Miniaturka 2

2 0 0
                                    

Josh Pov

— Tak w ogóle, jak się tu znaleźliście? — Lauren przekrzykuje gromki śmiech towarzyszy. — Znamy się już tyle lat, a nigdy nie poruszyliśmy tego tematu!

Wszyscy momentalnie milkną. Zapewne zastanawiają się nad zadanym pytaniem. Nigdy dotąd nie przyszło im to do głowy, w końcu minęło tak dużo czasu. Znamy się, jak łyse konie, ale ten temat nigdy nie wypływa. Uznajemy, iż jest nieistotny. Porzucamy przeszłość, gdyż teraz jesteśmy kimś zupełnie innym.

— Lauren, moja droga, to nie ma znaczenia. Matthew wymazał przeszłość, nie interesowała go. Jedynym, co się liczy była niesprawiedliwość świata, która nas dotknęła. — Głos zabiera Natasha, po czym upija łyk swojego drinka.

— Ja na przykład chcę wiedzieć, jak zaczęło się wybawienie za sprawą szefa. — Miranda przewraca teatralnie oczami.

— Twoja historia jest prosta. — Zabieram wreszcie głos. — Razem z Joe oglądaliśmy walki na arenie, za czasów twojego ojca. Gdy tragicznie zginął, podczas jednej z nich, porozmawialiśmy z „Crossem". Wyraził ogromny żal i zachęcał, abyśmy cię odnaleźli, a potem przyprowadzili do niego. — Wyjawiam część prawdy.

— Wciąż pamiętam, jak mnie uspokajał. Nie miał zamiaru zrobić mi krzywdy, jedynie wyciągnął pomocną dłoń. To mój bohater. — Miranda kładzie sobie dłoń na piersi.

Szkoda, że nie zna całej prawdy. Matt nie pomaga bezinteresownie. Zakładaliśmy z Joe, że ojciec uczył córkę, jak poradzić sobie w tym bestialskim świecie. Mieliśmy rację, gdy docierając pod szkołę, do której uczęszczała, zobaczyliśmy małą w akcji. Trzech gnojków popychało blondyneczkę oraz wyzywało, lecz ona nic sobie z tego nie robiła, do czasu, aż jeden napastnik wyrwał rówieśniczce zdjęcie. Następnie przedarł fotografię na pół. Dziewczę sprowadziło ich do parteru kilkoma wprawnymi ciosami. Dziecko znające się na rzeczy, które można było ukształtować wedle własnego uznania. Idealny cel.

— Mnie odwiedził, gdy szykowałem ładunek, mający wysadzić Madison Square Garden, podczas koncertu Eminema. — Głos zabiera Railey. — Wszedł razem z Joshem oraz Natashą. Wpakował się, jak do siebie, a oni zostali za drzwiami, które otworzyli z kopa. — Zanosi się śmiechem. — Usiadł wygodnie w fotelu i powiedział, że podziwia moje dzieła. Tak, dokładnie, doceniał sztukę, którą prezentowałem. Od słowa do słowa skończyłem, jako zabójca kogoś znacznie ode mnie groźniejszego.

— Spotkałam go w barze. Upijałam się, bo moja kariera wisiała na włosku. — Swoją historię zaczyna Natasha. — W Iraku człowiek doświadcza różnych potworności. Schwytani przez nas jeńcy znęcali się nad swoimi ofiarami, gwałcili je, mordowali. Chciałam, żeby poczuli się, jak one. — Zaciska mocno palce na szkliwie. — Moje szefostwo tego nie rozumiało. Miałam stanąć przed sądem wojskowym. Matthew się przysiadł, wykazał zrozumienie i obiecał, że rozwiąże moje problemy. Przestałam marnować swój potencjał w służbach mundurowych, a rozpoczęłam pracę u Matta.

— Ja również miałem ciekawe perypetie związane z Bailey'em. — Joe uśmiecha się szeroko. — Jeden ze współpracowników szefa dał mi na niego zlecenie! Chciał przejąć interes, eliminując wspólnika. Dużo zapłacił, więc nie przejmowałem się pozycją Matta w półświatku. Robota miała być prosta. Zleceniodawca wyciąga cel na spotkanie, a ja go eliminuję. Ochroniarzy sprzątnąłem bez problemu, ale gdy nadeszła kolej Matta, zaczął on swój wywód. Twierdził, że tak wprawny zabójca przyda się w jego szeregach, a ofertę zleceniodawcy przebił czterokrotnie. Wybór był oczywisty.

Kręcę głową z niedowierzaniem. O ile rozumiem podarowanie dachu nad głową osieroconym dzieciom, które później „Cross" kształtuje wedle uznania, nie mam pojęcia, czym Matt się kierował w wyborze Natashy, Joe oraz Railey'a. W nich nie ma żadnych wartości, od dawna są zepsuci. Czemu zatem ja różnię się od nich względem przeszłości? Nie pasuję do tego schematu.

Koszmar [Poranione dusze. Tom II]Where stories live. Discover now