29. Każdy może zdecydować się na powrót

5K 113 27
                                    

09.10.2017 r.

Na świecie są miliony, a pewnie i miliardy ludzi, którzy codziennie mierzą się z licznymi problemami. Często stawiają czoła sytuacją, na które w żaden sposób nie byli przygotowani. A wraz z takimi chwilami przychodzi prawdziwy lęk, który sprawia, że się wycofujemy. Nawet Ci, którzy dawali z siebie wszystko, w końcu przez swój strach się rozpadają. Wiedzą, że nie byliby w stanie nic zrobić, gdyby któraś z sytuacji się powtórzyła. Ale niektórzy są głupcami. Upartymi głupcami trwającymi w strachu i próbującymi albo się go pozbyć, albo się do niego przyzwyczaić. I przez to cierpią bardziej, niż mogłoby się wydawać.

Minęły ponad dwa tygodnie, odkąd wypełniłam swoje zobowiązanie wobec Janga i zarówno w moim życiu, jak i w sercu nie ma już miejsca dla Simona Evansa. Przez te kilkanaście dni wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam. Już nigdy więcej nie będę osobą, którą byłam wcześniej – kimś niezdecydowanym, słabym i łatwym do zranienia. Dzięki temu nigdy więcej w moim życiu nie pojawią się niewłaściwe osoby. Jedyny problem stanowi 4TIME – ich nie da się tak łatwo pozbyć. Trochę jak z bliznami, niby rana się zagoiła i już nie boli, ale ślad wciąż pozostaje. Jednak jest coś, co pomaga ignorować pozostawione ślady, a mianowicie zniknięcie Timothy'ego Janga.

– Naprawdę nadal nikt się nie odezwał? Minął prawie miesiąc, odkąd nie masz pracy – kalkulowała w głowie Ruby, kiedy wchodziłyśmy do sali numer sześć w porze lunchu.

– Wysłałam ponad sto podań i zero odpowiedzi. Jak tak dalej pójdzie, to wykorzystam większość oszczędności. Codziennie słyszę dogadywanie matki, że jestem bezużyteczna, skoro nawet nie potrafię znaleźć nowej pracy – powiedziałam sfrustrowana, przechodząc do tajnego pomieszczenia kryjącego się za regałem.

– Ja Cię mogę zatrudnić – dobiegł do nas nagle głos Masona.

– A to niby od kiedy niespełna osiemnastolatek prowadzi własną firmę i zatrudnia pracowników? – Zdziwiłam się, siadając na jednym z foteli.

– No coś ty głuptasie, źle zrozumiałaś – prychnął. – Chyba wiesz, że moja rodzina ma franczyzę kawiarni Filings?

Kątek oka od razu spojrzałam w kierunku siedzącej na kanapie obok Ruby, intensywnie się jej przyglądając. Torres z całą pewnością poczuła na sobie moje spojrzenie, bo od razu podrapała się po karku i zaśmiała pod nosem.

Oczywiście, że wiedziałam, czym zajmuje się jego rodzina. Tylko i wyłącznie dzięki brunetce. Chodziłyśmy do któregoś z lokali minimum 4 razy w tygodniu, bo dziewczyna ciągle miała nadzieję, że Davis gdzieś się pojawi.

– Coś mi się obiło o uszy – odpowiedziałam w końcu ogólnikowo.

– Właścicielami są moi rodzice, ale są zazwyczaj bardzo zajęci, więc rekrutacją nowych pracowników zazwyczaj zajmuję się sam. Właśnie dlatego mogę Cię zatrudnić – wyjaśnił.

– Wow, Mason, jesteś taki dobroduszny – odetchnęła głęboko Ruby, opierając swoją brodę o dłoń i robiąc w kierunku blondyna maślane oczy.

– Przecież to takie oczywiste. Każdy wie, jaki jestem wspaniałomyślny – zaczął wychwalać samego siebie, teatralnie odgarniając swoje włosy.

Ciekawe czy te wszystkie kobiety, z którymi zerwał też myślą, że jest dobroduszny. Coś mi się nie wydaje...

– Okej, znam się na kelnerowaniu, ale nie mam żadnego kursu baristycznego ani nic z tych rzeczy.

– W porządku. Mamy kursy przygotowawcze dla nowych pracowników.

– Och, okej. W takim razie mam Ci podesłać na maila swoje CV?

TIME of lies [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now