Rozdział 30: Sen

15 1 0
                                    

Dziewczynie w sumie się tu podobało. Nie miała nic przeciwko dzikiemu i pełnemu przygód życiu. Poznała już wiele z tutejszych zwyczajów. Zaprzyjaźniła się z wieloma mieszkańcami wioski. Słoneczne krainy południa niosły ze sobą niejaki powab, ale ona musiała wrócić na północ. Co prawda wodza tego plemienia zdążyła już troszkę przekonać do swojej sprawy używając trafnych argumentów. Pozostawały jednak jeszcze inni ludzie, zamieszkujący wybrzeże oceanu.

Kiwnęła głową w stronę Sheili i jej brata. Wciągnęła powietrze i z uśmiechem rzekła:

- Jutro o świcie wyruszamy. Jak daleko mieszka wasz ojciec?

- Około sześciu - siedmiu godzin drogi stąd. - odparła kobieta.

- Wracając do tematu - Wielki Sokół zatrzymał odjeżdżającą już Lilli - jak mamy na ciebie mówić?

- Mówcie do mnie... - dziewczyna zastanowiła się chwilę - nazywajcie mnie Czarną Różą. - powiedziała tajemniczym głosem patrząc im w oczy. Ledwo dostrzegalna zmiana na twarzy Ognistego Ptaka nie uszła jej uwadze. Zielone oczy zalśniły blaskiem triumfu. Była już pewna kim on jest, lecz nie dała nic po sobie poznać. Zaczynała również się domyślać imienia tego bohatera jej własnej historii. Wszystko układało się w logiczną całość.

Lilli ruszyła z powrotem do wioski, w stronę namiotu Sheili i jej rodziny. Serce biło dziewczynie w przyspieszonym rytmie, ze względu na odkrycie, którego dokonała. Zachowała jednak kamienną twarz. Ognisty Ptak ciągle podążał z nimi. Szybko dotarli na miejsce.

Czarna Róża spakowała się już teraz, wszystkie rzeczy dokładnie poskładała i wepchnęła do skórzanych lub zrobionych z tkaniny worków. Uszykowała również ubranie na jutro i mimo wczesnej pory położyła się spać. Ten dzień dostarczył wrażeń, jak zresztą każdy spędzony na poznawaniu kultury południa. Uwielbiała to uczucie - kłaść się spać będąc tak zmęczony i szczęśliwym, że nie można ustać na nogach. Uśmiech nie schodził z jej ust.

Lilli ruszyła z powrotem do wioski, w stronę namiotu Sheili i jej rodziny. Serce biło dziewczynie w przyspieszonym rytmie, ze względu na odkrycie, którego dokonała. Zachowała jednak kamienną twarz. Ognisty Ptak ciągle podążał z nimi. Szybko dotarli na miejsce.

Czarna Róża spakowała się już teraz, wszystkie rzeczy dokładnie poskładała i wepchnęła do skórzanych lub zrobionych z tkaniny worków. Uszykowała również ubranie na jutro i mimo wczesnej pory położyła się spać. Ten dzień dostarczył wrażeń, jak zresztą każdy spędzony na poznawaniu kultury południa. Uwielbiała to uczucie - kłaść się spać będąc tak zmęczony i szczęśliwym, że nie można ustać na nogach. Uśmiech nie schodził z jej ust.

Zamknąwszyoczy od razu zasnęła. Nie był to spokojny sen. Jak zwykle coś musiało się w nimpojawić. Zapewne wizja przyszłości. Stojąc nad urwiskiem zobaczyła swojeodbicie w lazurowej wodzie, pewnie oceanu. To były tylko urywki, jakby wyciętesceny z całego momentu w życiu. Później ujrzała twarz i znajome, czarne oczy rudegochłopaka na zabój zakochanego w niej. Były pełne bólu i rozpaczy. Nagle woda wprzepaści zaczęła się zbliżać. Czyżby spadała? Tuż obok niej leciał ukochanykrólewicz, a na jego dłoniach była krew. Spojrzał z przerażeniem w jej oczy icoś krzyczał, ale ona nie mogła zrozumieć słów. Złapała Wrena za ręce izamknęła oczy szykując się na ból wywołany upadkiem. Coś odsunęło ją odmłodzieńca. Nie chciała być sama. Krzyknęła...


Tam, gdzie rosną róże ~ KorektaWhere stories live. Discover now