Rozdział XXIX

5.7K 441 199
                                    

Ren zmierzył ku wyjściu. Jego nowa uczennica posłała ostatnie spojrzenie Najwyższemu Przywódcy i podążyła tuż za nim. Kiedy drzwi otworzyły się, Rey zauważyła zakapturzoną postać, która wchodziła do środka. Kylo gwałtownie się zatrzymał. Prawdopodobnie pod maską wysyłał mu najgroźniejsze spojrzenie, na jakie potrafił się zdobyć. Dziewczyna trochę się zakłopotała. Ten mężczyzna był zapewne innym członkiem zakonu Ren. Cóż, poznała to po zachowaniu i mieczu świetlnym przyczepionym do pasa.

W końcu Kylo ruszył, jak gdyby nigdy nic. Jego uczennica przeszła niepewnie obok tajemniczej postaci. Poczuła, że ten nie spuszcza z niej wzroku. Obserwował każdy jej najmniejszy ruch. Rey wstrzymała oddech i kątem oka na niego zerknęła. Poczuła dziwne uczucie w sercu. Chciała się stamtąd jak najszybciej wydostać. W końcu znalazła się na korytarzu.

- Musimy sobie porozmawiać... - Usłyszała głos Snoke'a. Odwróciła się i stanęła nieruchomo, jednak wrota zatrzasnęły się. Tępym wzrokiem wpatrywała się w metalowe płyty. Ona coś czuła. Coś znajomego...

- Pilnuj własnego nosa. - Odezwał się Kylo, a Rey podskoczyła. Kompletnie o nim zapomniała. Skinęła jedynie głową i spuściła wzrok, bojąc się spojrzeć mistrzowi w oczy. Przez chwilę się jej przygądał. Choć miał na sobie maskę, to dziewczyna i tak czuła jego palący wzrok. Nagle machnął dłonią, nakazując Rey pójście za sobą, a sam podążył wzdłuż korytarza.

Napotkani szturmowcy salutowali na ich widok. Było wyraźnie widać, jak boją się potężnego mistrza zakonu Ren. Na Rey prawdopodobnie nikt nie zwracał uwagi. Każdy chciał się jedynie jak najszybciej wydostać z pola rażenia Kylo. Rey czuła się nieswojo na Gwiezdnym Niszczycielu. Co chwilę napotykała znak Najwyższego Porządku, co bardzo ją osłabiało. Ona ma należeć do tego czegoś? W myślach ponownie skarciła Luke'a Skywalkera.

Dziewczyna zagapiła się i wpadła na Rena, który zatrzymał się przed drzwiami. Gwałtownie się do niej odwrócił, wyciągając przed siebie, już z przyzwyczajenia, dłoń, a ta skuliła się.

- Wybacz, mistrzu. - Wybełkotała, wpatrując się w swoje obuwie. Chłopak w ostatniej chwili pohamował się, od uduszenia dziewczyny. Wyprostował się i cofnął o jeden, ogromny krok.

- To twój apartament. - Stwierdził, wskazując dłonią na posrebrzane drzwi. - Możesz swobodnie poruszać się po tej części statku. Lepiej nie zagłębiaj się dalej. Dobrze radzę. - Zagroził, a Rey pokiwała głową. Niech on sobie już pójdzie, chce zostać sama.

- Oczywiście, mistrzu. - Odpowiedziała, aby przerwać ciszę.

- Na tym statku liczymy 24 godziny. W środku pokoju masz zegar. Musisz się przystosować. Nasze treningi będą odbywały się codziennie w sali, obok centrum łączności. Powinnaś trafić. Dzięki Mocy oczywiście. - Poinformował. Rey przetwarzała każde słowo mistrza. Jego mechaniczny głos rozbrzmiewał lekkim echem po pustym korytarzu. - Godzina ósma. Przez ten czas zregeneruj siły.

Dziewczyna zdziwiła się, w jaki sposób Kylo do niej mówi. Jakby się o nią troszczył..? Nie, pewnie tak informował wszystkich swoich uczniów. Bo po co miałby dbać, o tak nic nieznaczącą istotę...

Kylo otworzył drzwi za pomocą panelu, a przed oczami Rey przeleciało wspomnienie, kiedy zaatakowała nim chłopaka. Tym razem nie ma potrzeby wyżywania się na przedmiotach martwych. Jeszcze. Dziewczyna spoglądnęła do środka i ujrzała niewielki pokój, w którym panowała biel. W środku nie znajdowało się zbyt wiele szczegółów. Podwójne łóżko, szafa, biurko, krzesło, fotel i raczej nic więcej. Niepewnie przeszła przez próg i rozejrzała się. Spodziewała się jakiegoś czarnego i ponurego pokoju, ale tutaj jest dość... przytulnie.

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz