Rozdział VI

9.4K 631 167
                                    

Phasma spojrzała na niedaleko stojących mężczyzn. Obydwoje wpatrywali się w szybę, z której było widać miliony gwiazd i planet. Jednak tylko jedna rzecz wyróżniała się na tle tych ciał niebieskich. Ogromna i metalowa konstrukcja mieściła się tuż przed nimi. Rusztowanie zajmowało ogromną część próżni. Kylo Ren nie spodziewał się tak potężnej i śmiercionośnej planety. Zacisnął dłonie, a jego skórzane rękawice lekko zaskrzypiały. Pod jego maską oczy dumnie zaświeciły tak, że rozjaśniłyby każdą ciemną duszę. Snoke wszystko przewidział, Snoke jest mądry. Sam wszczął budowę dobry rok temu. Układ Shootphien była idealnym miejscem. Republika nie interesowała się tą galaktyką. Nikt nigdy nie wykrył tu oznak życia. Nowa Gwiazda Śmieci będzie potrafiła się poruszać, więc niespodziewanie napadną nią na Rebeliantów. Koszty tej budowy są wysokie, ale dzięki niektórym sojuszom i sponsorom jest możliwość jej budowy. Jednak nie wiadomo ile lat potrwa praca nad maszyną zagłady. Ren spojrzał na swoją prawą stronę. Ujrzał Hux'a, który z pasją przyglądał się rusztowaniu jego nowej bazy. Strasznie ucierpiał po stracie Starkiller, ponieważ przypominała mu jak Nowy Porządek jest potężny. Sam zresztą prowadził jego budowę. Oczy rudego były błękitne i bez skazy. Lekko połyskiwały od sztucznego światła, rzucanego przez najbliższą lampę. Nagle westchnął, co rzadko mu się zdarzało.

- Zaczynamy od nowa. - Stwierdził cicho, ale i tak paru szturmowców zadrżało na sam jego głos. Spojrzał na Kyla, który odwrócił wzrok.

- Tak, generale. Od nowa. - Potwierdził. Ponownie spojrzał na srebrną i połyskującą konstrukcję. Jego jedyną misją było odnalezienie tej przeklętej dziewczyny, Rey. Samo jej imię wzbudzało w nim tyle emocji, że niekiedy atakował biedne droidy, chodzące po korytarzach. Śniła mu się po nocach. Nie dawała spokoju. Kim ona mogła być? Tak, padawan Skywalker'a, ale dlaczego jej nie zabił? W młodym wieku nie pałał do nikogo miłością, a zwłaszcza do jakiś dziewczyn. Zawsze żył wręcz z przekonaniem, że nigdy się nie zakocha. Próbował wskrzesić wspomnienia, ale nic nie mógł sobie przypomnieć. Nagle ocknął się z przemyśleń.

- Kapitan Phama. - Hux zwrócił się do starszej kobiety, a ta podeszła do nich marszem. Jej zbroja połyskiwała chromem, przy kątach była lekko pozłacana. Wszyscy dokładnie słyszeli, kiedy kapitan stawia krok. Kroki było słychać na całe pomieszczenie centrali.

- Tak, generale? - Zapytała z powagą, stając na przeciwko Hux'a. Phasma na osobności potrafiła żartować, a nawet się śmiać, lecz w miejscach, gdzie przebywa choć jeden człowiek czy inna rasa musiała się zachowywać, aby dawać dobry przykład i nie wyjść na kogoś niepoważnego. Przecież kapitan nie mogła się chichrać i żartować. Musiała być poważna i twarda. Jak wtedy, kiedy Snoke kazał jej upuścić barierę, aby Rebelianci mogli wysadzić Starkiller w powietrze.

- Sprowadź do nas najlepszych łowców nagród w całej galaktyce. Powiedz, aby wstawili się do nas jutro z samego rana. Podkreśl, że stawka będzie wysoka. - Rozkazał, a Phasma pod maską uniosła jedną brew. Młody Ren zareagował w podobny sposób.

- Oczywiście, generale. - Dygnęła i ruszyła szybkim krokiem w kierunku drzwi. Hux patrzył na nią, aż nie znikła z pola widzenia. Kylo odwrócił się i razem z rudowłosym zaczął wolno stąpać po platformie. Ren długo zbierał się do zadania pytania. Właściwie nie wiedział jak ma zacząć.

- Chcę odszukać tą dziewczynę. - Wyprzedził go Hux. Kylo spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale nie przestawał stąpać.

- Dlaczego? - Zapytał, spoglądając na Szturmowca, który najwyraźniej się nudził.

- Snoke kazał. - Odpowiedział sucho. - Kolejna Ren... Nie wiem co jest takiego w tej całej "mocy".

- Potęga i siła. - Stwierdził bez żadnego wahania. Hux spojrzał na niego kątem oka.

- Potęga i siła istnieją bez mocy.

- Jednak to ona je potęguje. - Dopowiedział lekko zdenerwowany Kylo. Wiedział, że Snoke ich obserwuje. Kiedy dowiedziałby się o kłótni w centrali... Ren sobie nawet tego nie wyobrażał. Miał być potężnym człowiekiem ciemnej strony mocy. Jednak nie mógł tego dokonać przez to dziwne uczucie w klatce piersiowej. Generał zatrzymał się i obrócił o trzydzieści stopni w stronę Kyla.

