Rozdział 11 cz.1

68 3 0
                                    

Trzy i pół...miesiąca później

Po pamiętnej pełni między naszą dwójką zaczęło się coś psuć. Do Britney znów odezwał się Sławek, a Gabriel był zazdrosny i wybitnie to okazywał. Alek jadąc w podstawie z Nowakiem wiedział, że coś się kroi. Nie zamierzał korzystać z sytuacji. Czuł, że to pewnie tylko zwykła wymiana poglądów między zakochanymi. Z nutą zazdrości w tle.

PUNKT WIDZENIA GABRIELA

Nie zamierzałem po raz kolejny stracić kobiety ze swojego życia. Zośkę raz odpuściłem, bo Tomek był umierający. Poza tym podświadomie czułem, że być może i tak to kiedyś mogłoby się rozpaść. Tylko nie dopuszczałem tego głosu, jak się okazało rozsądku, do siebie. Potem, gdy już po sprawie z Maryną, coś znów zaczęło się między nami układać, to schrzaniłem to koncertowo wieczorem kawalerskim u doktora Góry. Nie mogłem już jej odzyskać, Mojej Zosi. A Wiktor też wtedy nie pomagał. W zasadzie to go rozumiałem. Skopałem to.

Strzeleckiemu za to się wtedy upiekło...Potem jednak pokazał się zupełnie z innej strony. Nawet ja byłem zaskoczony.

Widząc, że popadam w smętny nastrój, jedna z dziewczyn z pracy, zdecydowała się, że nie może pozwolić abym popadł w totalny marazm, tylko zaczęła mnie umawiać z kolejnymi dziewczynami. Powoli miałem tego dość. A właściwie miałem JEJ dość. Nie potrzebowałem innej, tylko Zosi. Stopniowo jednak zacząłem się przyzwyczajać do Britney. Nawet zostaliśmy przyjaciółmi. Chciałem coś zasygnalizować, ale pojawił się Alek a wraz z nim - Strzała Amora. Nie na długo, bo po tym okropnym wypadku przez który Britney omal nie zginęła, a ja prawie oślepłem, pojawiła się żona naszego Aleczka. Sprawa się na chwilę rozwiązała z korzyścią dla mnie, ale potem znów wrócili do siebie, by...ostatecznie zerwać. Właściwie to ona z nim zerwała.

Przez długi czas z Alkiem mieliśmy zatargi – o Britney, o pacjentów, o Britney... Stopniowo jednak przestaliśmy ze sobą walczyć i zaczęliśmy się tolerować. Tym bardziej, że żadnego z nas wtedy nie chciała. Uratowałem go potem w tym lesie, gdy zatruł się muchomorami. Już wtedy, w szpitalu, życzliwie sobie bardziej dogryzaliśmy. Nie było w tym już dawnej złości. I zazdrości.

A po tym, jak omal nie zginąłem przez Huberta, to nawet zaczęliśmy się przyjaźnić. Obaj jednak od czasu do czasu walczyliśmy o uwagę Bronki. A teraz znów jechaliśmy z Alkiem jedną karetką. Widział, że między mną a Julią było napięcie i uznał chyba, że musi się wtrącić. Znów powodem był Sławek. Wziął mnie w istny krzyżowy ogień pytań:

+

- Nowy – zaczął – Co się stało Bronce? Chodzi ostatnio z miną jakby Cię chciała no wiesz... - nie chciał użyć słowa „wykastrować", ale to właśnie miał na myśli, gdy wspomniał wygląd twarzy przyjaciółki przed oczami. Nawet on, Alek, tak na nią nie działał.

Tak się biedakowi tylko wydawało. Chyba zapomniał o tych kłótniach, złości dziewczyny. Zwłaszcza, po pierwszej akcji ze Sławkiem.

- A daj spokój – westchnąłem. - Znowu ten Sławek się koło niej kręci. Że niby chciałby aby zrobiła mu instruktaż pierwszej pomocy.

- Uuu... - powiedział Alek - no to nie możemy na to pozwolić. Ja mu mogę udzielić instruktażu – powiedział z zaciętą miną.

- Alek, co ty kombinujesz? – zapytałem zaniepokojony – Chcesz się wpakować w kłopoty? Takie prawdziwe? – przedrzeźniałem go trochę - Wiesz, tym razem policjant Mareczek może faktycznie założyć ci kajdanki – parsknąłem wspominając akcję z Roksaną na co kumpel spojrzał na mnie zmarsowiałą miną.

- Tobie za to trzeba założyć co inne – mruknął - Gdzie mamy to wezwanie?

- Konwaliowa 12. Kobieta uskarża się na bóle menstruacyjne. – westchnąłem. Przypomniało mi się jak poznałem Marynę. To nie była zdecydowanie udana znajomość. – O, Martyna napisała do mnie sms. Powiedziała, że ma sprawę. Ciekawe, co to może znaczyć? Basia pojechała z Kubą na szkolenie – Alek spojrzał na mnie z miną politowania - Więc sama została z dziećmi. – Dalej drążyłem temat. I nagle mnie oświeciło. Nie... - spojrzałem na Alka błagalnie.

Przyjaźń kiedyś może stać się miłościąWhere stories live. Discover now