#13 - Co ma wisieć, nie utonie

57 3 10
                                    

Wstałam straszliwie niezadowolona. Wczorajsze słowa Oliwiera sprawiły, że nie miałam ochoty ani z nim rozmawiać, ani przebywać z nim w jednym pokoju, ani nawet na niego patrzeć. Poszłam do łazienki i zaczęłam rozczesywać swoje włosy. Ubrałam czarne body i spodnie cargo. Kiedy zaczęłam robić makijaż, czekałam na niezadowolone komentarze Julity i Marysi, których ostatecznie nie usłyszałam. Po ogarnięciu wyszłam zrezygnowana z pokoju i zeszłam po schodach na dół. Na dole byli tylko Remek i Oliwier, postanowiłam nie odzywać się do nich. Dzisiaj postawiłam na zwykłe płatki owsiane, jedząc zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Kątem oka widziałam, jak Oliwier na mnie spogląda. Skończyłam jeść i usiadłam na kanapie, gdzie w końcu było dużo miejsca. Nagle na schodach pojawiła się Fausti z walizką, a za nią szedł Rezi. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam, wraz z Remkiem odprowadziliśmy ją do drzwi. Faustyna położyła swoją dłoń na moim ramieniu.

— Wygraj to. — Szepnęła i wyszła z domu zamykając za sobą drzwi.

Po chwili przyszedł do nas uśmiechnięty Karol. Nienawidziłam, kiedy nasz prowadzący był w dobrym humorze, znaczyło to jedno... Wykończy nas dzisiaj.

— Dzisiaj ponownie będziecie musieli posiadać umiejętność odnajdywania się w terenie... zrobimy sobie mały wyścig przez las. Wygrany wyrzuci dwie osoby i będzie mógł zdecydować z kim zawalczy w finale! — Krzyknął uradowany i poprowadził nas przed dom, a następnie do wcześniej wspomnianego lasu.

Muszę wygrać ten wyścig, bo jeśli wygra go ktoś inny, to nici z mojej wygranej w programie. Karol podszedł do każdego z nas i podał nam po jednej mapie, która swoją drogą wyglądała, jakby została narysowana przez dziecko.

— Zasady są proste, dzięki tej mapie dotrzecie do czerwonej flagi, kto pierwszy ją zdobędzie, wygrywa. Czas start! Powodzenia. — Powiedział i zaczął się oddalać.

Zerknęłam ponownie na mapę, a gdy podniosłam z powrotem wzrok, nikogo wokół mnie nie było. Czyli jednak mogę mieć problemy z zwycięstwem...

Przez długi czas szłam zgodnie z mapą, nie śpieszyło mi się, ponieważ wiedziałam, że pośpiech tylko pogorszyłby moją sytuację. Nagle usłyszałam szelest w krzakach, a uwierzcie mi, w tym programie szelest nie znaczy nic dobrego. Poczułam jak ktoś na mnie wpadł, po czym upadłam z hukiem na ziemię. Złapałam się za tył głowy, skąd dobiegał niesamowity ból. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Oliwiera, gorzej być nie mogło. Wyciągnął do mnie rękę, przy czym pomógł mi wstać. Syknęłam czując narastający ból z okolic potylicy, nawet nie zauważyłam, kiedy płatek śniegu spadł na mój nos. Kostek uniósł wzrok do góry, tylko po to, aby zobaczyć pierwszy śnieg w tym sezonie.

— Ja już będę iść, ta flaga jest w samym sercu lasu, a to dość daleko. — Podsumowałam, odwróciłam się i zaczęłam iść głębiej w las.

— Sama nie idziesz, przez to uderzenie może ci się coś stać, bezpieczniej będzie jeśli będziemy iść we dwoje. — Odpowiedział i poszedł za mną.

— Nie, idziesz ze mną tylko dlatego, żebym na własne oczy widziała, jak bierzesz flagę i wygrywasz, bo w końcu jak marne są moje szanse na wygraną? — Warknęłam w jego stronę wypominając złośliwie to, co powiedział mi wczoraj w twarz. Chłopak spuścił głowę, a pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza.

— Przepraszam. — Wyszeptał wreszcie i zerwał skromnego przebiśniega, którego później wplótł w moje włosy.

Jak na tego człowieka da się złościć?

Jednak wiedziałam, że jeśli wybaczę mu tak łatwo, sytuację podobne do wczorajszej, będą powtarzały się częściej, postanowiłam tylko się uśmiechnąć. Ból głowy zaczął się nasilać i nawet nie wiadomo kiedy, straciłam przytomność.