- Kiedy znajdziemy tą dziewczynę... - Zaczął półszeptem. - Wszystko się skończy.

Kylo spojrzał na niego i zmrużył oczy. Nie mógł go zrozumieć. Nie wiedział jakie są jego intencje. Miał różne odczucia co do generała. Ten zaświecił swoimi błękitnymi oczami i udał się szybkim krokiem, pozostawiając Rena samego. Kylo odwrócił się i ponownie wrócił do okna, z którego było widać broń ostateczną. Miał nadzieję, że dziewczyna wybierze mądrą decyzję i posłucha Snoke'a. W takiej sytuacji mógłby utrzymać ją przy życiu i mieć ją blisko siebie. Brakowało mu jej głosu. Był taki delikatny, przewiewający nutką stanowczości. Chciał sprawdzić co o nim myśli. Czy nadal jest dla niej jedynie potworem i mordercą. On również nienawidził jej na swój sposób. Darzył ją piekielnie wielką porcją nienawiści, ale również jej przeciwieństwem. Jej moc go przyciągała. Mogło się to skończyć dla niego źle. Zamknął oczy i ją sobie wyobraził. Stała na szczycie klifu z mieczem świetlnym w dłoni. Walczyła z kimś. Wszystko wydawało się takie realistyczne. Jej niebieski miecz świetlny buchał od iskier. Przeciwnikiem dziewczyny była zakapturzona postać. Zadawała ciosy dziewczynie, aż w końcu zadał jej ranę na lewym udzie. Dziewczyna zapiszczała z bólu.

- Rey! - Krzyknął, otwierając oczy. Był cały zadyszany i spocony. Nie mógł złapać powietrza. Dusił się w tej masce. Rozejrzał się i ujrzał przerażonych szturmowców z bronią w ręku. Ta myśl była realistyczna i chyba prawdziwa. - Na co się tak patrzycie?! - Próbował wybrnąć z sytuacji. - Na baczność, kretyni! - Wrzasnął, a każdy mężczyzna posłuchał jego rozkazu bez wahania. Nikt nie chciał skończyć jako krew i upieczone mięso na podłodze. Kylo nadal dyszał i szybkim tempem wyszedł z sali, pozostawiając po sobie strach i zaskoczenie.

*

Rey próbowała się bronić. Szermierka szła jej dobrze, ale w porównaniu do Luke'a Skywalker'a nie miała szans. Mężczyzna jak na swój wiek posługiwał się mieczem świetlnym idealnie. Każdy ruch był wykonywany z pewną rodzaju gracją. Rey go podziwiała. Był znakomitym Jedi, ale wymagającym nauczycielem. Od tygodnia budził ją z samego świtu i kazał wykonywać ciężkie prace fizyczne. To i tak nic w porównaniu do zbieraniu złomu na Jakku. Rey nagle zdołała dominować. Po paru dniach treningu przyzwyczaiła się do ogromnego poziomu trudności. Jednak nagle zakręciło jej się w głowie. Poczuła złość i miłość jednocześnie. Wyczuła kogoś. To nie dało jej się skoncentrować i przestała walczyć. W tym czasie Luke uderzył ją lekko w nogę, a ona poczuła odór spalonego mięsa.

- Rey! - Usłyszała, kiedy lądowała na ziemi. Nie należał jednak do Luke'a... Był niski i jedwabisty. Spojrzała przed siebie ze łzami w oczach.

- Nigdy nie zaprzestawaj walki w samym środku, bo możesz skończyć bez nogi. - Pouczył Luke. - Nie bój się, do wesela się zagoi.

- Ja... Ja przepraszam. - Wyjęknęła. Było jej wstyd, że nie mogła się skupić. Luke kucnął i spojrzał na ranę.

- Nie przepraszaj mnie, nie przepraszaj też swojego przeciwnika. Masz walczyć do końca, a Renowie nie będą się tobą opiekować, kiedy zadadzą ci cios. - Stwierdził. - Idź przemyć to wodą ze źródła, do jutra zdąży się już zagoić. W tym czasie przygotuj się na misję. - Mężczyzna wstał podtrzymując na ramieniu dziewczynę.

- Ale jaką misję? - Zapytała ze zdziwieniem.

- Dowiesz się w swoim czasie. - Wyszeptał.

****

Moje pierwsze ogłoszenia! :D

Ludzie... Dziękuję wam wszystkim za 1000 wyświetleń i 100 gwiazdek w całym opowiadaniu! Z samego początku myślałam, że sama będę sobie oceniać pracę, ale jednak ktoś czyta moje wypociny :D

Dla innych może wydawać się to żałosne, że dziękuję za "tak małą sumę", ale dla mnie wszystko się liczy :) Gdybyście widzieli uśmiech na mojej mordzie, kiedy dostaję komentarz... Albo lepiej nie, bo przestraszylibyście się mnie :D Bardzo wam dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę!

I niech moc będzie z wami :)

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz