Prolog: Umarli nie pójdą do pracy, bo już nie żyją

7.1K 394 71
                                    


Do domu wróciłem, a tam - w czterech częściach,

Podręczny zestaw do montażu szczęścia:

Żona moja, obie moje córki,

No i ja, do podpórki.

"Znajda" Lao Che

Roger Wesler wszedł do damskiej ubikacji w spelunie, głęboko w trzewiach Hong Kongu. Śmierdziało tu ściekiem i moczem. W kącie na mokrych kafelkach o nieokreślonym, burym kolorze siedziała jakaś skulona postać, która ukrywała twarz. Jęknęła przeciągle, gdy otworzył drzwi, a snop światła padł na nią.

– Dobra, dobra, już zamykam – burknął, zatrzaskując drzwi i rozejrzał się dookoła.

Nad umywalkami jeszcze brudniejszymi od podłogi migała żarówka jarzeniowa, a jej światło nie docierało do kąta, w którym siedziała owa istota. Po drugiej stronie były kabiny, ta najbliżej miała wyłamane drzwi. Z dziury, gdzie kiedyś była latryna, co jakiś czas tryskała woda, równie brudna, co podłoga, po której spływała.

W drugiej z kabin rozległ się dźwięk spuszczania wody i ciche przekleństwo. Zza drzwi wypadła jasnowłosa dziewczyna, otrzepując szare trampki z wody. Nie patrząc nawet na męskiego intruza, podeszła do umywalek i rozpięła ogromny plecak. Wyjęła z niego chusteczkę i pochyliła się, by wytrzeć buty.

Roger odzyskał rezon i zrobił krok w jej stronę.

– Sasha Aleksandrovna Lijowicz?

Nie podniosła nawet na niego wzroku, kontynuując wykonywaną czynność.

Da.

Wypuścił cicho powietrze i odgarnął ciemne włosy z czoła.

– Dostałem informację, że wie pani, gdzie mogę znaleźć Daphne Wesler.

Dopiero na imię jego siostry podniosła na niego spojrzenie ciemnych oczu i upuściła chusteczkę. Wpatrywała się w niego przez chwilę, dostrzegł, jak robi prawie niewidoczny ruch głową w stronę ukrywającego się przed światłem człowieka, któremu już nie taka straszna była mrugająca żarówka.

Teraz między szmatami, niczym dwa rubiny, lśniły czerwone oczy, które zaczepiły się na nim.

– To masz problem, bo dostałeś złą informację – odpowiedziała ze spokojem i wróciła do swojego plecaka. Zapięła go i zarzuciła na plecy. A potem odwróciła się w tej samej chwili, gdy Roger wyciągnął przed siebie prawą rękę i skórzana rękawica rozstąpiła się.

Szpieg poza dwoma nabojami cząsteczkowymi w piersi miał wielką dziurę po laserze.

– Niezły sprzęt – rzuciła Sasha, chowając oba blastery cząsteczkowe i podeszła do trupa, kopiąc go. Ciało z cichym plaskiem upadło na mokrą posadzkę, po której potoczył się starszy model broni cząsteczkowej, wprost pod nogi Rogera.

– Jesteś cyborgiem? – zapytał cicho, obserwując, jak tuż przy jej oku pojawia się druga, hologramowa soczewka.

– Co? – Spojrzała na niego zdziwiona. Jej prawa źrenica była otoczona błękitnym pierścieniem, który wypełniał w różnym stopniu tęczówkę. Ten zewnętrzy, widziany z boku przez Wesler, pod tym kątem wydawał się ją pochłaniać.

Wskazał niepewnie na oko.

Uśmiechnęła się.

Gdy się uśmiechała, była bardzo ładna. Miała wysokie kości policzkowe i mały nosek, który się przy tym śmiesznie garbił.

– Nie, nie. – Wróciła do sprawdzania trupa. – Jak miałam osiem lat, jakiś idiota wydłubał mi je, więc wstawili mi nowe, tym razem takie wypasione.– Ze zniesmaczeniem wyrzuciła na podłogę kilka butelek i dokumentów. – Bezwartościowe śmieci, od razu widać, że są podrobione – burknęła i spojrzała na Rogera. Przez chwilę skanowała jego twarz, aż wreszcie uśmiechnęła się nagle, rozpoznając go. – A ty? Nie sądziłam, że spotkam Weslera, który będzie robotem.

– Straciłem ramię, gdy służyłem w III Kompanii Astralnej podczas Księżycowego Lata, okej? To proteza, a ponieważ musiałem wrócić do pracy, jest, jak to powiedziałaś, wypasiona. – Wywrócił oczami. – Wiesz, gdzie jest moja siostra, czy nie?

Sasha wstała, wzdychając.

– Roger, posłuchaj. Nie wiem, co tu robisz i czemu po 13 latach zapragnąłeś odnaleźć siostrę, ale nie mogę ci pomóc...

– Wiem, że jesteś Mlecznym Dzieckiem. Znasz moje imię, więc musisz znać Daphne...

– Znam, ale nie wiem, gdzie jest. – Wzruszyła ramionami. – Nikt nie wie.

– Ale ona na pewno zostawiła coś, dzięki czemu mógłbym...

– Dawno temu tylko mi powiedziała, że umarli nie pójdą do pracy, bo już nie żyją. Naprawdę nie pomogę ci.

– Za to żywi mogą zapracować na ożywienie umarłych – odpowiedział.

Sasha wstrzymała oddech, a pierścienie jej robotycznego oka poruszyły się.

– Zobaczę, co da się zrobić.

Roger westchnął z ulgą.

– Dziękuję. Tylko proszę, szybko, bo za cztery dni wyjeżdżam z Hong Kongu.

– Zobaczę, co da się zrobić – powtórzyła, a jej rosyjski akcent się wyostrzył.

Podeszła do niego i zatrzymała się tak blisko, że widział prawie napisy wewnątrz pierścieni. Sasha wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami.

– Wyjdź za dwie minuty i udaj, że zapinasz rozporek – poleciła mu i przemknęła do drzwi.

tps

Korpus ZbawicielaWhere stories live. Discover now