Przekręciłam się na bok i poczułam, jak do moich nozdrzy dolatuje przyjemny zapach lawendy – ten delikatny i niedrażniący. Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Śnieżnobiałe ściany, jasno-brązowa podłoga i kremowa pościel w drobne róże.
Byłam w swoim pokoju.
Uniosłam się powoli na łokciu i przyjrzałam dokładniej. Pokój nie zmienił się ani trochę, odkąd ostatni raz go widziałam. Chociaż sama nie byłam pewna, jak długo mnie nie było i ile czasu tutaj leżałam.
Odrzuciłam na bok kołdrę i ostrożnie postawił nogi na chłodnej podłodze. Z trudem udało mi się na nich stanąć i podejść do szafy, z której wyciągnęłam prostą, bladoróżową sukienkę z długim, poszerzanym rękawem. Zamknęłam się w łazience i zrzuciłam swoją koszulę nocną, w którąś ktoś bardzo pomocny mnie przebrał. Założyłam suknie i rozczesałam włosy, nie będąc w stanie zrobić z nimi niczego więcej.
Bolało mnie całe ciało – począwszy od nóg kończąc na opuszkach palców. Czułam się odrętwiała, jakby ktoś dawno temu zamienił mnie w kamień, a teraz odczarował. Po tak długim leżeniu w bezruchu człowiekowi ciężko wrócić do wykonywania najprostszych czynności, naprawdę.
Wróciłam do pokoju i założyłam na stopy pierwsze lepsze buty jakie wpadły mi w ręce, po czym opuściłam pomieszczenie, cicho zamykając za sobą drzwi.
Ku mojemu zaskoczeniu, korytarze były puste. Schodząc na dół nie zastałam nikogo ze służby lub rodziny, co przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Postanowiłam wyjść na zewnątrz, aby odszukać Briana i upewnić się, że wszystko jest w porządku. Istniało największe prawdopodobieństwo, że będzie szlajał się niedaleko zabudowań dla służby.
Wymknęłam się bocznymi drzwiami, nie spotykając żadnych strażników, którzy zawsze mieli patrole przy wszystkich wyjściach z pałacu. Zapewne po naszym wyskoku ojciec powinien zwiększyć liczbę żołnierzy na warcie, ale jak widać tego nie zrobił i bardzo dobrze.
Przysłoniłam dłonią oczy, kiedy poczułam nieprzyjemne promienie słońca, próbujące za wszelką cenę mnie oślepić. Skrzywiłam się nieznacznie, wykonując ten z pozoru nic nieznaczący gest i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie, co jakiś czas stękając z wysiłku. Na zewnątrz nie było żadnej żywej duszy, co zaczęło mnie niepokoić. Gdzie wszyscy się podziali?
Gwałtownie skręciłam w lewo, za jeden z budynków gospodarczych, zderzając się z kimś. Z impetem odbiłam się od czyjejś klatki piersiowej, niebezpiecznie się chwiejąc. Na szczęście owa osoba w ostatniej chwili przytrzymała mnie za ramiona, ochraniając od upadku. Widząc charakterystyczny mundur gwardzistów – niebieską marynarkę z żółtymi guzikami, zadarłam głowę, aby spojrzeć na żandarma, który mi pomógł. To był jedyny żołnierz, jakiego do tej pory spotkałam i miałam okazję zapytać się o miejsce pobytu całej reszty. Spodziewałam się zobaczyć każdego, ale nie jego. Nie chłopaka, którego śmierć widziałam na własne oczy.
- Cathal? – pisnęłam, odskakując do tyłu. Potarłam oczy ze zdziwienia, myśląc, że to jakieś omamy. Ale to nie była żadna zjawa. Przede mną stał przyjaciela Briana, z obandażowaną głową i ręką w gipsie. – Jak... ty... niemożliwe – wyszeptałam, zasłaniając usta dłonią.
- Zabiłem go, kiedy się na mnie rzucił. Wbiłem mu miecz w serce – wyjaśnił, rozglądając się czujnie na boki.
Wzięłam głęboki oddech i zamyśliłam się. To było całkiem możliwe, że mogli nas podsłuchiwać, a ja sama nie wiedziałam, na czym stoję. Nie zdążyłam się niczego dowiedzieć, ale Cathal wydawał się dobrym informatorem. Zwłaszcza po tym, jak przeżył. Musiał coś wiedzieć.
YOU ARE READING
Spring
FantasyZastanawiałeś się kiedyś, skąd wzięły się pory roku? Czy to, czego uczymy się w szkole jest prawdą? Królestwo Årstider jest podzielone na cztery krainy, a każda z nich zajmuje się inną porą roku. Cztery krainy. ...