Rozdział 11 cz.3.

85 3 2
                                    

PUNKT WIDZENIA JULII

Od dwóch tygodni nie mogłam spać, rano czułam, że wszystko mi wiruje przed oczami i męczyły mnie torsje. Nie chciałam dopuszczać do siebie TEJ konkretnej myśli. Zachowywałam się jak gdyby nigdy nic, tylko że unikałam już nocnych wyjść. Czułam się przez te nudności osłabiona no i walczyłam, aby na wezwaniach do trudnych społecznie przypadków prowadzić karetkę,
a nie wąchać oparów etanolu oraz środków do dezynfekcji. Na dodatek Sławek się znów odezwał. Czasem było raźniej pośmiać się z nim, pogadać, ale najwyraźniej Nowak poczuł zazdrość o mnie. Zaczęliśmy się kłócić i wszystko wisiało na włosku, aż do pamiętnego wezwania do wypadku samochodowego po którym Banach wziął mnie na krótką, wręcz ojcowską rozmowę i zdecydował, że dalej na dyżur nie pojadę. Przekazał mnie Górskiej, która zleciła cały zakres badań. Cały. Gdy zobaczyłam, co jest powodem moich zasłabnięć, czarno na białym już wiedziałam, że będzie ostra jazda. Znów jednak poczułam torsje.

Ah, jak ja się zajmę dwójką dzieci. Zdzisio chciał iść z Panią Wiesią do teatru i miał mi podrzucić Patryka i Amelkę na wieczór. Artur też chciał wyjść z Beatą gdzieś więc miał podrzucić syna swojej matce. Nie wiem, czy każdy ostatnio chciał gdzieś podrzucić dzieci. Gdziekolwiek. Zgodziłam się tym razem...

Wcześniej też zajmowałam się chłopcem, ale z asystą Vicka. Teraz Benio miał na głowie Wandę, a ja...perspektywę walki z dwójką żywych kilkulatków i zatruciem pokarmowym. Zatruciem, które pewnie się kiedyś skończy na Sali porodowej. Siedziałam w socjalnym i poczułam znów torsje. Przemyłam twarz wodą. Wyglądałam koszmarnie. Nie miałam jednak sił na malowanie się. Wyszłam z łazienki, zakręciło mi się w głowie i zemdlałam. Poczułam zapach wody kolońskiej Nowaka. Delikatnie przywracał mnie do przytomności. Poczułam się znów taka kochana i bezpieczna. Było mi tak dobrze. Tak tęskniłam za tym i nie wiem, co mi odwaliło, że go odsuwałam od siebie. Postawił mnie na nogi, ale że moje własne ciągle były jak z waty, to wziął mnie zdecydowanym ruchem na ręce i zaniósł do Sypialni Bazy. Ten krótki odcinek mogłam spokojnie się wtulić w jego tors.

Alek niby też miał wtedy takie ciekawe mięśnie, gdy mnie ratował od zaczadzenia, ale to
z Gabrielem czułam się obecnie tak dobrze. Jak nigdy wcześniej.

Położył mnie delikatnie na leżance i poprawił poduszki. Całej tej sytuacji przyglądał się Doktreiro z zagadkowym wyrazem twarzy. Banach tylko czekał, by zacząć z nami rozmowę wychowawczą, jak to określił. Usiadł na drugiej z leżanek na której już leżał ciśnieniomierz, pulsoksymetr i...USG. W międzyczasie Artur skoczył po moje wyniki.

- Nie wiem, co w Was wstąpiło ostatnio, ale musicie zacząć współpracować - powiedział na wstępie. – Jesteście dorośli i przeszliście tak wiele w ostatnim czasie a kłócicie się jak dwójka licealistów. Jest to niebezpieczne dla Was i może być niebezpieczne dla pacjentów. – mężczyzna zwrócił na mnie uwagę i zadał pytanie - Zrobiłaś wyniki, prawda?

- Tak, doktor Góra ma je w ręku – powiedziałam osłabiona. – Na dodatek czeka mnie randka z Patryczkiem i Amelką – Góra spojrzał ostro na mnie. Ups. Chyba wsypałam Zdzisia i jego matkę. No trudno. W tym stanie, to nawet sama sobą nie będę mogła się zająć, a co dopiero dwójką maluchów. Jak te wszystkie kobiety mające więcej niż dwójkę mogły to ogarnąć?

- Nowy, zmierz jej ciśnienie – z gardła mojego ukochanego wydobyło się tylko krótkie „uhm" - Zamontował sprawnym ruchem ciśnieniomierz na moim ramieniu a na palec niczym obrączkę włożył mi pulsoksymetr.

- 100/60 i 98 % saturacja – powiedział cały czas patrząc się na mnie badawczo Mój Mężczyzna.

- Podaj mi USG - powiedział Banach do chłopaka i odpalili urządzenie. – No, ciekawe. – spojrzał na Britney i Nowaka. Zaczęliśmy słyszeć bijące serce. A może i dwa? To przenośny sprzęt i czasem miał fiksacje – O karetce możesz zapomnieć do porodu – powiedział Banach studiując moje wyniki. – spojrzał na mnie badawczo - Zaraz i tak masz wizytę u Radwana, to powie ci co i jak. Pogadam też z Martyną, bo musi coś wymyślić. Będzie musiała się wesprzeć też innymi ratownikami z innych baz.

Przyjaźń kiedyś może stać się miłościąWhere stories live. Discover now