Rozdział III

1.4K 250 25
                                    

Dziewczyna patrzyła na mnie, przechylając głowę z zaciekawieniem i uśmiechając się radośnie. Miała bladą, piegowatą twarz i burzę rudych loków, mały nos oraz duże, zielone oczy. Wyglądała trochę jak uroczy szczeniaczek.

Jedną z zalet bycia księżniczką jest gruntowna edukacja, na którą zwykła ludność nie może sobie pozwolić. Uczą się podstawowych rzeczy jak czytanie, pisanie i liczenie, a potem idą do pracy. Nie potrzebują do życia geografii, zasad etykiety czy historii. Ale dzięki tym przedmiotom, mogłam teraz stwierdzić, z jakiej Krainy pochodzi ta nieznajoma.

Zasady rządzące się Królestwem Årstider nie są takie skomplikowane. Całe Królestwo jest podzielone na cztery Krainy: Wiosny, Lata, Jesieni i Zimy. Ich mieszkańców również da się rozróżnić na pierwszy rzut oka. Mieszkańcy Krainy Wiosny są blondynami. Zawsze. Nie ma wyjątku. Mieszkańcy Krainy Lata to szatyni. Również bez wyjątku. Mieszkańcy Krainy Zimy to bruneci, a mieszkańcy Krainy Jesieni są rudzi.

Miałam do czynienia z dziewczyną z Krainy Jesieni. I za samo spotkanie jej, powinnam zostać powieszona. Ona także. Nie wiem, czy zdawała sobie z tego sprawę, kiedy wyciągnęła do mnie rękę.

– Cześć – powiedziała, uśmiechając się promiennie. W pierwszym odruchu chciałam ją uścisnąć, bo tego wymagało dobre wychowanie, ale szybko opamiętałam się i zabrałam rękę.

– Nie – mruknęłam sama do siebie. – To nie dzieje się naprawdę. To jest sen. – wmawiałam sobie. - Spokojnie, zaraz się obudzisz, Isolde. To tylko zły sen. No, dalej. Pobudka. – Zaczęłam pstrykać sobie palcami przed oczami, nie zwracając uwagi na obcą dziewczynę.

– Nie chcę cię martwić, ale ty nie śpisz – odezwała się chwilę przed tym, kiedy zamierzałam się uszczypnąć w policzek.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

– I ciebie to nie przeraża? Że spotkałaś mnie? – spytałam, unosząc brew.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– A powinno?

– Oczywiście! – krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. – Jesteśmy tu NIELEGALNIE. Za takie coś grozi ŚMIERĆ – syknęłam, przysuwając się do niej odrobinę, ale nie za bardzo. Była obca. A co obce, jest niebezpieczne.

– Cóż... – zaczęła, drapiąc się z zamyśleniem po podbródku. – ...trudno. – Wzruszyła ramionami i zaczęła coś nucić pod nosem.

Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Zapewne wyglądałam w tej chwili jak zmutowana wiewiórka. Miałam ochotę zacząć wrzeszczeć i rwać sobie włosy z głowy. Ja umierałam ze strachu, że jestem w lesie i spotkałam kogoś z innej Krainy, a ona przyjęła to z takim spokojem?! Coś tu nie gra.

Wzięłam głęboki oddech i wygładziłam fałdy pobrudzonej błotem sukni. Chciało mi się płakać. Byłam brudna, śmierdziałam i w dodatku, zgubiłam się. A to wszystko przez Briana! On mnie wpakuje do grobu. Oboje się do niego wpakujemy, jeżeli tak dalej pójdzie.

– Zostaw ją, Derry. To księżniczka.

Odwróciłam się przerażona i spojrzałam w twarz kolejnej dziewczyny. Tej, która spacerowała po polanie. Spod kaptura wystawał pukiel czarnych włosów i odruchowo cofnęłam się w tył. Jedną rękę oparłam o pień drzewa i zaczęłam nerwowo oddychać, jakbym się bała, że ich obecność może odebrać mi tlen.

Byłam przerażona. Spotkać jedną obcą dziewczynę, ale dwie naraz?

– Księżniczka? – usłyszałam za plecami, a chwilę potem rudowłosa stanęła obok brunetki.

SpringWhere stories live. Discover now