Rozdział 6 cz 2

100 4 2
                                    

W szpitalu jak to szpitalu, wszystko toczyło się swoim rytmem. Janek dowiedział się od Alka i Piotrka o tym, co spotkało jego brata. Miał wielki żal, że ojciec to przed nim ukrywał. Rafał twierdził, że chce go chronić. Kosowicz senior zdecydował się wybrać do Nowaka i porozmawiać z nim. Drogę zastąpił mu jednak Banach.

- Panie Rafale, ustaliliśmy, że dopóki Gabrielowi nie poprawią się wyniki, to nie będzie pan go nachodził. Już raz miał zapaść. – chciał powiedzieć „Przez pana", ale uznał, że to nie byłoby profesjonalne – Nie powinien pan tam wchodzić. Jest jeszcze za słaby.

- To czemu nie leży na OIOM-ie tylko na zwykłej sali? – zadał pytanie Kosowicz – Czy wy się znacie na tym, co robicie?

Piotr, spoglądając na chwilę za okno Sali, zobaczył Kosowicza rozmawiającego z Banachem. Skorzystał z tego, że przyjaciel znów zaczął lekko drzemać. Wyszedł z sali. Podszedł do doktora z pytaniem na twarzy i chęcią wsparcia Banacha w rozmowie.

- Jakiś problem? – zapytał uprzejmie, choć wzrok wskazywał na zupełnie coś innego.

- Nie, pan Kosowicz już sobie idzie, prawda? – zapytał się Banach. – Prawda?

Niestety nie przewidział, że Rafał po prostu potrąci go i sam wparuje do Sali, gdzie leżał jego drugi syn. Akurat chłopak spał, ciągle się czuł słaby. W końcu co można jeszcze robić w szpitalu? Nawet nie czuł się na siłach, by grać w grę na tablecie, który przyniosła mu Britney.

Oddech miał miarowy i spokojny. Rafała uderzyło to jaki jest kruchy. Pamiętał tamtą gorzką rozmowę w Kroplówce. Nie miał odwagi go teraz dotknąć. Nawet złapać za rękę. Po prostu tak stał. Chłopak mruknął i zaczął jęczeć przez sen: „Hubert, otwórz te drzwi, Hubert". Kosowicz dalej patrzył w zawieszeniu na to wszystko. Wtedy weszli Wiktor razem z Piotrem. Widzieli, że parametry skaczą jak szalone.

- Wiktor – zaczął Piotr – Czy on właśnie? Znów to przeżywa? Myślałem, że jest już dobrze. Nawet po powrocie do pracy o tym nie wspominał...

- Tak, Piotr. Dopadło go to, co spotkało go ze strony Huberta dopiero teraz. Wyparł to ze wspomnień, a one wróciły ze zdwojoną mocą. Właśnie dlatego nie powinien być sam – spojrzał za swoje prawe ramię i widział Kosowicza ze wstrząsem na twarzy, ale nie miał czasu się nim zajmować – Gabryś, to tylko sen. Spokojnie. To już mija.

W tym czasie Rafał wyszedł z Sali. Właściwie wybiegł. Prawie wpadł pod karetkę za co dostał od Alka reprymendę. Piotr widząc tą sytuację mruknął pod nosem „Ale mięczak". Banach ciągle trzymał chłopaka za ramiona. Chłopak się ocknął i spojrzał przerażonymi oczami na nich. Chciał być silny, ale nie wychodziło mu to ostatnio. Powoli się uspokajał tym bardziej, że byli koło niego i Banach i Piotr. Zawsze chciał być taki dobry w ratownictwie jak oni. Znów wpadał w letarg...

- Podawałeś mu relanium? – zapytał się Banach Piotra

- Przed wyjściem do pana? Nie – odparł – Powinienem?

- Będzie musiał spotkać się z psychologiem – westchnął Banach – I nie, nie możemy przekroczyć dawki zalecanej.

- Byle nie z tamtą panią, którą Martyna ściągnęła. – powiedział Piotr, który pamiętał jak jego kumpel się zamknął po tej wizycie. Wtedy wszystko wyglądało dobrze. Zbyt dobrze jak się okazało.

- No nie. I na razie nie może być sam. Posiedź przy nim. Dam radę na SOR-ze. Łącznie z doktorem Lisickim - odpadł złośliwie.

Przyjaźń kiedyś może stać się miłościąWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu