Rozdział 16

31 2 0
                                    



Milczenie wkrada się szybko i niezauważalnie na zastygłą w zdumionym oczekiwaniu salę pełną najpotężniejszych ludzi tego świata. Królewicz stoi obok drastycznie pustego tronu. Mojego tronu – dodaje w myślach z naciskiem. Wie, że musi zdobyć przychylność szlachty i rady miasta. Nie może zrobić nic głupiego. A największą głupotą byłoby pozostawienie sprawy królobójstwa otwartej. Zresztą wszyscy od niego oczekiwali szybkiego jej rozwiązania.

- Nasz król nie żyje – zaczyna Wren schrypniętym głosem – został podstępnie zamordowany przez któregoś z nas. Przerwano tym samym rozejm, a obrady przechodzą w stan zwieszony. Pierwszym problemem teraz jest odszukanie mordercy.

W tym momencie do królewicza podchodzi zaufany sługa i szepcze mu do ucha:

- Już wiemy co i jak. Truciciel podmienił kielichy. Ten, z którego napił się nasz miłościwy pan, świeć Solignis nad jego duszą, miał ukrytą w dnie komorę wypełnioną trucizną o błyskawicznym działaniu.

- Co to za trucizna? – pyta również cicho Wren.

- Wśród ludu zwana „kocim jadem" lub „czarniakiem" – na te słowa królewicz mimo powagi sytuacji niemalże parsknął śmiechem. No tak, czego mógł się spodziewać. Ludowe nazwy. A może wyciąg z pięt nietoperza?, kpi w myślach, choć zdaje sobie sprawę jak bardzo jest to nie na miejscu. – fachowo zaś nazywa się Griftkutze i ma formę czarnego, drobnego proszku. Spożyta powoduje natychmiastową śmierć przez uduszenie, bowiem zatyka krtań. Wdychana zalepia płuca, a nałożona na skórę drażni ją, uwidaczniając czerwone pręgi, jak po kocich pazurach. Gdy dostanie się do krwi powoduje zakażenie i nieco późniejszy zgon.

- Zabójcze – stwierdza krótko królewicz.

- I w dodatku potrzebuje specjalnego przechowywania – dodaje sługa – inaczej traci właściwości. Obawiam się, wasza wysokość, że mamy do czynienia z doświadczonym zabójcą. Lecz również znaleźliśmy poszlakę. Kilku ludzi widziało jednego z podwładnych hrabiego Schwarzingera kręcącego się w pobliżu królewskiego nakrycia. Po okazaniu mu naszych metod przesłuchań przyznał się do wszystkiego. Dodatkowo zebraliśmy zeznania kilku szlachciców, na szczęście nie tylko z Westerii, którzy potwierdzają przypuszczenia.

Wren uśmiecha się złośliwie, co zdarza mu się rzadko. Zna bowiem śledczych i ich sposoby wyciągania informacji. W sumie współczuje temu biednemu, niczemu nie winnemu słudze. Co nie zmienia faktu, że czuje satysfakcję, ponieważ ma dowody. Odnajduje teraz wzrokiem Konrada Schwarzingera i obserwuje jego minę niewiniątka. Dobrze udaje, skubaniec – myśli z zazdrością. Sam nigdy nie nauczył się do końca panować nad twarzą i emocjami. – doigrałeś się, bratku – stwierdza mściwie, a na jego bladych policzkach pojawiają się rumieńce.

A cisza wciąż wisi w powietrzu. Zdaje się osiadać na złotym żyrandolu i ciężko zwieszonych ramionach szlachty. Wślizguje się między fałdy aksamitów i złotogłowia. Świdruje i niemalże wyje na drewnianych arkadach, zasiada na pustym tronie.

Następca tronu postanawia ją przerwać.

- Królu Arredzie, czy masz coś nam do opowiedzenia? – pyta królewicz, taktycznie odwracając uwagę od głównego podejrzanego.

- Ja!? – zdziwiony monarcha prawie krzyczy. Cisza traci udzielne panowanie nad salą. – jestem królem, nie mógłbym zrobić czegoś takiego! – jego zdenerwowanie jest bardzo widoczne. Być może jednak to tylko gniew.

- Najlepiej w twoim interesie by było, aby kraj, który planujesz podbić, stracił władcę i pogrążył się w chaosie – stwierdza pogodnie królewicz i niezauważalnie się uśmiecha.

Tam, gdzie rosną róże ~ KorektaWhere stories live. Discover now