Rozdział trzydziesty trzeci

1K 65 5
                                    

~~Trzy miesiące później~~

-Jest to dopiero trzeci miesiąc, więc proszę się nie przejmować. Wszystko jest w porządku - powiedziała pani ginekolog i przyjaźnie się uśmiechnęła.

-Dobrze, dziękuję - odparłam i wyszłam z jej gabinetu. Nałożyłam szybko płaszcz i wyszłam z przychodni.

Marzyłam tylko o wzięciu gorącej kąpieli i położeniu się do łóżka. W domu nikt na mnie nie czekał. Za dwa dni miały być święta, więc postanowiłam zabrać Torso do rodziców. Liliana miała jechać z Harry'm do jego rodzinnego domu.

Jutro wcześnie rano miałam już wyjeżdżać, żeby pomóc mamie w przygotowaniach.
Na święta zawsze do nas zjeżdżała się cała rodzina. W tym roku jednak miała przyjechać tylko ciocia Esme wraz z mężem Rick'iem i dwójką dzieci - Anastazją oraz Emily. Pozostali mieli inne zajęcia lub po prostu byli skłóceni z moimi rodzicami, Esmeraldą i Rick'iem.

Nawet dziadkowie postanowili, że tym razem nie przyjadą, żeby nie zaniedbywać pozostałych dzieci.

Moje myśli były zaprzątnięte świętami oraz nowym rokiem. Potrzebowałam teraz pracy, bo oszczędności kiedyś się skończą.

~~*~~

Zaparkowałam auto w garażu i wyszłam na świeże powietrze.
Pojedyncze płatki śniegu spadały z nieba, a wszystko wokół było przykryte białym puchem.
Uśmiechnęłam się na samą myśl o świątecznych wypiekach, sałatkach, prezentach, a przede wszystkim o świątecznej atmosferze, która zawsze panowała w domu dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem.

Obróciłam się w stronę domu i mignęła mi jakaś postać uciekająca przez ogródek. Nie przejęłam się tym zbytnio, zawsze jakieś gówniarze robią sobie jaja.

Weszłam do domu, ponieważ panował okropny mróz. Na wycieraczce leżała biała koperta z moim nazwiskiem. Nie było jednak nadawcy.

Zamknęłam drzwi na klucz, po czym zdjęłam płaszcz, a torebkę odłożyłam na półkę.
Poszłam do salonu i otworzyłam kopertę.

Droga Eleanor,
Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz. Źle postąpiłem zostawiając Cię w takim momencie, ale muszę wszystko poukładać. Obecnie znajduję się w Londynie, ale nie powiem gdzie dokładnie. Obserwuję Cię i pilnuję byś była bezpieczna, jednak nie mogę się wychylać. Proszę, nie szukaj mnie.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. To naprawdę okropne, że nie mogę teraz go przytulić, powiedzieć jak bardzo go kocham i za nim tęsknię. Pozostały mi same wspomnienia.

Wiem, że nie masz pracy, ale nie musisz się tym na razie martwić. Założyłem specjalne konto, na którym jest spora suma przeznaczona dla Ciebie i dziecka. Wszystkie szczegóły dotyczące konta podam Ci w kolejnym liście, który powinnaś dostać jeszcze przed świętami.
Uwierz, mnie też boli to, że nie mogę z Tobą teraz być. Ale nie martw się, już niedługo będziemy razem na wieki. Obiecuję.
Bardzo Cię kocham, Eleanor. Chcę abyś mi wybaczyła to, że Cię zostawiłem. Nie ma słów, które mogą zniszczyć Ciebie w moim sercu.
Pamiętaj - nie szukaj mnie, tylko cierpliwie czekaj.
Louis

Na chwilę zapomniałam o całym świecie. Siedziałam skulona na kanapie i intensywnie myślałam.

Co jeśli to nie on? Jeśli to jakiś wspólnik tamtego psychola? Miałam dość problemów przez ostatni rok. Chcę tylko spokoju.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy, otarłam łzy i wyszłam do przedpokoju. Podeszłam do drzwi i powoli przekręciłam klucz, po czym je otworzyłam. To tylko kurier.

-Eleanor Calder ? - zapytał blondyn.

-Tak, to ja - powiedziałam, starając się nie pociągać nosem.

Chłopak podał mi kartkę, którą miałam podpisać, a duże pudełko odłożył na podłogę.

-Dziękuję - powiedziałam, kiedy kurier odchodził. Machnął tylko ręką na pożegnanie i zniknął w samochodzie.

Ponownie zamknęłam drzwi, a pudło przeniosłam do salonu. Otwierając je, bałam się co tam znajdę. Nie było to jednak nic strasznego. Kilka maskotek dla dzieci, jakieś ubranka i prezent, opakowany w świąteczny papier.
Do tego dołączony był liścik.

Masz tu numer konta i hasło. Przepraszam jeszcze raz, Louis.

Kartkę z numerem odłożyłam na stolik, po czym rozpakowałam prezent. Było tam mniejsze pudełko z naszyjnikiem w kształcie serca, które możn było otworzyć. W środku było zdjęcie Louis'a. Na widok jego uśmiechu, ja też się uśmiechnęłam. Niestety zaczęłam też płakać.

Do naszyjnika były dorzucone czekolady i batony z karteczką "Na gorsze dni"

Uśniechnęłam się ponownie i otworzyłam jedną czekoladę.

Hej, przepraszam, że rozdział krótki i nudny, ale tylko tyle udało mi się wydusić.

Opiszę jeszcze tylko święta, bo nie wiem czy chcecie też odrębny rozdział o sylwestrze. Jak coś to piszcie w kom.

Będą teraz takie przeskoki, ale nie martwcie się - mam super pomysł <3

Dziękuję za votes i komentarze pod poprzednim no i życzę udanego weekendu!

<3

doctor // louis tomlinson (Opowieść zakończona)Where stories live. Discover now