyjścia, to wracajmy do domu.

-Ara!-Krzyknęłam na głos i w myślach.

Smok dumnie wylądował obok mnie.

-Coś dostrzegłaś z góry?

<Nie. Ale widzę, że ty świetnie się bawiłaś.>

Nie było to dla mnie już nowością, w ostatnim czasie bardzo się zmieniłam i bardzo dużo przeszłam. Wpadnie w problemy stało się moją specjalnością. Nawet nie wiem skąd wzięła się we mnie taka opiekuńczość względem innych. Za wszelką cenę chciałam ich wszystkich obronić, choćby kosztem mojego życia.

Smocze oko uważnie mi się przyjrzało.

-Coś powiedziała?

-Nic ciekawego, z góry nic nie dojrzała.

-Szkoda. Dobra, chodzcie tu wszyscy.

Ustawiliśmy się dokładnie tak, jak kilka godzin wcześniej.
Myśli skupiły się na jednym.

DOM.

Po zdjęciu barier, każdy rozszedł się w swoją stronę, oprócz mnie i Lucyfera. Stanęliśmy naprzeciwko siebie,nie odrywając od siebie wzroku.

-Chodź za mną.

~Ohoo,szykuje się siarczysty ochrzan..~

Poszliśmy prosto do jego pokoju.Zanim zdążyłam odkleić rękę od klamki, zaczęłam nerwowo się tłumaczyć:

-Zanim zaczniesz na mnie krzyczeć..Wiesz, ja..

Jąkanie nie pomagało mi w tamtym momencie. Chciałam załagodzić sytuację a wychodziło na to, że odbierało mi mowę.

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz