Rozdział siódmy

1.7K 93 1
                                    

Gdy obudziłam się następnego dnia w nie swoim łóżku, trochę się przestraszyłam. Kilka minut zajęło mi przypomnienie co się stało i gdzie jestem. Znów dopadła mnie szara rzeczywistość. Musiałam stawić czoła problemom mimo, że łóżko było bardziej przekonujące.

Leżę jeszcze kilka minut i wsłuchuję się w ciszę, jaka panuje w domu Louis'a. Po chwili wstaję z łóżka i schodzę na dół. Od razu odnajduję kuchnię. Ściany są pokryte czarną farbą, meble są w kolorach czarny i biały co bardzo dobrze wygląda. Na środku stoi wyspa kuchenna. Kuchnia posiada całe wyposażenie. Zastanawia mnie tylko po co jemu tak duży dom.

Na wyspie znajduję kartkę, którą biorę do ręki i zaczynam czutać.

Przepraszam, że wyszedłem bez pożegnania, ale nie chciałem Cię budzić. Torso biega w ogrodzie, więc nie obawiaj się, że ktoś Cię nagle zaatakuje. Zrobiłem naleśniki - pewnie już je zauważyłaś - mam nadzieję, że są zjadliwe. Wrócę z pracy po dwunastej, więc zaczekaj na mnie, to odwiozę Cię do domu. Dzwoniłem już do Liliany i mówiłem co się wydarzyło, więc nie musisz się z niczego tłumaczyć. Aha, weź sobie jakieś ubrania z mojej garderoby. :)
Życzę miłego dnia i smacznego śniadania,
Louis xx

Na blacie leży talerz z naleśnikami, więc siadam na krześle i zaczynam jeść. Jestem bardzo głodna, więc szybko zjadam danie przygotowane przez Louis'a. Wypijam szklankę soku i wracam na górę.

Do przyjazdu Louis'a pozostała mi godzina, więc muszę jak najszybciej opuścić jego dom. Wiem, że miałam czekać, jednak nie zniosę dłużej jego wzroku.

Wchodzę do garderoby i zaczynam szukać jakichś spodni. Wybieram przypadkowe czarne rurki, które leżą prawie idealnie. Nie wiem czemu Lou nosi tak małe rozmiary. Jak on tak schudł ? Koszulkę zostawiam, ponieważ bardzo mi się podoba i pachnie Louis'em.

Ścielę jego łóżko, zbieram wszystkie swoje rzeczy i po chwili jestem gotowa do opuszczenia jego posiadłości. Dzwonię po taksówkę i piszę krótki liścik do Louis'a :

Przepraszam, ale nie mogłam wytrzymać w zamknięciu. Zadzwoniłam po taksówkę i bezpiecznie dotrę do domu. Dziękuję bardzo za pyszne śniadanie. Tobie również życzę miłego dnia,
El :)

~~*~~

Kilkanaście minut jazdy i mogę spowrotem zaszyć się w swoim pokoju. Liliany nie ma w domu, więc unikam zbędnych rozmów. Kładę się do łóżka w ubraniu od Louis'a i zaczynam płakać.

Znów użalam się nad sobą, myślę "co by było gdyby...". Nie dam rady podnieść się z tego dołka. Nie teraz. Nie dziś. Nie w tym życiu.

~~*~~

Nawet nie zorientowałam się wcześniej, kiedy zasnęłam. Podczas długiego rozmyślania można naprawdę oszaleć.

Gdy się budzę, za oknem jest już ciemno. Zapalam lampkę nocną i patrzę na zegarek. 8 pm*, znakomicie...

Wstaję z łóżka, ale od razu tego żałuję, bo jest mi cholernie zimno. Zarzucam na ramiona czarny ciepły sweter, który leżał dotychczas na fotelu. Wychodzę cicho z pokoju, aby ponownie uniknąć Liliany. Kieruję się do kuchmi, ale gdy słyszę czyjąś rozmowę, zatrzymuję się na korytarzu.

-Chester, po prostu z nią porozmawiaj. Dla ciebie to będzie tylko chwila - usłyszałam głos Lilii.

-To nie będzie chwila. Musiałbym namówić i zapisać ją na sesję. Poza tym nie każdy otwiera się od razu po takim wydarzeniu. Ja nie mogę też zamknąć jej w szpitalu psychiatrycznym, bo nie zagraża sobie i społeczeństwu. Znasz zasady - odpowiada nieznany mi głos.

*pm to godziny wieczorne, natomiast am to godziny poranne. Chyna każdy o tym powinien wiedzieć, ale piszę dla pewności :)

Hej, dodaję rozdział już teraz, bo nie chcę dłużej przetrzymywać. Wiem, skopałam go totalnie, ale jeszcze kilka dni będę miała zmienny humor, za co z góry przepraszam.

Mimo wszystko może się wam spodoba ten rozdział. Mam przynajmniej taką nadzieję :)

Nie będę się tutaj rozpisywać dłużej. Komentujcie, dajcie votes, a będę szczęśliwa :)

Do następnego ;3

doctor // louis tomlinson (Opowieść zakończona)Where stories live. Discover now