👽TAPETY - DAWID PODSIADŁO👽
Kiedy jet w trybie maskowania przecinał lodowate powietrze ponad chmurami, które pokrywały niebo wzdłuż Zwrotnika Raka, w kabinie panowała napięta atmosfera. Nieobecni duchem członkowie Korpusu siedzieli w ciszy, czekając, aż dolecą na miejsce. Wszyscy znali plan na pamięć i nikt nie potrzebował powtórzyć go jeszcze raz.
Roger poczuł jak w objęcie mechanicznej dłoni wsuwają się ciepłe palce Sashy, która siedziała obok. Spojrzał na nią zaskoczony. Parę dni temu bardzo go od siebie odsunęła, potem nie mieli już czasu rozmawiać, a teraz w samolocie wypełnionym ich współtowarzyszami broni, o których opinię najwyraźniej bardzo dbała, wzięła go za rękę.
– Nie wygląda już tak realistycznie – szepnęła, patrząc na pokrytą srebrnymi płytami nową protezę. Poruszył mechanicznymi palcami i uśmiechnął się. Kiedy drugą ręką odwinął mankiet i na przedramieniu nacisnął ledwo widoczny szaro-zielony punkt, cała powierzchnia mechanicznej atrapy zmieniła kolor i fakturę, udając ludzką skórę.
– Lepiej? – zapytał, a ona kiwnęła głową i posłała mu niepewny uśmiech.
– Ale wciąż jest zimna.
– Już chyba taka zostanie. – Wzruszył ramionami.
– To znaczy, że muszę przy niej pogrzebać – stwierdziła.
– Kiedy wrócimy, zrobisz z nią co chcesz. – Uśmiechnął się i oparł policzek o jej głowę. Sasha przytuliła twarz do jego szyi. Poczuł na skórze ciepłe łaskotanie jej oddechu.
Roger dostrzegł mordujące spojrzenie siedzącej po drugiej stronie Nubiry. Wyglądała, jakby ktoś ją właśnie uderzył. W czarnych oczach, które zazwyczaj były bezdenną tonią spokoju, teraz płonęła żywa nienawiść.
Kochasz mnie? Czy jednak teraz kochasz ją?
Jej szorstki głos odbił się od wnętrza jego głowy, a Roger skrzywił się, ale nie ruszył się ani o milimetr.
Czy ta dziewczyna wie, na co się pisze?
Walczyli na spojrzenia, a pułkownik nie chciał się poddać, jednocześnie bał się, że Ababuma straci cierpliwość i użyje na nim swojej najstraszniejszej broni, a dobrze wiedział, że nie nikt z nich mógł sobie na to pozwolić w chwili przed walką. On by się nie pozbierał, a ona zużyłaby za dużo energii.
Zamknąć się i skupić.
Aż podskoczył, przenosząc zaskoczony wzrok na swoją siostrę, która odwróciła twarz i z zaciśniętymi ustami, poprawiła zapięcie pasa z najpotrzebniejszym asortymentem podczas szpiegowskiej misji inwigilowania wroga.
Nie wiedział, że jego siostra panuje też nad telepatią. No ładnie.
– Za piętnaście minut będziemy nad punktem zrzutu – poinformował ich Remi, przesuwając coś na panelu kontrolnym odrzutowca.
Roger odsunął się od Sashy, a ona puściła jego rękę. Wstał, łapiąc się od razu półki nad ich głowami i spojrzał po członkach korpusu.
– Wiecie, co macie robić.
Kwadrans później opadł trap i przy dźwięku wzburzonego, nocnego oceanu wybiegli na wąski mur obronny fortu. Rozłożyli się w rzędzie, a jet odleciał, znikając na ich oczach na tle pokrytego burzowymi chmurami nieba.
YOU ARE READING
Korpus Zbawiciela
Science FictionOd kiedy dwadzieścia lat wcześniej ludzkość ledwo przetrwała szereg kataklizmów, które spadały na nią jak grom z jasnego nieba, kolejny potężniejszy od poprzedniego, świat zmienił się nie do poznania. Część kontynentów jest zniszczona, wiele obszaró...