Jak długo leżałam na śniegu? Nie wiem, na tyle długo, że moje palce porobiły się sine. Siedziałam właśnie pod jednym z drzew, na szczęście Oliwier miał przy sobie plecak z wodą i kocem.

— Minęło czterdzieści minut, powinniśmy się zbierać, jeśli chcemy mieć jeszcze jakiekolwiek szanse na wygraną. — Skomentował.

Wstałam chwiejnie i powoli szłam w kierunku flagi. Mapa była na tyle nieczytelna, że miałam wrażenie, iż chodzimy w kółko. Jakiś czas później doszliśmy do miejsca docelowego, ale flagi nigdzie nie było. Zmarszczyłam brwi a mój żołądek zacisnął się ze stresu. Za naszymi plecami usłyszeliśmy śmiech. Odwróciliśmy się w błyskawicznym tempie, spóźniliśmy się...

— Co tam? Chyba się wam nie poszczęściło co? — Rezi uśmiechnął się podle trzymając w ręku flagę.

— Daruj sobie. — Rzucił poirytowany blondyn.

— A ty? — Remek spojrzał w moją stronę z wyrzutem. — Wiem, że jesteś z mafii, zorientowałem się na początku podchodów. — Dodał.

Skierowałam wzrok na ziemię, Remek objął moją twarz w dłoniach i zmusił mnie do patrzenia na niego.

— Niedługo odpadniesz, ale powiedz mi, czy gdybyś wybrała mnie, nasza historia nie potoczyłaby się inaczej? —

— Nie byłoby żadnej naszej historii. — Odtrąciłam jego ręce, po czym dodałam. — Ta flaga to nawet do ciebie pasuje, bo z ciebie też jest red flag. — On nie odpowiedział na mój uszczypliwy komentarz, ponieważ po chwili przyszedł do nas Karol z Przemkiem.

— Widzę, że Rezi wygrał? Gratulacje. —

Wróciliśmy do domu, zamknęłam się w moim pokoju. Wiedziałam, że to koniec, historia się kończy i wracam do domu. Niesamowite jest to, ile mnie tu spotkało, tyle wzlotów i upadków, ale po co to było? Otóż w życiu chodzi o to, by żyć, a nie tylko przeżyć. Uśmiechnęłam się do siebie i zeszłam na dół do salonu, gdzie miało odbyć się mini głosowanie Reziego. Usiadłam obok Oliwiera i spojrzałam na niego nostalgicznie. Następnie przyszedł także podekscytowany Karol.

— Kogo więc wyrzucamy? —

— Przemka oraz... Kostka. — Brunet uśmiechnął się i spojrzał z wyższością na mojego przyjaciela. Wszyscy zamilkli, a mi zrobiło się nie dobrze. Przecież to ja miałam odpaść? Oliwier rzucił Remkowi nieprzyjemne spojrzenie i z zielonowłosym poszli się spakować. Odwróciłam się do Reziego i skrzyżowałam ręce.

— Co ty kombinujesz? — Spytałam podejrzliwie.

— Łatwą wygraną. — Odpowiedział krótko i poszedł do swojego pokoju.

Kiedy chłopacy zeszli z góry z walizkami, poszłam z nimi przed dom, aby się pożegnać i zamienić z nimi ostatnie słowo. Porozmawiałam chwilę z Przemkiem, a gdy ten wsiadł do samochodu odwróciłam się w stronę Oliwiera i go przytuliłam. Wiedziałam, że było to nie uniknione, ale nie byłam na to gotowa. Gwiaździste niebo i zimna pogoda jeszcze bardziej pogarszały moje samopoczucie. Zaczęłam cicho szlochać. Blondyn wytarł mi łzy i uśmiechnął się czule.

— Nie chce być z nim w finale. — Powiedziałam zapłakana.

— Wiem, ale wiem także, że dasz sobie radę, jesteś najsilniejszą kobietą jaką poznałem, przeżyłaś tak dużo i dałaś sobie ze mną radę. — Zaśmiał się i kontynuował. — Wygrasz to i dasz wszystkim takie zakończenie, którego jeszcze nie widzieli. — Dokończył i pocałował mnie czule. Tym razem od razu oddałam pocałunek, nawet się nie wahając.

— Kocham cię Greta. — Szepnął.

— Też cię kocham Oliwier. — Odpowiedziałam patrząc jak wsiada do auta i odjeżdża spod domu mafii.

Czyli jednak każda bajka ma dobre zakończenie? Szkoda tylko, że moja się jeszcze nie skończyła.

————————————————————————

W tym lesie to zawsze się dużo dzieje... krótki rozdział, ale fest ważny dla fabuły

MAFIA IRL II [OC!] [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now